sobota, 23 sierpnia 2014

16. 'Żyjesz wtedy, kiedy odkrywasz, że życie nie jest łatwe...'

Pojawił się w kawiarni dużo wcześniej, nerwowo stukając stopą o podłogę. Cieszył się, że Lena w końcu zgodziła się z nim spotkać. Był pewien, że przez swoją głupotę na zawsze ją stracił. Problemy Roberta chociaż się do czegoś przydały. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie zmarnuje danej mu szansy. Przestanie się zachowywać jak dziecko i w końcu będzie postępował jak dorosły, dojrzały facet.
-Przepraszam, chyba odrobinę się spóźniłam - uśmiechnęła się delikatnie, zajmując miejsce na wprost
-Nie, to ja przyszedłem za wcześnie. Ślicznie wyglądasz, tęskniłem za twoim uśmiechem
-Nie ma w nim nic szczególnego. Co u Roberta, sprawa jakoś się wyjaśniła ?
-Właściwie tak, jesteśmy na dobrej drodze, żeby to wszystko odkręcić
-Dobrze, że przyleciałeś, pewnie potrzebuje twojego wsparcia
-Przyleciałem ze względu na ciebie, nie na niego - złapał ją delikatnie za dłoń - Ciężko wrócić mi do normalności, kiedy nie ma cię obok
-Normalność to dla ciebie szybkie samochody, cycate dziewczyny i bramka, więc daruj sobie
-Naprawdę nie chciałem się o ciebie zakładać, głupio wyszło i cholernie tego żałuję
-Chciałabym, żebyś przestał traktować ludzi jak przedmioty
-Powiedz tylko słowo a się zmienię
-Tego nie da się zrobić na zawołanie, sam musiałbyś chcieć zrobić cokolwiek ze swoim życiem
-Nie potrafię o tobie zapomnieć, rzucę grę w Arsenalu, znajdę coś tutaj, może być nawet w trzecioligowym klubie, ale nie odtrącaj mnie
-Słowa bywają puste, wiesz Wojtek ?
-Więc zamienię je w czyny, tylko daj mi szansę
-Nie spieszmy się z tym wszystkim, dobrze ? Po prostu poznajmy się na nowo, od początku
-Nie wiem czy potrafię...
-Tylko tyle mogę ci teraz zaoferować. Postaw się na moim miejscu, założyłeś się o mnie
-I chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. Spalmy przeszłość, dobrze ? Masz rację, po prostu...zacznijmy od nowa. No więc, jestem Wojtek, mieszkam w Londynie, jest trochę deszczowy i zimny, ale ma swój urok, a ty masz piękne oczy - uśmiechnął się 
-I jesteś piłkarzem, czyli dupkiem, zgadza się ?
-Nie, już nie. Zmieniła mnie pewna kobieta, dzięki której przestałem być egoistycznym dzieciakiem
-Cieszę się, że mogę cię poznać. Słyszałam o tobie wiele złych rzeczy, mówisz, że to plotki ?
-Każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy. Staram się jednak zmienić moją opinię w oczach całego świata, jestem po prostu zwyczajnym, trochę zabawnym facetem, który nie ma prawa traktować innych z góry
-Musisz bardzo lubić tą dziewczynę, skoro tak się dla niej zmieniasz - uśmiechnęła się, oblizując łyżeczkę z kawy i brudząc jego nos bitą śmietaną 
-Próbujesz mi w ten sposób przekazać, że jestem też bałwanem ? - zaśmiał się
-Może odrobinę. Po prostu dbam o twój wizerunek, uroczo wyglądasz - mrugnęła do niego, nabierając na łyżeczkę zamówione wcześniej ciasto
-A ty, czym się zajmujesz ?
-Studiuję medycynę, chciałabym pomagać innym jak tylko mogę. Kiedyś otworzę klinikę leczniczą dla bezdomnych i ubogich, aby o nich zadbać...
-Brzmisz jak kandydatka na miss world - zaśmiał się - Nie ukrywam, że idealnie nadawałabyś się do tej roli ze swoją urodą 
-Widzę, że lubisz prawić komplementy, są miłe, ale niekiedy peszą - uśmiechnęła się - Mówisz to każdej kobiecie ?
-Tylko tej, która na to zasługuje. Ma na imię Lena i uśmiecha się do mnie w ten niezwykły i charakterystyczny dla siebie sposób, wlewając miód na me serce
-Powinieneś rzucić piłkarską karierę i zostać poetą - roześmiała się 
-Mam dużo ukrytych talentów, zapraszam do odkrywania mojego bogatego wnętrza - pokłonił się 
-Tak ? A co takiego jeszcze potrafisz ? Skraść serce każdej kobiecie na świecie ?
-Być może, ale żadna z nich nigdy nie trafi do mojego. To miejsce jest już zajęte
-Składasz bardzo poważne deklaracje, wiesz?
-Nie mówiłbym tego, gdybym nie był pewien
-Zobaczymy, czy owa kobieta ci się nie znudzi 
-Jestem pewien, że mi to nie grozi. Robert prosił, żeby do niego przyjechał, przyda mu się też twoje wsparcie, może pojedziesz ze mną ?
-Robert, kto to Robert ?
-A, tak, przecież dopiero się poznaliśmy. Robert to mój najlepszy przyjaciel, na pewno go polubisz. Został okrutnie zraniony przez swoją żonę a potem zrobił przez to kilka głupot. 
-Więc cóż, nie może czekać - podniosła się z miejsca, kierując za Wojtkiem - Szczęsny....zaczekaj - złapała go delikatnie za rękę i spojrzała mu prosto w oczy - Bardzo, z naciskiem na bardzo, cię polubiłam, nie spierdol tego - uśmiechnęła się a on szybko objął ją ramieniem i odprowadził do samochodu. Udało mu się, był coraz bliżej tego, aby ją odzyskać. Tym razem nie pozwoli jej odejść, zrobi wszystko, żeby była jego.


                                                                                                    ***



Marco wyszedł gdzieś nad ranem, więc korzystając z okazji zbiegła do kuchni i zaczęła wyciągać pospiesznie rzeczy z lodówki. Martwiła się o brata, budził się jeszcze kilka razy, krzycząc coś przez sen. Poza tym w jej głowie zaczęły się przewijać jakieś dziwne obrazy, coś, jakby straciła pamięć a teraz powoli zaczęła ją odzyskiwać. Nie miała pojęcia co to oznacza, ale zignorowała to, widocznie naoglądała się za dużo filmów. Pakowała w siebie kolejne łyżki lodów, przegryzając je mięsem i owocami. Jedzenie ją odstresowało, pozwalało na chwilę zapomnieć o problemach. Straciła kontrolę i opamiętała się dopiero po jakimś czasie. Pobiegła do łazienki, czując, że zbiera się jej na wymioty. Włożyła do ust palce, i prowokując je, szybko opróżniła pełny żołądek. Nie mogła pozwolić sobie na utratę wagi, musiała być szczupła. Matka skrupulatnie liczyła jej kilogramy, jeden więcej i mogła zapomnieć o kieszonkowym. Poza tym sama chciała jeszcze schudnąć, nie czuła się dobrze w swoim ciele, była zbyt gruba, aby spokojnie móc pozować przed obiektywem.
-Znowu to zrobiłaś - usłyszała za sobą znajomy, męski głos. Niemożliwe. To nie mógł być on, przecież mieszkał kilometry stąd, poza tym wybrał inną
-Javi ? - podniosła się z kolan, obmywając wodą twarz - Jak tu wszedłeś? I co tu w ogóle robisz ?
-Ja... - próbował znaleźć jakieś słowa, aby uniknąć wpadki. Dziewczyna nie wiedziała o tym, że już wcześniej ze sobą rozmawiali, nie mógł jej tego zdradzić, wszyscy starali się utrzymać utratę jej pamięci w tajemnicy przed nią - Rozstałem się z nią. Zależy mi tylko na tobie
-Daruj sobie taką gadkę, nie chcę cię znać. Wyjdź z mojego domu
-Możemy porozmawiać ? Chciałem się tylko wytłumaczyć
-Tu nie ma nic do tłumaczenia, zdradziłeś mnie i wybrałeś tą zdzirę. Koniec tematu. Poza tym jesteś tylko głupim piłkarzem, nigdy nie możemy być razem
-Było nam tak dobrze, po co to psuć ?
-Trzeba było o tym pomyśleć zanim włożyłeś swojego penisa tam gdzie nie trzeba
-Zapomnijmy o tym, co ? Poza tym ktoś musi ci pomóc, bulimia to poważna sprawa
-Nie mam żadnej bulimii - powiedziała stanowczo, mijając go w drzwiach i wychodząc z łazienki - Mam już kogoś, a teraz wyjdź
-Nie kłam, dobrze wiem, że do tej pory z nikim się nie spotykasz. Brakuje ci mnie, tak samo, jak mi ciebie
-O jaki romantyzm, zaraz się popłaczę. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś podrzędny piłkarzyna. Dobrze, że mnie zostawiłeś, i tak zaczynałeś mi się nudzić
-Będę jeszcze kilka dni w Dortmundzie, gdybyś chciała...
-Nie, nie chcę. Nie mam zamiaru cię więcej oglądać.
-Powinnaś się leczyć, pójść do jakiegoś psychiatry....
-Nie jestem wariatką do chuja ! Daj mi święty spokój Martinez, między nami nigdy nic nie było i nie będzie
-Kiedyś mówiłaś coś innego... - zaczął ale szybko ugryzł się w język - Znam cię, tylko ja wiem, że w środku jesteś zupełnie inna. Tylko pozujesz na taką silną i niezależną dziewczynę, w rzeczywistości jesteś cholernie krucha i potrzebujesz kogoś, kto w końcu się tobą zaopiekuje
-Kiedy niby ci coś mówiłam  ? Chyba jak ci się przyśniło, bo tak jakby w ostatnim czasie nie raczyłeś się nawet odezwać. I tak, masz rację, potrzebuję opiekuna, Matts świetnie sprawdza się w tej roli
-O czym ty mówisz ?
-Myślałeś, że będę na ciebie czekać wieczność, dobre sobie. O, własnie przyszedł - otworzyła drzwi i pocałowała w policzek Hummelsa - Cieszę się, że już jesteś. Wybacz, że jestem jeszcze nie gotowa, ale ten idiota mi to uniemożliwił
-Javier ? Co ty tu robisz ? Nie powinieneś być w Monachium ?
-Mam tu kilka spraw do załatwienia, poza tym na razie i tak mam kontuzje
-Tak, biedny, pokrzywodzony przez los chłopiec, który już sobie idzie - otworzyła szeroko drzwi - Jak widzisz jestem zajęta, mamy z Matem plany na wieczór, więc...
-Ta...pójdę już. Zadzwoń, gdybyś jednak zmieniła zdanie
-Twoje niedoczekanie, byłeś, minąłeś, nie ma i nie będzie cię w moim życiu - rzuciło ostro, z uśmiechem triumfu na ustach i zatrzasnęła za nim drzwi. Zdezorientowany Niemiec spojrzał na nią pytająco. Nie przyszedł do Melanie, miał w planach spotkać się z Marco, z którym zresztą się wcześniej umówił.
-Wybacz przedstawienie, musiałam się go jakoś pozbyć. Mój brat powinien zaraz wrócić, uprzedził mnie, że wpadniesz. Pojechał na jakieś spotkanie, rozgość się. Eh, ubiorę się, jestem jeszcze w koszuli
-Wiesz, właściwie nie mam nic przeciwko - wyszczerzył się - Subtelnie wyglądasz - poruszył znacząco brwiami, czując jednocześnie, że jego przyjaciel w bokserkach poruszył się instynktownie. Cholera, naprawdę go podniecała.
-Masz kogoś ? - wypaliła, widząc jego rozkojarzoną minę
-Ja ? Nie, już nie
-Świetnie, muszę się jakoś odstresować, chodź na górę. Mam nadzieję, że jesteś dobry w łóżku
-Ja...e, tak, jasne, już - pobiegł szybko za dziewczyną. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale było mu to zupełnie na rękę. Melanie była piękną kobietą, seks z nią był samą przyjemnością. Właśnie wygrał los na loterii, nie przejmował się tym, jak zareaguje Marco, to jego siostra zaciągnęła go sama do łóżka, nie na odwrót. Zresztą, byli dorośli, mieli prawo robić to, co im się podoba, bez względu na konsekwencję, jakie to za sobą niesie.


