środa, 31 lipca 2013

1. 'Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy'


-I tak oto kolejny anioł zasilił grono niebieskiego sklepienia.... - zakończył swoją długą przemowę ksiądz, kreśląc delikatnym ruchem znak krzyża. Wokół panował zupełny mrok, co jakiś czas rozświetlany błyskiem przerażających piorunów. Siarczysty deszcz zupełnie przemoczył zgromadzonych na pogrzebie ludzi, dodatkowo maskując spływające po policzkach łzy. Laura nie zwracała zupełnie uwagi na to co działo się wokół. Kurczowo trzymając w dłoni drobną maskotkę, jak zahipnotyzowana wpatrywała się w malutką trumnę, zasypywaną przez piach. Mówią, że śmierć jest początkiem, dla niej właśnie wszystko się skończyło. Nie była w stanie wyobrazić sobie dalszego życia bez swojej podopiecznej. Od początku wytworzyła się między nimi więź, Nina była dla niej niczym młodsza siostra. Każdego dnia spędzały razem wolną chwilę. To Laura nauczyła ją pisać i czytać, wytłumaczyła że świat jest okrągły a chłopcy potrafią o wiele więcej niż tylko ciągnąć za włosy. Były po prostu nierozłączne, aż do tego dnia, w którym odeszła. Kawęcka wciąż miała przed oczami ten koszmarny obraz. Jeden moment, kilka sekund i wszystko prysło. Każdej nocy budziła się z krzykiem, nękana przez potworne sny, przybliżające okrutną rzeczywistość. Może gdyby bardziej uważała i nie pozwoliła małej wyjść na jezdnie, do niczego by nie doszło. Nie potrafiła pozbyć się wyrzutów sumienia, przez cały czas obwiniając o śmierć przyjaciółki. Ten samochód pojawił się zbyt szybko, nikt nie zdołałby przed nim uciec. To ona powinna była pójść pierwsza i to ona powinna zginąć.
-Laura.... - z zamyślenia wyrwał ją ciepły, kobiecy głos - Chodź, wracamy do domu
-Domu ?
-Prześpisz się dzisiaj u mnie
-Chcę jeszcze chwilę zostać...
-Ale...
-Tylko chwilkę. Sama - dodała bardziej stanowczo
-Czekam w samochodzie - pogłaskała ją po ramieniu i udała się za niewielką grupką ludzi, zmierzających do wyjścia.
Kawęcka podeszła bliżej, opierając głowę o krzyż i głaszcząc przypiętą do niego tabliczkę. Dopiero teraz pozwoliła dać upust swoim emocjom, wybuchając płaczem niczym małe dziecko. Była zupełnie przemoczona, trzęsąc się z bólu i zimna.
-Zamarzniesz - ktoś okrył ja swoją suchą i ciepłą kurtką
-Hm ?
-Strasznie zmokłaś, rozchorujesz się
-Mam nadzieję, że śmiertelnie
-Nie opowiadaj takich głupot - złapał ją delikatnie za rękę i pociągnął za sobą
-Co ty wyprawiasz?
-Ten pogrzeb to i tak już o jeden za dużo
-Ktoś czeka na mnie w samochodzie
-Trudno, napiszesz wiadomość, żeby wracał do domu
-Nie pójdę nigdzie z obcym facetem - wyrwała się
-Pozwól chociaż odprowadzić się do samochodu
-I tak zmierzamy w tamtym kierunku
-Wiesz...jej tam na pewno będzie lepiej. Z daleka od tego okrutnego świata...
-Jasne, na pewno. Daruj sobie takie teksty. Skąd w ogóle wziąłeś się na pogrzebie?
-Jestem.... jej dalekim kuzynem
-Świetnie, przydasz mi się
-Nie bardzo rozumiem...
-We dwoje łatwiej będzie dorwać dupka, który to zrobił. Jutro o 14 w kawiarni na Rynku. A, no i przede wszystkim - podała mu dłoń - Jestem Lena - słabo się uśmiechnęła i wsiadła do samochodu, odjeżdżając mu sprzed nosa.

                                                               ***

Skończył brać ponad godzinną kąpiel i usiadł bezradnie na kanapie, sięgając po stojące na półce piwo. Zupełnie pogubił się w tym, co się dzisiaj wydarzyło. Poszedł tam, aby się do wszystkiego przyznać, zaproponować pomoc, a nie stchórzyć jak małe dziecko.
-Ziemia do Marco - ktoś szturchnął go w ramię, rozsiadając się obok
-Jak tutaj wlazłeś?
-Koochanie, znam wszystkie zabezpieczenia w tym domu. Ale opowiadaj, będę miał kumpla kryminalistę ? - wyszczerzył się, zacierając ręce
-Nie. Nie przyznałem się
-Cholera no, a ja już obmyślałem plan jak przemycać ci dragi w tyłku
-Słucham? Naprawdę uznam, że tego nie słyszałem
-Ja po prostu jestem twoim najlepszym przyjacielem i o ciebie dbam
-Nikt nie może się o tym dowiedzieć
-Ale dlaczego, przecież nigdy nie ukrywaliśmy, że się przyjaźnimy...
-Nie o tym mówię głupku. Chodzi o wypadek. Po prostu zapomnijmy o tym co się stało...
-To ciebie męczą wyrzuty sumienia, ja od początku mówiłem, że nic się nie stało
-Ale się stało. Mario, ja zabiłem człowieka, dociera to do ciebie?
-Czekaj, muszę ustawić mózg na tryb przetwarzania danych
-Jesteś chory na głowę - mimowolnie się zaśmiał
-Czasu nie cofniesz, stało się, trudno. Po każdym dniu trzeba postawić kropkę i nie patrzeć wstecz. Przyszłość może okazać się lepsza niż się tego spodziewasz a przeszłość niech odejdzie w zapomnienie
-Sam to wymyśliłeś ?
-Nie, chodziłem kiedyś z córką nauczycielki i mówiła do mnie cytatami
-No tak, z kim ty nie chodziłeś - westchnął - No nic, pewnie położę się spać
-Zwariowałeś ? Piszczek od godziny czeka już na nas w klubie
-Dlaczego tak długo?
-Bo sobie zapomniałem, że jesteśmy z nim umówieni. Zresztą, nic mu się tam nie dzieje, wysłał mi tylko tysiąc wiadomości, że mnie zabije, więc na pewno świetnie się bawi
-Chodźmy już, chyba muszę zalać się w trupa
-Taksówka czeka milordzie
-Milordzie? Skąd ty bierzesz tak idiotyczne słówka?
-Bo chodziłem kiedyś z....
-Dobra, nie, nie było pytania - zaśmiał się wchodząc z przyjacielem do samochodu. Jego plan na ten wieczór to po prostu o wszystkim zapomnieć. W końcu Marco Reus jest znanym sportowcem, a nie zabójcą małej, niewinnej dziewczynki. Tego przynajmniej musi się na razie trzymać.