                                                                                                   ***



Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Zupełnie się nie poznaję. Wcześniej potrafiłem cieszyć się życiem i czerpać z niego każdą chwilę, teraz straciłem ochotę na wszystko, nawet piłkę nożną. Wiele się przez ten czas zmieniło, czuję, jak powoli upadam coraz niżej i niżej. Chociaż tyle, że z Blair wszystko w porządku, o nią martwiłem się najbardziej. Jest moim oczkiem w głowie, wiem, że przez zabieganych rodziców może liczyć tylko na mnie. Mario przez dziewczynę nie ma teraz dla mnie w ogóle czasu, nie mam mu tego za złe, dobrze, że w końcu jest szczęśliwy. Zasłużył na kogoś wyjątkowego, kto wie, może z czasem całkiem się ustatkuje i zostanie mężem, a nawet ojcem. Sprawdziłby się w tej roli, dojrzał i nie w głowie były mu dawne wybryki. Właściwie, w całym towarzystwie tylko ja jestem sam. Może to jakaś karma ? Kara za to, co zrobiłem. Piętno odciśnięte na mojej przeszłości. Przecież naprawdę nie chciałem jej zabić, to był wypadek. Tylko dlaczego potem stchórzyłem jak dziecko ? Mogłem próbować, jakoś ją ratować, udzielić tej pieprzonej, pierwszej pomocy, a zamiast tego odjechałem z piskiem opon, zostawiając ją tam na pewną śmierć. Los codziennie stawia nas przed drogowskazami, każąc nam wybierać jedną z wielu dróg. Gubimy się ,przewracamy, ponieważ nie potrafimy korzystać z mapy, jaką podsuwa nam życie.W jednej chwili masz wszystko, aby potem nie mieć nic. Karta nigdy nie jest przekręcona na jedną stronę, zawsze muszą pojawić się złe duchy, które swymi mrocznymi szponami rozdzierają to, co najpiękniejsze. Los uśmiecha się do człowieka gdy zechce, lub śmieje się z niego, gdy temu nie jest do śmiechu. Od jego wyroków nie ma apelacji. Ulice Dortmundu są dzisiaj wyjątkowo tłoczne, stoję na przeklętych światłach, wpatrując się w lusterko. Siedzi na moich tylnych siedzeniach, jej różowa sukieneczka jest cała we krwi, wyciąga swoje malutkie rączki, aby się pochylić...
-Dlaczego mnie zabiłeś Marco ? - szepcze mi do ucha, delikatnie się uśmiechając - Nie polubiłeś mnie ? Jestem tylko małą dziewczynką, nic ci nie zrobiłam...
-Nie chciałem, wybiegłaś nagle, nie zdążyłem zahamować...
-A gdybyś jechał wolniej ? A gdybym była twoją siostrą ? Też byś mnie tak zostawił i odjechał ?
-Stchórzyłem ,ale tego nie chciałem, możesz dać mi spokój ? !
-Nie krzycz na mnie, jestem tylko dzieckiem
-Przepraszam, po prostu próbujesz wyprowadzić mnie z równowagi
-Fajny samochód - przeszła na przednie siedzenie - To ten, w którym mnie zabiłeś ? Chyba nie, tamten był sportowy, boisz się, że ktoś mógłby rozpoznać rejestracje i nim już nie jeździsz ?
-Jestem piłkarzem, ty tylko głupim, małym dzieckiem, widocznie tak miało być, nikt cię nie szuka, byłaś z sierocińca
-Jesteś bardzo niemiły, przykro mi, że mnie tak traktujesz
-Bo nienawidzę dzieci, a ty zniszczyłaś mi życie. Przez ciebie zaczynam wariować, gadam z duchem do chuja
-Nie klnij, to niegrzeczne. Poznałeś Lenę ? Ona na pewno będzie chciała mnie pomścić, jest jak moja siostrzyczka
-Nie wie kim jestem, nic na mnie nie ma, myśli, że jestem twoim kuzynem
-Byleś na moim pogrzebie, to miłe, jak się czułeś, kiedy zasypywali do ziemi moją malutką trumienkę ? Czułeś satysfakcję ?
-Tak, jednego bachora na tym świecie mniej, możesz się w końcu ode mnie odczepić ?
-Byłeś moim idolem, kochałam cię. Miałam cię za świetnego faceta i cudownego piłkarza, a ty mnie zabiłeś. Miałeś być moim bohaterem Marco.
-Nie ty jedna, wiele ludzi mnie podziwia
-Tak, wiem. A co będzie, kiedy się dowiedzą co zrobiłeś ? Stracisz wszystko
-Więc się nie dowiedzą, zmieniłem zdanie
-Kara cię nie ominie. Jeszcze się spotkamy - uśmiechnęła się i rozpłynęła w powietrzu a moją uwagę przykuł policjant stukający w szybę mojego samochodu. No tak, od dłuższego czasu blokowałem ruch. Wystarczył autograf ze zdjęciem a mężczyzna bez zbędnych pytań zakończył kontrolę. Powoli zaczynam wariować. Zwidy to już za dużo, zdecydowanie za dużo. Muszę wyjechać na jakiś urlop i odpocząć. Nie powiem Lenie prawdy, nikt nigdy nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Zbyt długo mnie to męczy, najwyższy czas o tym zapomnieć. To było tylko głupie dziecko, ja nie byłem ani pijany ani naćpany, sama wbiegła mi pod koła. Nie jestem winny. Nikt nie może mi nic zrobić, zresztą, pewnie już dawno zostawili tą sprawę. Nie wyląduję za kratami, nie jestem idiotą. Muszę znowu skupić się na piłce nożnej, jestem przecież bogiem. Czas odzyskać swoją pewność siebie. Zbrodnia była i zniknęła, przeszłość się nie liczy, raz na zawsze z nią kończę. To co było własnie zostało zamknięte i wyparte z pamięci. A co teraz ? Teraz czas się w końcu zabawić. Przygotujcie się, wraca stary, dobry Marco Reus. Tyle się ostatnio wydarzyło, że teraz musi być tylko lepiej.


                                                                                                   

I o to jednak jest. Oddaję w wasze ręce kolejny, choć niespodziewany rozdział. Bardzo długo planowałam zawiesić tego bloga, ale nie, nie potrafię, za bardzo go lubię. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i z przyjemnością przeczyta ten odcinek. Kolejny pojawi się za kilka dni, mam jeszcze miesiąc wakacji, więc zamierzam wykorzystać je na odrabianie zaległości na tym blogu. Przepraszam, za tak długą zwłokę, ale obiecuję, że wam to wszystko wynagrodzę. Tym czasem, zapraszam do lektury. Pozdrawiam i buziaki : * 

Zapraszam tez na mojego drugiego bloga : www.humbabumba.blogspot.com :)











czwartek, 24 lipca 2014

OGŁOSZENIE : )

Miśki, założyłam drugiego bloga, na którym publikować będę kolejne opowiadanie. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na : http://humbabumba.blogspot.com/ i odsyłam na razie do zakładki "bohaterowie". Jestem ciekawa co o nich jak i o samym pomyśle sądzicie. Myślę, że jeszcze dzisiaj po południu pojawi się tam nowy odcinek. I spokojnie, z tą historią nie planuję się pożegnać, tutaj także wkrótce, być może tego samego dnia, pojawi się nowy rozdział. Mam nadzieję, że z tego nadmiaru i przepychu nie zacznie mieć dość mojej twórczości ! :D
Ściskam i całuje : *

wtorek, 15 lipca 2014

15. " I just want to be a hero..."

Otworzył drzwi od strony pasażera i wziąwszy swoją dziewczynę pod rękę skierował się do drzwi rodzinnego domu. Budynek w niczym nie przypominał jego apartamentowca w centrum. Drobny domek na obrzeżach, otoczony wokół kwiatami tworzył atmosferę ciepła i serdeczności. Nie tętnił bogactwem, lecz ciszą i sielanką, charakterystyczną dla niewielkich wiosek. Mario widział, że Nereida jest zestresowana, więc delikatnie cmoknął ją w skroń, dodając otuchy. Nie obawiał się reakcji mamy, od zawsze była jego najlepszą przyjaciółką, do tego bardzo tolerancyjną
-W końcu jesteście - uśmiechnęła się do nich drobna kobieta, wychodząc im na przeciw - Pierwszy raz punktualnie, nie poznaje cię synku - uściskała go serdecznie - Siadajcie, już podaję obiad - ruchem ręki wskazała na ogrodowy stół, sama szybko kierując się do środka
-Może pójdę jej pomóc ?
-Usiądź, spokojnie, to moja mama, wszystko ma zorganizowane - uśmiechnął się, odsuwając dziewczynie krzesło i masując delikatnie jej ramiona, kiedy usiadła - Nie stresuj się tak, ona nie gryzie. Oddychaj świeżym powietrzem, w Dortmundzie go nie ma - dodał ze śmiechem
-Strasznie mi się tu podoba, taka cisza, spokój....Musiałeś mieć naprawdę cudowne dzieciństwo
-Mama dbała o to, żeby niczego mi nie brakowało. Nie rozglądaj się, mój ojciec nie nadejdzie, nawet go nie znałem - westchnął, zajmując miejsce obok niej
-Ale...
-Tak, tak, wiem, zawsze używałem liczby mnogiej, kiedy mówiłem o rodzicach, ale nie chciałem wyjść na głupka, którego nie chciał nawet własny ojciec
-Nie mów tak - złapała go za rękę - Nawet nie wyobraża sobie co stracił
-Zresztą, nie mam prawa narzekać, ty straciłaś obojgu, a wciąż jesteś silna
-Zniszczyli mi życie, które teraz ty każdego dnia układasz w całość - spojrzała mu głęboko w oczy i delikatnie pocałowała
-Mam nadzieję, że będzie ci smakowało, to ulubiona potrawa mojego dzieciaka - starsza kobieta wyłoniła się zza pleców Mario i zmierzwiła mu włosy, podając do stołu
-Ma pani śliczny ogród
-Dziecko, nie paniuj mi tu, jesteś dziewczyną mojego skarbu, traktuję cię jak rodzinę - uśmiechnęła się serdecznie - Jestem po prostu Hellen
-Cieszę się, że mogę w końcu poznać bohaterkę mojego mężczyzny. Wiele mi o pani...tj tobie opowiadał
-Mam nadzieję, że nie o pulpetach, które tak w niego wciskałam
-Maamo, nie mów o nich, wciąż mam odruch wymiotny na samą myśl - roześmiał się
-W końcu sobie znalazłeś normalną dziewczynę, spokojnie kochana, nie musisz chować tatuaży, wolę to niż wystające żebra jego byłych
-Mamo !
-No co, co, nie krzycz na mnie, myśli że jak karierę zrobił, to głos na matkę podnosić może, pf - uśmiechnęła się - Zostaniecie chociaż na kilka dni ?
-Jutro rano mam trening, wieczorem muszę być w Dortmundzie
-Całkiem o matce zapomniał, tylko mu ta piłka w głowie
-Ciebie mamusiu kocham bardziej
-Tylko tak mówisz, ale kop sobie, kop. Co u mojego drugiego dziecka ?
-Melanie wróciła całkiem do normalności, więc jest szczęśliwy
-Też przydałaby mu się jakaś normalna kobieta, a nie ta rozpieszczona dziewuszka u boku
-Ostatnio miał dużo na głowie, nie ma czasu na dziewczyny
-Wy wszyscy wiecznie czymś zajęci. Dba o ciebie chociaż ten mój syn czy cię tylko wykorzystuje biedną?
-Dba. Jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego poznałam. W pewnym sensie uratował mi życie - uśmiechnęła się
-Czyli nie wychowałam go tak źle, to dobry chłopak, czasem tylko trzeba go na ziemię sprowadzać
-Mieszka pani tutaj sama ?
-Tak, ale to mała wieś, każdy każdego zna, wciąż ktoś mnie odwiedza
-Jeśli chcesz...- zaczęła nieśmiało - Eh, pomyślałam, że może wybierzemy się jutro razem na mecz Mario ?
-Ej, nie, będę się podwójnie stresował
-I podwójnie zdobywał bramki kochanie. Chętnie spędzę więcej czasu z twoją mamą, może poznam jakieś twoje mroczne sekrety z dzieciństwa - zaśmiała się
-No dobrze, w sumie byłoby mi wtedy tak milutko i cieplutko na sercu. Przyślę po ciebie kierowcę o 15 jakoś, hm ?
-Nie trzeba, ja chętnie sama po nią przyjadę, i tak nie mam jutro nic do roboty
-Złotą tą kobietę masz, złotą, w końcu nie muszę się o ciebie zamartwiać bo wiem, że o ciebie zadba. Możesz się jej oświadczyć, chociaż znając ciebie to z 10 lat będzie musiała pewnie czekać
-Wcale nie, ej. Poza tym to ma być wyjątkowa chwila, niespodziewana
-No i nie jesteśmy długo razem, mamy jeszcze czas
-Ja i tak wiem, że będziesz jego żoną. Ale to dobrze, dobrze, może jakimś cudem doczekam się jednak wnuków
-Mamo, galopujesz strasznie
-Oj no, stara się już robię, nudzę się tu, mógłbyś w końcu coś zadziałać w tym łóżku
-Nie słuchaj tej kobiety, naprawdę, słońce mocno jej musiało przygrzać
-A, właśnie, wcześniej wspomniałaś coś o dzieciństwie, może chciałabyś ze mną oglądnąć jego zdjęcia ? Mam mnóstwo albumów, przeglądam je wieczorami
-Bardzo chętnie
-Mamo, niee
-Ty kochanie nie masz nic do gadania, zajmij się czymś, albo trawnik mi w końcu skoś - uśmiechnęła się, biorąc Nereidę za rękę i kierując się w nią do środka. Goetze ze śmiechem pokręcił głową. Nie spodziewał się, że ich pierwsze spotkanie tak dobrze pójdzie. Nereida zdecydowanie przypadła do gustu jego mamie a on nie musiał się już martwić o to, czy znajdą wspólny język. Nie chcąc przeszkadzać w ich integracji, skierował się do szopy, w poszukiwaniu kosiarki. Siłując się z wyciągnięciem maszyny, obserwował przez płot jego wieloletnią sąsiadkę. Była od niego rok młodsza i w dzieciństwie spędzali razem każdą wolną chwilę. W liceum byli nawet parą, ale dziewczyna zniknęła bez słowa na kilka miesięcy przed końcem roku. Miał do niej żal, że wyjechała i nawet się nie pożegnała. Nie widział jej od tamtej pory, w sumie prawie ponad 3 lata. Razem z siostrą i kierowcą przenosiła z taksówki walizki. Odstawił kosiarkę i podszedł bliżej. Chciał krzyknąć jej imię, aby się przywitać, ale uprzedził go kilkuletni chłopiec, rzucający jej się w ramiona, wołając przy tym mamo. Dziecko na oko miało jakoś ponad 2, może 3 lata i łudząco przypominało małego Mario. Czyżby to ciąża była powodem wyjazdu dziewczyny ? Jeśli tak, to Mario Goetze właśnie stał i obserwował nie tylko jej, ale także i swojego własnego syna.


                                                                                                    ***



Przekręcał się z boku na bok, usiłując zlekceważyć szmery dobiegające z kuchni. Kiedy hałas robił się coraz większy, zerwał się z łóżka i ostrożnie skierował na dół. Widocznie zapomniał zamknąć okno i jakiś kot dostał się przez nie do środka. Mijając garderobę zobaczył swoje odbicie w lustrze, na którym chwile później pojawił się krwawy napis "MORDERCA". Przerażony wybiegł na korytarz, rozglądając się wokół. Wcześniej białe ściany, ociekały teraz czerwonymi stróżkami krwi. Wpadł z krzykiem do kuchni, nerwowo przeszukując szafki. Oparł się o blat, przytrzymując w ręku nóż. Czarne cienie wirowały wokół a wiatr otwierał swoją siłą wszystkie okna i drzwi. Zjawy były coraz bliżej a każda z nich przeobrażała się w postać małej, zakrwawionej dziewczynki, wołającej o pomoc.
-Marco ! Marco, obudź się, to tylko zły sen
-Hm ? - wymamrotał jeszcze na wpół przytomny, porywając się do pozycji siedzącej
-Zacząłeś krzyczeć przez sen
-Ta...miałem koszmar
-Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Idź pod prysznic, cały się zgrzałeś przez to
-Przepraszam, idź się połóż, dopiero co wyszłaś ze szpitala
-Przyniosę ci szklankę z wodą. Już w porządku ?
-Tak, nic się nie dzieje, głupi sen. Wracaj do siebie
-Mogę przy tobie posiedzieć, jeśli chcesz
-Nie, nie trzeba. Pójdę się wykąpać, zimna woda dobrze mi zrobi
-Może masz gorączkę ? Pewnie przeziębiłeś się na treningu
-Mówiłem już, nic mi nie jest, idź spać, nie panikuj tak siostrzyczko - wymusił uśmiech i szybko skierował się do łazienki. Od razu wszedł pod prysznic, ustawiając gęsty strumień, zimnej wody, spływającej po jego głowie i rozgrzanym ciele. Koszmar sprzed miesięcy znów powrócił, dokładnie w takiej samej postaci jak zwykle. Im dłużej tłumił w sobie mroczny sekret, tym bardziej ten niszczył go od środka. Nie było żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Jeśli się przyzna, zaprzepaści całą swoją karierę. Jeśli zaś tego nie zrobi, wyrzuty sumienia zjedzą go od środka. Sprawa powoli zmierzała ku końcowi, śledczy pozbawieni dowodów jak najszybciej chcieli pozostawić ją niewyjaśnioną, mając na głowie istotniejsze sprawy. Z prawnego punktu widzenia nic nie było mu już w stanie zagrozić. Wciąż odsuwał od siebie myśl od zbrodni, ale ta jak bumerang powracała w postaci upiornych koszmarów sennych. Sam nie widząc dlaczego, poczuł nagle chęć spotkania z Leną, przybraną siostrą dziewczynki z wypadku. Musiał się jej w końcu przyznać, że to własnie on jest tym znanym piłkarzem, którego dziecko tak uwielbiało a bajka o kuzynie to zwykła bujda. Jakoś jej to wytłumaczy, ryzyko, że kobieta nabierze jakichkolwiek podejrzeń jest znikome. Poza tym od dziecka wierzył w przeznaczenie, skoro los postawił ją na jego drodze, niosło to za sobą jakiś szczególny, być może wielki cel. Wrócił do łóżka, wysyłając do Kawęckiej wiadomość, z prośbą o spotkanie. To była jedyna szansa na powrót do normalności i zamierzał ją wykorzystać. Uśpi w końcu gryzące go wyrzuty sumienia, których później nie rozbudzi nawet najgłośniejszy krzyk serca.




Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i za to, że wciąż ze mną jesteście. Zamiast się tłumaczyć z ponownie długiej nieobecności i krótkiego rozdziału, za co oczywiście ponownie przepraszam, napiszę tylko jedno, najważniejsze stwierdzenie, licząc, że te mistrzostwa dostarczyły wam równie pięknych emocji co mi  : 

Deutschland Weltmeister 2014 ! ! ! < 3 



sobota, 7 czerwca 2014

14. "Listen to the wind of change..."

Marco wszedł do sali siostry i usiadł obok jej łóżka. Wcześniejszy krzyk dziewczyny spowodowany był koniecznym do badania dotykiem lekarza, który po ówczesnych doświadczeniach, budził u Melanie przerażenie i paniczny lęk. Reus delikatnie cmoknął czoło nastolatki, obserwując jej spokojny sen. Zdiagnozowano u niej amnezję wsteczną, przez którą nie pamiętała nic, co wydarzyło się w przeciągu minionego półrocza. Silne przeżycia, stres i emocjonalny szok sprawiły wyparcie z jej mózgu wszelkich, zwłaszcza przykrych doznań, co w obecnej sytuacji, działało na ogromną korzyść.
-Co się stało ? - wymamrotała delikatnie
-Uderzyłaś się w głowę na imprezie
-Jestem w szpitalu ?
-Tak, przytrzymają cię na obserwacji i wypiszą do domu
-Cholera, czyli mam na sobie okropną, szpitalną koszulę - usiadła - Lusterko
-Hm ?
-Daj mi moją torebkę, szybko
-Melanie, połóż się, urazy głowy to nie przelewki
-Nic mi nie jest, poza tym panikujesz jak zwykle. Ktoś oprócz ciebie mnie widział ? Przecież nie mogę się pokazywać w takim stanie. Cholera, jak ja wyglądam - jęknęła - Musiałam naprawdę dużo wypić. Wargę też sobie na imprezie uszkodziłam ?
-Tak, poślizgnęłaś się przy basenie, dlatego jesteś trochę poobijana
-Co za wstyd, mam nadzieję, że nikt ważny tego nie widział - poprawiła szybko włosy i zaczęła sobie robić makijaż - Nie patrz tak, przynieś mi coś do picia
-Trzymaj
-Już lepiej. Poza ty nie lubię szpitali, nie chcę tutaj długo siedzieć. A jeśli już, to przenieś mnie do prywatnej kliniki, tata to na pewno poprze. Jego córeczka nie może przebywać w zwykłym, podrzędnym szpitalu. Nie mówiąc o tobie, jesteś gwiazdą. Nikt nie robił nam wcześniej żadnych zdjęć ? Wyszłabym okropnie, potem nie pokazałabym się przecież na ulicy
-Jasne siostrzyczko, wszystkim się zajmę - westchnął ciężko - Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale cieszę się, że wróciłaś do normalności
-A coś było ze mną nie tak ? Sugerujesz, że jestem wariatką ?
-Nie, po prostu cieszę się, że nic ci nie jest po tym uderzeniu
-Nie chcę mi się tutaj leżeć, miałam lecieć do Francji na zakupy
-Odpocznij, jutro pewnie cię wypiszą
-Mam przez całą noc przebywać w tak obskurnym miejscu jak to ?
-To nowoczesny szpital, wiesz ?
-I tak musi być beznadziejny, skoro jest publiczny, a nie prywatny
-Kocham cię siostrzyczko, wiesz ?
-Oczywiście, że wiem, gdybyś mnie nie kochał, to już dawno bym się ciebie pozbyła - zaśmiała się - Mnie każdy kocha, nie pamiętasz ?
-Nigdy o tym nie zapominam
-Gdzie mój i pad ? Laptop ? Jak mam tu niby leżeć odcięta od świata ? Poza tym jestem głodna, mają tu sałatkę śródziemnomorską ?
-Nie wiem, pewnie nie, zamówię ci
-Powinni sami mi to zaproponować. Kiedy masz mecz ? Czuję się, jakbym dawno na żadnym nie była. Właściwie piłka nożna ma tylko sens wtedy, kiedy gracie bez koszulek, ale to inna bajka. A, właśnie, Bender próbował mnie ostatnio podrywać, przekaż mu, że nie ma szans, nawet jeśli ma brata bliźniaka i lubię trójkąty
-Jasne, przekażę
-Jaki ty jesteś dla mnie milutki dzięciole, chyba częściej muszę lądować w szpitalu. Gdzie są rodzice ?
-Tata dalej jest w delegacji, ale dzwonił i kazał przekazać, żebyś dochodziła do siebie
-Mówiłeś, że byłam pijana ?
-Nie, poślizgnęłaś się w łazience
-I dobrze, jeszcze odciąłby mi kieszonkowe i musiałabym być biedna. Właściwie wtedy zawsze mogę skorzystać z twoich kart kredytowych, ale rodziców jakoś tak łatwiej się okrada niż ciebie. Muszę iść do fryzjera, nie wiem jak ja mogłam w ogóle tak zapuścić swoje końcówki
-Dobrze się czujesz, nic cię nie boli ?
-Nie, nie jestem staruszką
-I tak się prześpij, szybciej zleci ci pobyt tutaj wtedy
-Przywieziesz mi moje rzeczy ? Przecież nie mogę chodzić w szpitalnej koszuli, jest okropna. Nie wiadomo kto ją wcześniej nosił, ble
-Przywiozę ci ubranie jakieś i tego laptopa
-I nie zapominaj o sałatce, i woda, ale pamiętaj, że lubię tylko...
-Tak, wiem, lekko gazowaną. Trzymaj, zostawię ci na razie swój tablet, żebyś się całkiem nie zanudziła
-A, i Marco, błagam, pospiesz się, bo naprawdę zaraz zwymiotuję przez myśl, że ktoś wcześniej nosił to co ja mam teraz na sobie
-Jasne, zaraz powinienem się tutaj pojawić
-A jeśli Goetze jak zwykle siedzi w twoim mieszkaniu, i cię w nim na dłużej zatrzyma, to powiedz mu, że obetnę mu jaja, których i tak nigdy nie miał
-Przekażę, na pewno się ucieszy
-Marco, sprawdzałam, wierz mi, nie ma. Idź już, bo zwariuję
-Do zobaczenia - uśmiechnął się i wyszedł zadowolony z jej sali. Melanie nie pamiętała zupełnie nic z tego, co się wcześniej wydarzyło i była taka sama, jak dawniej. Była jego kochaną, rozpieszczoną i cholernie pewną siebie siostrą, za którą tak tęsknił. Nie mógł wcześniej znieść tego, jak wiele wycierpiała, a teraz to wszystko nagle zniknęło. Nie spodziewał się, że los się do nich aż tak uśmiechnie, widocznie wygrali jakiś los na loterii. Wysłał wiadomość do wszystkich jej i swoich przyjaciół, aby wiedzieli co się stało i nie wspominali młodej Reus o utracie pamięci. Miał na sumieniu kolejny sekret, tym razem dużo lżejszy do zniesienia niż ten, który wciąż nie pozwolił mu spać po nocach i przypominał, że jest mordercą.

                                                               
                                                                                        ***      


Znudzona Lena przeglądała kolejne strony notatek, modląc się w duchu, aby jak najszybciej zaliczyć wszystkie egzaminy. Nie potrafiła się na niczym skupić, cały czas mając przed sobą dzisiejszą prasę, która aż krzyczała do niej okładkami z Robertem i seksowną dziewczyną w windzie. Na całym świecie mówiono tylko o tym, a filmik, który zarejestrował przygodny seks piłkarza, krążył po sieci ze zwrotną prędkością i błyskawicznie rosnącą liczbą wyświetleń. Dawno nie miała żadnego kontaktu z Lewandowskim, nie miała pojęcia o tym, że chłopak może mieć jakieś problemy w małżeństwie. Martwiła się o to, co musi przeżywać teraz Wojtek, w końcu był jego najlepszym przyjacielem, być może był w to jakoś zamieszany. Od kilku godzin trzymała w dłoni telefon, bijąc się z myślami, czy aby na pewno powinna do niego zadzwonić. Zazdrościła Nereidzie, że tak dobrze układa jej się z Mario, czując jednak, że ta coraz bardziej się od niej przez to oddala. Nie miała jej tego za złe, cieszyła się, że dziewczyna w końcu się otworzyła i była naprawdę szczęśliwa. Westchnęła ciężko i pod wpływem jakiegoś szybkiego impulsu, nacisnęła zieloną słuchawkę, wybierając numer do bramkarza
-Lena ? - odebrał już po pierwszym sygnale - Coś się stało ? Jesteś w szpitalu ? Coś ci grozi ? - zasypał ją na starcie pytaniami
-Nie, nie, spokojnie, wszystko w porządku. Chciałam się dowiedzieć, co u ciebie ?
-Przyleciałem przed chwilą do Dortmundu, muszę spróbować naprawić coś, co ktoś inny spieprzył
-Czyli to co mówią to prawda, tak ?
-Niestety. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Tęsknię za tobą
-Pomyślałam, że może chciałbyś pogadać, ty, albo Robert...
-Zawsze masz dobre serce. Moglibyśmy się spotkać ?
-Ja...tak, właściwie czemu nie. Tylko jutro, dobrze ? Dzisiaj naprawdę muszę uczyć się do egzaminów
-Brakuje mi ciebie. Jego też, pokłóciliśmy się, nie wierzył mi, że Anka go zdradza
-Sam wiesz, dlaczego zniknęłam z twojego życia
-Tak, wiem, wiem że jestem idiotą. Chciałbym to jakoś naprawić
-Po prostu porozmawiamy, dobrze ? Jak przyjaciele
-Zmieniłem się, dużo zrozumiałem, naprawdę. Spróbuję nie zachowywać się jak dzieciak
-Wojtek, nie przez telefon
-Myślałem, że całkiem cię straciłem, nawet nie wiesz co teraz czuję...
-Proszę, nie teraz, jutro mam ważny egzamin
-Masz rację. Pogadamy jutro, dzisiaj jadę...
-Przepraszam, muszę kończyć, umówimy się jutro - powiedziała i szybko się rozłączyła, uśmiechając się do Nereidy i Mario, którzy właśnie weszli do jej pokoju
-Pomyśleliśmy, że zgłodniałaś i wpadliśmy z kolacją - wyszczerzył się Mario, podnosząc ku górze pudełko pizzy
-Nie spodziewałam się, że tu dzisiaj wpadniecie
-Nie mogę znieść jęków mojej kobiety, więc pomyślałem, że to najwyższa pora, żeby zobaczyła się ze swoją przyjaciółką
-Ej, nie jęczę - szturchnęła go - Poza tym sami jesteśmy cholernie głodni, więc chodźmy już do kuchni, jeeść - zaśmiała się, całując Mario
-Dawno jej takiej szczęśliwej nie widziałam, cieszę się, że jesteście w końcu razem - uśmiechnęła się, udając się z nimi do kuchni
-Przy mnie każda kobieta jest szczęśliwa. Ja po prostu się na was znam i wiem, jak was uszczęśliwić. Jedzenie, seks i błyskotki, to droga do serca każdej ślicznotki
-Goetze, przestań, błagam, po prostu przestań
-Widzisz, jak mnie kocha ?
-Jestem głodna a ty mnie denerwujesz, więc zaraz cię po prostu uduszę z tej miłości
-Lubię te twoje perwersje, ah, szalona i dzika ta moja kobieta, mrau - zawarczał
-Lena, nie zdziw się jak mnie kiedyś wsadzą za zabójstwo
-Nie zabiłabyś mnie kochanie, wyładowujesz całą złość na mnie w łóżku
-Mario !
-Oj no, przecież nie będę kłamał - objął ją - Przeszkodziliśmy ci w nauce, co ?
-Tylko troszkę
-Nie ucz się tyle, mózg ci urośnie a potem wybuchnie i i tak cała ta wiedza pójdzie na marne
-Myślę, że to tak nie działa
-Nie ? A, to w końcu mogę się zacząć uczyć
-Przydałoby ci się - westchnęła Nereida - Zjemy i się zmywamy, żebyś nie musiała nas znosić
-Nie, nie, zostańcie jeszcze, i tak mam przerwę od nauki
-Na seks ?
-Tak Mario, pragnę trójkąta z wami, już mi mokro
-Przecież wiem, widzę, czuję, fantazjuję...Masz duże łóżko ? - wyszczerzył się, poruszając znacząco brwiami
-Idiota, no idiota, nie wiem w ogóle dlaczego ja z tobą jestem
-Bo cię kocham
-Jak Irlandię ?
-Nie wiem, nigdy tam nie byłam
-To polecimy, wszędzie polecimy, będziemy jak szaleni i dzicy podróżnicy, boso przez świat...
-Boso to my idziemy spać, zjadłeś, więc na prawo proszę
-Wybacz, ale zostawimy cię tu na chwilę bo moja wspaniała kobieta właśnie poczuła na mnie ochotę i chce mnie zaciągnąć do łóżka - wyszczerzył się
-Pewnie Mario, to właśnie chcę teraz z tobą zrobić, dziki i szalony seks - pociągnęła go za sobą za rękę do swojego pokoju
-Widzisz, mówiłem - krzyknął zza drzwi, wchodząc zadowolony do środka
-No, a teraz się połóż a ja wychodzę - zaśmiała się, zamykając go w pokoju
-Ej, ej, co jest ? Ja się tak nie bawię
-Połóż się, śnij i fantazjuj dalej o mnie, ja muszę pogadać z Leną
-Lena, weź jej coś zrób, otwórzcie mnie !
-Nie kochanie, mamy czas dla siebie dzisiaj, babski wieczór, ty śpisz
-A sisiu ?
-Masz tam drzwi do łazienki, spokojnie, potem ci podrzucę jedzenie, nie zginiesz
-Jesteście beznadziejne, w ogóle się tak nie bawię
-Też cię kocham Mario - krzyknęła i usiadła obok przyjaciółki w kuchni - Chcesz pogadać ?
-Mhy...
-Wojtek ?
-Skąd wiesz ?
-Bo cię znam i umiem czytać ci w myślach - wyciągnęła z szafki wino - Więc, od początku....
Rozmawiały ze sobą przez kilka godzin, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami tak jak dawniej. Brakowało im tego, ostatnio miały dla siebie mało czasu, obydwie potrzebowały szczerej pogawędki i wyrzucenia z siebie zarówno pozytywnych jak i negatywnych emocji. Wiele się zmieniło w ich życiu, Nereida zrobiła ogromny krok ku "normalności" Otworzyła się przed Mario, co było najlepszą decyzją w jej życiu. Nie bała się już mężczyzn a dotyk Goetze sprawiał, że czuła się bezpiecznie a nie miała ochoty uciekać czy zamykać się w sobie. Ich związek powoli dojrzewał a ona w końcu spełniała swoje marzenia i była po prostu szczęśliwa. W najbliższym czasie czekało ją pierwsze spotkanie z rodzicami Mario. Obawiała się, że to jeszcze za wcześnie, ale najpierw piłkarz, a teraz przyjaciółka utwierdzili ją w przekonaniu, że nadaje się na przyszłą synową a wyrozumiali państwo Goetze na pewno ją zaakceptują i przyjmą z otwartymi ramionami. Lena natomiast postanowiła zaryzykować, wysyłając do Szczęsnego wiadomość, z godziną i miejscem jutrzejszego spotkania. Obydwie obdarzyły zaufaniem mężczyzn, nie licząc się z późniejszymi konsekwencjami i nie przewidując tego, jak wiele spraw może to skomplikować.



Zbliżają się Mistrzostwa Świata, więc uznałam, że to najlepsza okazja, aby powrócić na dobre. Poza tym wielkimi krokami nadchodzi sesja i jak każdy szanujący się student, będę robić wszystko, co nie związane z nauką. Ale przede wszystkim, czytając wczoraj Wasze opowiadania uświadomiłam sobie, jak mi tego brakuje i jak się za tym stęskniłam. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się w końcu powrócić na dobre i że znajdą się jeszcze chętni do czytania moich wypocin :) Od razu zapowiadam, że nadrabiam zaległości na Waszych blogach a bonbonfraise ponownie zagości w komentarzach bloggerek :) Rozdział mocno przejściowy, więc pewnie nudny, ale jak same wiecie konieczny do budowania napięcia w kolejnym. Cóż, życzę więc miłego czytania i pozdrawiam. Poza tym dzięki za wszystkie ciepłe słowa. Buziaki ! :*

środa, 25 grudnia 2013

13. 'Miłość cierpliwa jest....' Wielki powrót :)

Robert stanął jak wryty, obserwując obściskującą się z własnym kuzynem żonę. Anka nie zauważyła jego obecności, więc w najlepsze kontynuowała swoją grę z kochankiem. Czułe pocałunki, pieszczoty i ten uśmiech rozkoszy na jej twarzy...Nie miał zamiaru im przerywać, wyszedł po prostu bez słowa, łapiąc najbliższą taksówkę. Teraz nie miał już wątpliwości, że Wojtek mówił prawdę. Przez swoją zaślepioną miłość stracił najlepszego przyjaciela. Próbował się do niego dodzwonić, niestety bezskutecznie. Dopiero kiedy kierowca poprosił go o adres, Robert zdał sobie sprawę z tego, że tak właściwie nie ma do kogo jechać. Mario był na upragnionej randce, Marco wciąż leżał w szpitalu, przy okazji zamartwiając się o siostrę. Był tylko Wojtek, jego Wojtek. Nie dziwił się, że nie chciał z nim rozmawiać, sam postąpiłby w podobny sposób. Podrzucił taksówkarzowi adres jednego z dortmundzkich barów, chwilę później będąc już na miejscu.
-Smutny ? - uśmiechnęła się do niego znana dziennikarka, podsuwając mu drinka
-Aż tak widać ? - westchnął, siadając przy barze
-Delikatnie rzuca się w oczy
-Mam dzisiaj zły dzień. Bardo zły
-Witaj w klubie - mrugnęła do niego - Stawiam na problemy z żoną ?
-Wkrótce byłą
-Aż tak ?
-Tak, rozwodzimy się, leć i powiedz o tym całemu światu, albo sprzedaj to dla swojego szefa, żeby dostać awans
-Jestem dziennikarką w określonych porach dnia, tym razem jestem po prostu kobietą - uśmiechnęła się
-Szczerze mówiąc mam to gdzieś - wzruszył ramionami, bawiąc się szklanką z whisky - Masz kogoś ?
-Już nie, rozstaliśmy się jakiś czas temu, konflikt interesów
-Zdradziłabyś kiedyś swojego faceta, co ?
-To zależy. Chłopaka jeszcze pewnie tak, męża wątpię
-Zresztą, po co pytam, wszystkie jesteście pewnie takie same
-Nie kotku, ja jestem wyjątkowa - puściła mu oczko, seksownie poprawiając kosmyk opadających włosów. Już od jakiegoś czasu polowała na tego piłkarza, a z racji tego, że był ślepo zakochany w Ance, ciężko było jej dodać go do swojej kolekcji. Znana była głównie z pikantnych romansów ze sportowcami, ale nie przejmowała się tym zbytnio, podobała się jej rola utrzymanki. Poza tym łatwiej było jej się wybić w ten sposób. Kuła żelazo, póki gorące. - Dlatego chętnie potowarzyszę ci w twojej niedoli - dodała, delikatnie głaszcząc go po ramieniu
-Straciłem przez nią najlepszego przyjaciela, a ona tak po prostu zabawia się z facetem w naszej sypialni. W dodatku jest w ciąży, wątpię, ze mną - pociągnął kolejny, spory łyk alkoholu. Potrzebował tego, musiał po prostu przestać o tym myśleć. Oderwać się od świata, od tego wszystkiego, co zaczynało dziać się wokół. Było fatalnie, a doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to dopiero początek.
-Nie wyobrażam sobie, jak mógł jej nie wystarczać taki ktoś jak ty
-Taki jak ja to znaczy ? Nie znasz mnie, nie wiesz jaki jestem, nikt nie wie, kurwa
-Być może. Ale jak dla mnie jesteś po prostu seksownym, do tego intrygującym, niewątpliwie zdolnym i wrażliwym facetem, z którym nigdy, ale to nigdy nie wolno się nudzić. Reasumując, tylko idiota by z ciebie zrezygnował
-Chcesz mnie po prostu przelecieć, co ?
-Troszkę uraziłeś moją godność, wiesz ?
-Wybacz. Po tych wszystkich akcjach przestaję wierzyć w to, że istnieje jakakolwiek bezinteresowność
-Mogę to jakoś naprawić ? - przegryzła zmysłowo wargę, ssąc cytrynę po wypiciu tequili
-Nie rób tak
-Nie ? - usiadła na nim okrakiem ? - A dlaczego ? - uśmiechnęła się
-Bo ja jestem pijany, a ty cholernie seksowna
-Podoba mi się to równanie - wyszeptała mu na ucho, delikatnie szczypiąc go pocałunkiem w szyję
-I nie chcę zrobić czegoś, czego potem mogę żałować
-Gwarantuję ci, że nie będziesz miał czego. Nie ze mną - uśmiechnęła się, wkładając dłonie pod jego koszulkę
-Nie mogę...
-Owszem, możesz. Nawet twoje ciało to potwierdza - mrugnęła, schodząc niżej i łapiąc go za krocze
-Robi się tam coraz bardziej ciasno
-Myślę, że mogę się tym zająć
-Mhy, na pewno dostaniemy jakiś pokój na górze - delikatnie przejechał palcami po jej plecach. Wiedział, że postępuje źle, ale złamane serce i promile we krwi zrobiły swoje. Dawno nie pił alkoholu, nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak szybko popłynie i straci kontakt z rzeczywistością. Wziął dziewczynę na ręce i wsiadł do windy. Nawet nie czekali z tym, żeby znaleźć się na piętrze hotelu. Zrzucili z siebie ubrania, namiętnie i łapczywie całując poszczególne części ciała. Lewandowski nie przykładał do tego zbyt dużej wagi, po prostu musiał się wyżyć i nic więcej. Żadnych uczuć czy przywiązania, po prostu zwykły, szybki numerek w windzie. Skoro Anka mogła zabawiać się w ten sposób, on też miał prawo do przyjemności. Nie zdawał sobie jednak wtedy sprawy , że seks w tak publicznym miejscu, jak winda nigdy nie może przynieść niczego dobrego, i że nagranie z zamontowanych w niej kamer następnego dnia pojawi się w sieci, przyczyniając się do ogromnej, medialnej burzy.


                                                                                                      ***




To był dla Mario wyjątkowo udany mecz. Nie tylko zdobył dwa gole, ale zaliczył również na swoim koncie trzy asysty. Śmiało można było rzec, że tym razem zespół wygrał głównie dzięki niemu. Zadowolony ze swojej dyspozycji, odbierał gratulacje od przyjaciół. Z szerokim uśmiechem na ustach i w podskokach dotarł do szatni.
-Niezły mecz fajtłapo - uśmiechnęła się do niego Nereida, czekając przy drzwiach
-Wszystko dzięki tobie, przynosisz mi szczęście - wyszczerzył się, wrzucając swoją koszulkę do środka
-Ktoś będzie musiał po tobie potem posprzątać,wiesz ? Poza tym schowaj ten grubiutki brzuch, sadełko ci faluje
-To nie sadełko, to erotyczna powierzchnia użytkowa, jeśli chcesz, to mogę się nią z tobą podzielić
-Chyba nie w tym życiu
-Wygrałem mecz, więc teoretycznie należy mi się jakaś nagroda
-Dostałeś za niego dużo pieniążków na konto
-To nie nagroda, to zapłata.Nagrody oczekuję od ciebie
-Czy ja wyglądam jak maszyna losująca Lotto ?
-Nie, chociaż, biodra w sumie masz takie szerokie jak kulka
-Götze, idź się wykąp, bo śmierdzisz
-Powinno cię to podniecać - mrugnął do niej
-Gdybyś był seksownym, wysokim i umięśnionym ogrodnikiem to cóż, być może. Ale jesteś niski, gruby i brzydki, więc przykro mi, ale nie
-Ja i tak wiem, że na mnie lecisz
-Wmawiaj to sobie. Naprawdę nie mam dużo czasu ii jeśli się nie pospieszysz, to pojadę do pracy a nie na kolację z tobą
-A planowaliśmy jakaś kolację ?
-Jeśli nie to cóż, gratuluję meczu i zbieram się
-Przecież żartowałem no, spokojnie, spokojnie, proszę mi tu od razu foszków nie strzelać
-Zawsze się tak gramolisz, co ?
-Zawsze  ! ! - krzyknął ktoś z szatni
-Tak myślałam - westchnęła - Naprawdę tracę cierpliwość, idź się przebierz i wychodzimy
-To ja jestem mężczyzną w tym związku, ej
-Po pierwsze, nie ma żadnego związku. Po drugie, jesteś metroseksualny jak każdy piłkarz
-Słyszeliśmy ! ! - znowu dodał ktoś z szatni
-Obraziłaś mnie i moich kolegów, zostaniesz surowo ukarana
-Zjedz snickersa bo strasznie gwiazdorzysz. I naprawdę idź już, po prostu idź i się przebierz - pokręciła głową i pchnęła go do środka szatni
Broniła się sama przed sobą, ale ten chłopak naprawdę coraz bardziej zaczynał się jej podobać. Był uroczy, na swój sposób oczywiście. Biło od niego jakieś wewnętrzne ciepło, które sprawiało, że się go nie bała. Pierwszy raz patrzyła na mężczyznę jak na kogoś, kto mógłby być dla niej oparciem, a nie kimś, kto będzie ją bił czy poniżał. Wiedziała, że było jeszcze za wcześnie na to, aby w pełni mu zaufać, ale czuła, że wkrótce uda jej się przed nim otworzyć. Rozglądnęła się wokół, na większość piłkarzy czekały jakieś żony, dziewczyny, być może i kochanki. Wszystkie w nienagannych fryzurach, makijażu i ubraniach od najdroższych projektantów. Wyróżniała się na ich tle. Wprawdzie spędziła wyjątkowo dużo czasu przed lustrem i jak nigdy wybierała strój przez kilka godzin, ale tanie ubrania z promocji nigdy nie będą prezentować się jak te z najwyższej, górnej półki. Z zakłopotaniem wpatrywała się w podłogę, nerwowo bawiąc kosmkami swoich włosów. Te również były zwyczajne, proste, krótkie, układane w kilka minut. Ona cała była zwyczajna i prosta, za prosta. Taki ktoś jak Mario potrzebował u swojego boku modelki, aktorki, być może i znanej gwiazdy porno, ale nie jej, zwykłej, szarej obywatelki. Nie mogła ofiarować mu od siebie nic, nawet seksu. Właśnie, seks, ktoś taki jak on na pewno potrzebuje go po każdym meczu, aby rozładować napięcie i adrenalinę. Ona nie mogła mu tego dać, za bardzo się bała. Po tym jak przez całe dzieciństwo wykorzystywana była przez ojca, unikała dotyku drugiej osoby. Nawet przytulanie było dla niej dużym problemem. Była pewna, że gdyby Mario choć trochę próbował się do niej zbliżyć, w głowie odżyły by wszystkie okropne wspomnienia, których powrotu tak bardzo się obawiała.
-Jestem gotowy księżniczko - wyszczerzył się Mario, wychodząc z szatni i przerywając jej rozmyślenia
-Nie jestem księżniczką. I muszę już iść
-Dla mnie jesteś - uśmiechnął się
-Jestem dziewczyną z sierocińca a nie pałacu. I tak już zostanie. Nie pasuję tutaj. Znajdź sobie kogoś, kto jest tak samo sławny jak ty i kto nie uczyni z ciebie pośmiewiska - odwróciła się w przeciwnym kierunku
-Musimy pogadać. Na osobności - złapał ją za rękę
-Nie dotykaj mnie - wyrwała mu się - Przepraszam Mario, ale tak będzie lepiej
-Nie będzie lepiej - wciągnął ją do pustej już szatni i zamknął za nimi drzwi
-Co ty robisz ?
-Chcę cię zgwałcić i wykorzystać
-Słucham ? !
-Spokojnie, tylko żartowałem - uśmiechnął się - Obiecaj, że się przez chwilę nie będziesz odzywać
-Nie, co ty kombinujesz ?
-Chcę powiedzieć ci coś bardzo ważnego, ale nie możesz mi przerywać, bo wtedy ta wypowiedź straci sens
-Wszystko co mówisz i tak jest zawsze bez sensu - uśmiechnęła się delikatnie
-Widzisz, tak lepiej, z uśmiechem ci do twarzy - pogłaskał ją po policzku - Piękna jesteś
-Nie, nie jestem. Nie stać mnie na najdroższych fryzjerów, nie ubieram się u Prady, nie chodzę do kosmetyczni, nie mam milinów na koncie, nie...
-Ciii - położył palec na jej ustach - Nie chcę żadnej bogatej, rozpieszczonej dziewczynki. Chcę ciebie
-Mnie ? Ja jestem nikim Mario
-Jesteś najważniejszą osobą na świecie. Przynajmniej dla mnie. Inni nie są ważni
-I co, nie będziesz oglądać się za innymi, seksownymi dziewczynami, które na siłę próbują zaciągnąć cię do łóżka ?
-Nie, jeśli ty zrobisz to przed nimi
-Nie zrobię, doskonale o tym wiesz
-Wiem, wiem, dlatego tak bardzo mi się podobasz
-Czyli jak pójdę z tobą do łózka, to mój czar pryśnie?
-Nie, nie w ten sposób. Po prostu jesteś inna
-Ta, to zauważyłam
-Wyjątkowa. Nie uciekaj ode mnie
-To bez sensu Mario. Wszystko jest bez sensu. Nie brnijmy w to dalej
-Ale ja już w tym jestem
-To znaczy ?
-Kocham cię
-Co...co ?
-No nie patrz na mnie tak, jakbym ci chomika naleśnikiem zabił. To co słyszałaś, zakochałem się. Jak debil. Wariuję
-Nie możesz mnie kochać...
-Ale kocham. I dlatego nie pozwolę ci odejść. I dla mnie jesteś księżniczką. Moją kochaną, ale pikantną księżniczką
-Nie wiem Mario...ja nie wiem czy potrafię się zaangażować
-Skoro ja, największy idiota w całym tym kraju, potrafię to zrobić, to ty też - uśmiechnął się - A jeśli uciekniesz, to będę za tobą jeździł, nawet do Australii za tobą polecę. Ale na Syberię nie uciekaj, co ? Bo nie lubię zimna
-Jesteś idiotą Mario - zaśmiała się - Przytul mnie
-Czyli też mnie lubisz ? - objął ją
-Troszkę
-Tak więcej niż troszkę może, co ?
-Tak, że nie pozwalam ci sypiać z innymi
-I tak tego nie robię, ciągle myślę o tobie więc przy innych mi nie staje
-Eh, na co ja się piszę - zaśmiała się
-Na bycie moją księżniczką - pocałował ją w czoło
-Tylko nie spieszmy się z niczym, dobrze ? Powoli
-Wszystko jak zechcesz moja pani
-I burczy mi cholernie w brzuchu, możemy już jechać na tą kolację ?
-Obiecaj, że mi nie uciekniesz
-Nie ucieknę
-No dobrze, to cię wypuszczę i możemy jechać
-W końcu - zaśmiała się i wyszła, trzymając go cały czas za rękę
Nie chcieli afiszować się publicznie ze swoim związkiem, więc unikając dziennikarzy udali się tylnymi drzwiami do samochodu chłopaka. Zamiast do restauracji pojechali prosto do jego domu, spędzając razem miły wieczór. Nereida starała się nie myśleć o przeszłości, a Mario wiedząc jak delikatna jest jego partnerka, w żaden sposób nie naciskał na seks czy inny rodzaj bliskości. Nie wiedział dlaczego dziewczyna ma z tym jakiś problem, ale nie chciał na siłę tego od niej wyciągać. Na razie było po prostu dobrze, więc idealnie, i żadne z nich nie chciało tego psuć i zmieniać.


                                                                                 
                                                                                                 ***




Siedziała roztrzęsiona w karetce, trzymając brata za rękę. Nie pamiętała zbyt wiele z tego, w jaki sposób została uwolniona z rąk mordercy, wciąż jeszcze była zamroczona lekami, które jej podawał. Każdy, nawet najmniejszy ruch budził w niej strach. Tylko dzięki pozycji społecznej Marco, policji udało się przeprowadzić szybką i skuteczną akcję, ujmując tym samym zbrodniarza i wypuszczając przetrzymywane w jego kryjówce dziewczyny.
-To było straszne.... - wyszeptała, kiedy głaskał ją po włosach
-Spokojnie, nigdy już nie będziesz musiała przez to przechodzić, zajmą się tobą...
-Ja boję się nawet zamknąć oczy....
-Wszystko się ułoży, nie pozwolę cię więcej skrzywdzić
-Ja już nie chcę żyć braciszku, zabij mnie, proszę...
-Cii, nawet tak nie mów. Jeszcze wszystko będzie normalnie, tak ?
-To tak bardzo boli...on...on
-Nie mówmy teraz o tym, zaraz będziemy w szpitalu i się tobą zajmą
-Ja nie chciałam tam wsiadać...
-Wiem siostrzyczko, nie przejmuj się tym, to już nie wróci
-On zrobił tyle okropnego tym dziewczynom...i on miał te głowy...
-Zapomnisz o tym, zobaczysz
-Nie Marco, tego nie da się zapomnieć, to było przerażające, obrzydliwe
-Zamknęli go i nikomu więcej nie zrobi już krzywdy
-I on...on chciał mnie mieć i to tak bardzo bolało
-Mieć ?
-On mnie zgwałcił... - wyszeptała
-Młoda, naprawdę nie myśl o tym teraz, to w żaden sposób ci nie uwłaszcza
-On mi odebrał wszystko co ważne....zniszczył mnie
-I teraz ktoś zniszczy jego, ale ty odpoczywaj, proszę
-Nie mam na nic siły - oparła głowę na jego torsie
-Prześpij się
-A będziesz cały czas obok ?
-Tak
-I obiecujesz, że mnie nie zostawisz ?
-Obiecuję
-I obronisz mnie ?
-Tak, odpoczywaj - objął ją ramieniem a dziewczyna, wciąż trzęsąc się ze strachu, z trudem zasnęła.
W szpitalu zostawił ją pod opieką lekarzy, czekając na to co powiedzą mu o jej stanie zdrowia. Nigdy nie widział jej w takiej rozsypce, bał się, czy dziewczyna w ogóle dojdzie do siebie. Nawet nie fizycznie, choć miała na sobie liczne obrażenia, ale przede wszystkim psychicznie. Nie dbał o to jak sam się czuje, i tak wkrótce mieli go wypisać. Nerwowo krążył po korytarzu oczekując na jakiekolwiek wieści. Na krześle, zaraz przy drzwiach izby przyjęć, siedział równie poddenerwowany Martinez. Nie rozmawiał z Reusem, ten wciąż obwiniał go o to, w jakim stanie jest jego siostra. Co jakiś czas ich wrogie spojrzenia się spotykały, dodatkowo podnosząc ciśnienie. Zarówno jeden jak i drugi piłkarz czekali tylko na jedną, kluczową wiadomość. Chcieli tylko usłyszeć, że z Melanie wszystko będzie w porządku. Zamiast tego usłyszeli jej przeraźliwy krzyk, od razu podrywając się z miejsc i nie bacząc na konsekwencję, wpadając do sali, w której się znajdowała. Tego, co tam zobaczyli, nie przewidzieli w żaden sposób....





No to cóż, tak jak zapowiadam tak czynię, wracam ! Nie zawieszałam tego bloga, bo wiedziałam, że koniec końców nie potrafię bez niego i bez was żyć. Przepraszam za tak długą przerwę jak i za to, że mam takie plecy w waszej twórczości. Obiecuję, że wszystko sukcesywnie czytam, nie zawsze mam jednak możliwość komentowania. Dziękuję za wszystkie komentarze i za rosnącą liczbę wyświetleń, jesteście wielcy, naprawdę ! :) Mam nadzieję, że nie zraziłam do siebie wszystkich swoją nieobecnością i ktoś tu jeszcze zagląda. I korzystając z okazji, życzę wszystkim Wesołych Świąt, i sylwestra w iście szampańsko - piłkarskim stylu. Pozdrawiam i ściskam cieplutko : * 
PS. Czy wy też nie możecie się już ruszać i boicie się wejść na wagę ? MASAKRA ! Ale bądź co bądź, kocham ten świąteczny okres i magię, jaka temu towarzyszy :) Buziaki : *




                                                             



wtorek, 5 listopada 2013

12. 'One step closer....'

Nereida nigdy nie zwracała uwagi na swój ubiór. Nie śledziła katalogów mody, nie chodziła na zakupy do markowych sklepów, jeśli już musiała odświeżyć swoją garderobę, robiła to w second - handach. Przez otoczenie odbierana była głównie jako chłopczyca, często można było ją spotkać w luźnych bluzach i bez makijażu, dodatkowo w niedbale związanych w koka włosach. Opinia innych była jej obojętna, tym bardziej, że raczej stroniła od ludzi.
-Ja chyba śnię - zaśmiała się Lena, wchodząc do jej pokoju - Ty naprawdę stoisz przed szafą i myślisz, co na siebie włożyć ? Naprawdę ?
-Nie nabijaj się. Mam kryzys
-Kryzys ?
-Sytuacja bez wyjścia, musiałam iść na zakupy - westchnęła - I wierz mi, to było straszne
-Ty i zakupy ? Co, zakochałaś się ? - roześmiała się, rzucając na jej łóżko
-Nie, oczywiście, że nie. Po prostu idę na mecz
-I na mecz się tak stroisz, co ? W ogóle od kiedy ty na mecze tak chętnie chodzisz ?
-Oj no, po prostu idę i tyle
-A z kim ?
-Sama
-Czyżby ?
-Tak, sama
-No powiedz mi no, proszę, proszę, proszę - wyszczerzyła się
-Poznałam takiego jednego piłkarza...
-Daruj sobie, są idiotami. Ja sama niedawno już na jednym się wystarczająco przejechałam
-Powiedzmy, że jestem mu coś dłużna. To czy to ? - poruszyła wieszakami
-Nie wiem, przymierz to ci powiem. Ale naprawdę nie rób sobie jakiś złudnych nadziei, to nie jest nasz świat
-Nie jestem moim chłopakiem i nie idę na randkę, więc naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić
-Po prostu nie chce, żebyś popełniła ten sam błąd co ja, bo nie warto
-Dobrze wiesz, że jesteśmy zupełnie inne, ja nie angażuję się uczuciowo
-Szczerze mówiąc to byłam pewna, że jesteś lesbijką - zaśmiała się
-Proszę ? Lena ! - rzuciła w nią poduszką
-Oj no, sama mówiłaś, że nienawidzisz mężczyzn
-Ale nie dlatego, że wolę dziewczyny, bez przesady. Obraziłam się na ciebie właśnie
-Ubierz tą spódnicę, ładnie w niej będziesz wyglądać
-Nie, nie ma mowy, żadnych spódnic, poza tym mówiłam ci, jestem obrażona i nie rozmawiamy
-No ubierz, spodobasz mu się
-Nie będę robiła niczego wbrew sobie dla faceta, bez przesady
-Ale wystrój się no, zaskoczysz go
-Nie ma takiej potrzeby, idę w spodniach. Która bluzka ?
-Ta łososiowa
-Eh, żebym ja się musiała przejmować tym, co na siebie włożyć, świat się kończy, naprawdę
-Może makijaż ci jakiś zrobię, co ?
-Nie, zresztą, zrobię po swojemu
-Możesz nadać sobie trochę kobiecości, to naprawdę nie zaszkodzi
-Sugerujesz, że jestem brzydka ?
-Nie, oczywiście, że nie. Mężczyźni mają po prostu swoje wymagania
-Albo mu się spodobam taka, jaka jestem, albo nie jest w ogóle wart zachodu
-Przynajmniej nikt cię nigdy nie skrzywdzi
-W przeciwieństwie do ciebie wrażliwcu
-Oj no, taka już jestem no
-Co z tym Wojtkiem ?
-Nie wiem, nie widzieliśmy się już więcej
-Czyli faktycznie nie było się kim przejmować
-Ładnie wyglądasz, myślę, że nie musisz się już przebierać, jest całkiem ok
-To idę
-Już ?
-I tak jestem spóźniona - zaśmiała się, roztrzepując dłońmi włosy i muskając usta błyszczykiem - Źle się czuję bez glanów
-Miłość wymaga poświęceń
-Jaka miłość ? Proszę cię, ledwo znam tego gościa, chociaż trzeba przyznać, jest uparty i zdeterminowany, to na pewno
-Ma w ogóle jakieś szanse ?
-Minimalne, ale są - mrugnęła do niej
-Chętnie go poznam
-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, naprawdę. To tylko dobry znajomy, a i to nawet jeszcze nie
-Inaczej byś się tak nie stroiła, musiał wpaść ci w oko
-Jest gruby, ma szparkę między zębami, niski, ma ciemne oczy...nie, nie podoba mi się
-I tak ci nie wierzę
-Idę już, nie nabijaj się - zaśmiała się - Bo mnie nie wpuszczą
-Spookojnie, on o to zadba
-Jak wrócę, to cię uduszę, obiecuję ci to
-Tak, tak, idź już, ja śpię i mnie nie ma
-Zobaczysz, dzisiaj zginiesz - pogroziła jej palcem i wybiegła z mieszkania, szybko łapiąc jakąś taksówkę. Sama nie wiedziała czego powinna się spodziewać, ale pierwszy raz w życiu była do czegoś pozytywnie nastawiona, licząc, że chociaż tym razem się nie zawiedzie.


                                                                                                              ***



Wojtek rzucił w kąt walizkę i rozsiadł się na sofie, chowając twarz w dłoniach. Nie widział dalszego sensu pobytu w Dortmundzie, Robert był tak zaślepiony miłością do Anki, że nie docierały do niego zupełnie żadne argumenty. Skoro przekładał żonę ponad ich przyjaźń, nie warto było o niego walczyć. Była jeszcze Lena, cóż, kiedyś na pewno pożałuje, że zostawił ją bez słowa, ale tak będzie dla niej lepiej. Nie był jeszcze gotowy na związek, widocznie rola wiecznego chłopca jest właśnie dla niego.
-O, wróciłeś - zszedł po schodach Jack. Wilshere zajmował się domem przyjaciela, kiedy ten wyjechał na jakiś czas do Niemiec
-Tsa, jak widać
-Nawet nie zdążyłem jeszcze uśmiercić twoich roślinek
-Masz żonę, prawda ?
-No raczej
-I dzieci ?
-Tak mi się wydaje - zaśmiał się
-I nie dołuje cię to ?
-Nigdy w życiu
-Są dla ciebie ważni ?
-No najważniejsi na świecie no
-Ważniejsi niż piłka nożna ?
-O wiele
-I jesteś pewien, że twoja żona cię kocha i nigdy by cię nie zdradziła ?
-Chcesz mi o czymś powiedzieć, co ? - poderwał się rozgniewany
-Nie, spokojnie, chodzi o coś zupełnie innego
-Więc skąd pytania na temat mojej rodziny ?
-Anka zdradza Roberta i udaje, że jest z nim w ciąży
-Więc dlaczego go tam zostawiłeś ?
-Bo mi nie uwierzył i zmieszał publicznie z błotem
-Każdy facet by się wkurzył, gdyby kumpel zaczął najeżdżać na jego żonę, to normalne
-Nie wiem, nie znam się, nigdy nie miałem
-I nie będziesz miał, bo się do tego nie nadajesz - zaśmiał się - Ale o tym już sam wiesz od dawna
-Dlaczego ktoś tłucze się w mojej sypialni ? Sprowadziłeś sobie jakieś panienki ?
-Oczywiście, każdego dnia pieprzę się z inną, dlatego szukałem lokum na swój prywatny i osobisty burdel
-Nie, to byłoby bardziej w moim stylu
-Aron pewnie się obudził, zasnął w twoim łóżku. Jak stwierdził, było najwygodniejsze
-Co, młody dalej nie odstępuje cię na krok ?
-Nie, nawet chce zacząć chodzić ze mną na treningi
-No, o wilku mowa - uśmiechnął się, kiedy malec wyszedł z pokoju, przecierając zaspane oczka
-Tatuś psytul - podszedł do Jacka i usiadł mu na kolanach, zwijając się niczym w kulkę
-Wyspałeś się, co szkrabie ? - pogłaskał go po włosach i pocałował w czubek główki
-Taaaak - ziewnął ospale - Ceśc wujek - wyszczerzył się ,ukazując rząd równych i idealnie białych ząbków
-Pilnowałeś moje roślinki, co młody ?
-Taak, podlewaliśmy z tatą. Duuużo wody i duużo wody - wymachiwał rękoma, gestykulując ogrom cieczy
-A gdzie zgubiłeś siostrzyczkę, co ?
-Ona duużo je, i duużo płacze i gupia jest, wiesz ?
-Oj no, nie mów tak, to twoja kochana, młodsza siostrzyczka
-Dewczyny są gupie, wolę się bawić z chłopakami. A ona nawet nie mówi, tyko płacze i płacze i płacze, guupia jest
-Kiedyś ci się to jeszcze odmieni. Przynajmniej mam taką nadzieję - zaśmiał się
-Taatusiuu, ja chcem do domku, wujek już jest, to my do mamusi i do domku, już ! - skrzyżował wymownie ręce na klatce piersiowej
-A głodny nie jesteś, hm ?
-Mama mi da ! Do domku ! Juz !
-Wybacz stary, ale siła wyższa - zaśmiał się
-Rozpieszczone te dzieci masz
-Kiedyś pogadamy, jak swoje zrobisz. One dopiero tragiczne będą - zaśmiał się
-Nie, ja nie będę miał dzieci. Sam jestem duże dziecko. Nie potrzebuję rodziny, mi dobrze tak, lubię bycie singlem
-Jestem twoim przyjacielem i doskonale wiem, że sobie to tylko wmawiasz
-Idź już i nie psychologuj mi tu - zaśmiał się - Wynocha, raz, dwa
-Idziemy, wujek nas wygania
-Wujek ma fajny samochód !
-Mądrze mówisz młody, mądrze - zaśmiał się - Wpadnijcie do mnie jutro we czwórkę, dawno nie widziałem twojej córki, pochwalisz się jak wyrosła
-Przyjdę, na szczęście jest jeszcze za mała, aby być podatną na twoje uroki Wojtusiu
-I tak kiedyś będzie moja - wyszczerzył się - Dzięki generalnie za pomoc i opiekę nad moją wspaniałą rezydencją
-Nie ma problemu, wisisz mi za to flaszkę polskiej wódki
-Ostatnio wymiotowałeś i zgonowałeś po kilku kieliszkach, nie umiesz pić angolu głupi
-Uznam, że tego nie słyszałem. I wytrenowałem sobie głowę, zobaczysz
-To co, męski wieczór dzisiaj ?
-Przyda ci się to, bo widzę, że nie do końca jest u ciebie tak jak powinno
-Idź, nie matkuj, nie filozofuj, upiję cię wieczorem, do zobaczenia - pomachał mu w drzwiach
-Na razie panie kawalerze - zaśmiał się, zapiął Arona w siodełku, wrzucił do samochodu swoje i jego rzeczy i odjechał. Doskonale znał Szczęsnego i wiedział, że ten tylko gra takiego luzaka. W głębi serca jak nikt inny potrzebował czyjejś bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Nie mówiąc o tym, jak bardzo musiał czuć się komuś potrzebny. Po tym jak wiele nasłuchał się przez skypa o Lenie, był pewien, że przyjaciel tak szybko o niej nie zapomni, a jego wcześniejszy powrót do Londynu jest tylko zwyczajną ucieczką od problemów. Tak, wadą Wojtka zdecydowanie było to, że niczym dziecko zostawiał za sobą mnóstwo niedokończonych spraw, zaczynając coraz to kolejne. Warto do tego dodać również to, że wiecznie tłumił w sobie uczucia i jak nikt, potrafił zakładać maski, odpowiadające danej sytuacji. Jeden wielki teatr i uczuciowa skorupa, którą Wilshere za wszelką cenę musiał i chciał w końcu przełamać.

                                                                               
                                                                                                              ***



Melanie bardzo powoli i delikatnie otworzyła oczy, mrużąc powieki od ostrego, padającego na jej twarz światła. Wokół panowała zupełna cisza, co jakiś czas przerywana krzykiem i piskiem o nieznanym jej pochodzeniu. Wzięła głęboki oddech, zaciągając się wilgotnym, przepełnionym zapachem zmieszanej krwi i zglinizny powietrzem. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, ostatnie co pamiętała to kłótnia z Martinezem. Złapała się za bolącą jak po uderzeniu głowę, rozglądając się wokół. W pomieszczeniu, które kształtem przypominało piwnicę, panował pół-mrok. Wszystkie okna były zabite deskami a na betonowej podłodze dostrzec można było ślady zarówno świeżej, jak i zaschniętej krwi. W prawym rogu sali znajdowały się dwa, lekarskie łóżka, z licznymi narzędziami na szafce obok nich. Kluczowym elementem były także włosy, porozrzucane po podłodze niczym w zakładzie fryzjerskim. Dziewczyna była przerażona, nie wiedziała czy jej ciało trzęsie się ze strachu, czy przeszywającego ją od chłodu zimna. Próbowała wstać, ale dopiero teraz zauważyła, że jest przywiązana do metalowego krzesła. Bezkutecznie próbowała się uwolnić, nie mając pojęcia, że ktoś stoi obok i ją obserwuj
-Możesz się z tym szarpać i walczyć, to i tak nic nie da
-Kim jesteś ? - spojrzała na niego przerażona. Miał około 40dziestu lat, niski i ze sporą nadwagą, a jego twarz i biały, przepocony podkoszulek, pobrudzone były krwią.
-Twoim przeznaczeniem słonko - swoimi niezgrabnymi i brudnymi, budzącymi u niej obrzydzenie dłońmi, pogłaskał ją po policzku
-Wypuść mnie stąd, chcę wrócić do domu
-Do domu - parsknął śmiechem, dalej się jej przyglądając - Ty już nigdy nie wrócisz do domu
-Mój brat jest bogaty, zapłaci ci
-Pieniądze, pieniądze i pieniądze, tylko to wam teraz w głowie - westchnął - Nie chcę od nikogo ani grosza, potrzebuję ciebie
-Marco i tak cię znajdzie i mnie uwolni
-Oh tak, tak, niczym super bohater - roześmiał się przeraźliwie - Jesteś skazana tylko na mnie, dlatego musisz być dziecinko posłuszna
-Zginiesz za to za kratkami, albo na krześle elektrycznym
-To byłoby całkiem ciekawe doświadczenie, uwielbiam adrenaline - zaklaskał w dłonie - Buntowniczka z ciebie, podoba mi się to - wyszczerzył w uśmiechu swoje pożółkłe zęby
-Zacznij dbać o higienę
-A do tego pyskata, wiedziałem, że dobrze trafiłem. O, północ, jak ten czas szybko leci. Wybacz skarbie, ale ktoś inny wymaga teraz mojej uwagi - podszedł do jednego z łóżek, zapalającym nad nim lampke - Idealnie
-Czy...czy to kobieta ? - roztrzęsiona wpatrywała się w nagie, bezbronne i pozbawione włosów na głowie ciało
-Lubiłem ją, była prawie tak ładna jak ty. Eh Luiza, Luiza, idealnie zamarzłaś, nie lubię paprać się po nocach w krwi - pokręcił z zachwytem głową i wbił skalpel w ciało
-Co...co ty jej zrobiłeś?
-Spokojnie, nie będziesz musiała długo czekać w kolejce. Chyba, że bardzo chcesz być pierwsza, myślę, że się na ciebie nie pogniewa... - uśmiechnął się
-Chcę do domu...
-Oj uparłaś się, przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Wybacz, może być trochę głośno - rozradowany przenikliwym dźwiękiem, uruchomionej przez niego piły, założył laboratoryjne okulary i zaczął z radością małego dziecka, ciąć zwłoki na odrębne kawałki
-Ty...ty ją zabiłeś...
-A to ci niespodzianka, naprawde nie zauwazylem - zasmial sie
-Dlaczego ogoliłeś jej włosy?
-A jak myślisz, jak powstają peruki, co ? Jakos trzeba zarabiac, a brunetki są takie piękne i słodkie - uśmiechnął się - No nic, kolejna do kolekcji - trzymał w dłoniach jej odciętą głowę
-Ko...ko...kolekcji?
-Tak, wiem , wiem, wy kobiety uwielbiacie być oryginalne, ale przykro mi, nie była jedyna. Chociaż, spokojnie, mogę cię zapewnić, że twoja słodka buźka dostanie specjalne miejsce na półce - zlizał krew z trzymanego w ręku skalpela
-Wypuść mnie, proszę...
-Przecież ci się spodoba - kucnął przed nią i rozciął jej bluzkę - Wspaniale... - przejechał językiem po jej piersiach
-Co mi zrobisz ?
-A jak myślisz, co ? - szyderczo się zaśmiał, ściągając z niej bluzkę. Krzyczała, rozpaczliwie wołając o pomoc, ale wokół słychać było jedynie przeraźliwy śmiech oprawcy. Szarpała się, próbując jakoś uwolnić, ale to dodatkowo ją podniecało. Bez trudu rozebrał ją do naga, błądząc łapczywie językiem po jej ciele - Wspaniale smakujesz - wyszeptał ochryple. Nie miała siły już z nim walczyć, jej roztrzęsione od strachu ciało, stało się zupełnie bezwładne. Obraz przed oczami dziewczyny stawał się coraz bardziej zamazany, jak przez mgłe widziała ściagajacego przed nią spodnie mężczyznę. Zamknęła oczy, a po jej policzkach przez cały czas toczyły się gęste, słone łzy. Czuł jej strach, co jeszcze bardziej go kręciło. Słyszała szybkie bicie jego serca oraz ciężki, sapiący a przede wszystkim podniecony oddech. Dźwięk w jednej chwili zagłuszyła ogromna fala bólu, jaka przeszyła jej ciało, kiedy morderca wsunął w nią gwałtownie swojego penisa. Nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy raz, to że była dziewicą nakręciło go jeszcze bardziej. Pchał coraz mocniej i mocniej, nabuzowany do granic możliwości. Nigdy wcześniej nie czuła takiego bólu, którego organizm nie potrafił znieść. Straciła przytomność, kiedy mężczyzna próbował wejść jeszcze głębiej. Teraz mógł zrobić z nią i z jej ciałem to, co kocha równie mocno jak brutalny seks z takimi kobietami jak ona.


Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że rozdział zostaje dodany tak późno, ale studia to ciężki orzech do zgryzienia i nie spodziewałam się, że zabiorą mi tyle czasu. Teraz powinno być lepiej, więc rozdziały będą pojawiać się regularnie. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Sukcesywnie nadrabiam zaległości ns waszych blogach. Cudem uudało mi się dodać ten rozdział, bo blogger nie chce współpracować z moim tabletem. Jeszcze raz przepraszam. A, no i najważniejsze, dziękuję za tyle komentarzy, tak podniosły mnie na duchu, że nawet sobie nie wyobrazacie. Kocham i uwielbiam was, jesteście wielkie ! Pozdrawiam, ściskam i zapraszam do czytania. Tęskniłam miśki ! :-* 























sobota, 12 października 2013

11. 'Don't Let Me Go....'

Krople deszczu rytmicznie uderzały o parapet. Słota za oknem w żaden sposób nie zachęcała do wyjścia. Ulice w Dortmundzie powoli pustoszały, a zmarznięci i zabiegani mieszkańcy wracali do domu. Bankiet w restauracji trwał w najlepsze. Granica pomiędzy sponsorami a piłkarzami została zatarta na skutek procentów buzujących w głowach zgromadzonych. Wszyscy wspólnie żartowali, snuli plany na przyszłość, liczna grupa zajęła się również popisami tanecznymi na parkiecie. Hałas, harmider oraz śpiew roznosił się po całym dolnym piętrze, tworząc kontrast z pomieszczeniami na górze. Właśnie tam panowała zupełna cisza, przerwana jedynie cichym odgłosem deszczu. Melanie wpatrywała się w swojego towarzysza, oczekując na to, co ma jej do powiedzenia. Bała się tego co usłyszy, czuła, że jej serce bije jak szalone z obawy przed utratą kogoś bliskiego. Od kilku lat walczyła ze swoim uczuciem, broniła się przed miłością do Martineza, ale teraz była gotowa ponownie mu zaufać. Pierwsza miłość nigdy do końca nie uwolni się z serca człowieka. Zostawia w nim ślad na zawsze. I nawet jeśli w naszym życiu pojawiają się kolejne osoby, z którymi chcemy się związać, nigdy nie zapominamy o tej, która kiedyś odeszła.
-Nie wiem jak ci to powiedzieć...
-Co chcesz mi powiedzieć ? Javi, o co chodzi ? Chcę wiedzieć, słyszysz ? - złapała go za rękę i spojrzała w jego brązowe oczy
-Nie możemy być razem. Nie chcę cię skrzywdzić
-Przecież nie jesteśmy razem, to przyjacielski seks...
-I ja i ty wiemy,że tak nie jest. Ten stosunek to byłoby coś więcej. Nie chciałbym, żebyś sobie po nim za dużo wyobrażała...
-O czym ty mówisz ?
-Kochasz mnie Melanie, hm ? - dopiero teraz podniósł wzrok z podłogi, kierując go w jej stronę
-Skąd ci się to wzięło ?
-Po prostu odpowiedz. Szczerze.
-Ja...nawet jeśli, to co to zmienia.. ?
-Powiedz mi to. Kochasz mnie Melanie ?
-Tak....ja...tęskniłam za tobą...kocham cię Javi...
-No własnie. Dlatego nie możemy dzisiaj tego zrobić. I nigdy nie możemy tego zrobić
-Ale...dlaczego ?
-Bo nie możesz mnie kochać. A skoro to robisz, to na wszystko jest już za późno
-Javi...ale...ja nie wiem o co chodzi
-Mam żonę. I dziecko
-Słucham....?
-Nie sądziłem, że to wszystko tak szybko się potoczy, myślałem, że uda mi się to wszystko jakoś pogodzić, rozwiązać ten problem...
-Problem ? Żona i dziecko to dla ciebie problem ?
-Nie kocham tamtej kobiety, nigdy nie chciałem z nią być, wzięliśmy ślub z przymusu
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć, co ? Po co był ten cały cyrk ?
-Nie wiem. Lepiej zapomnij o tym co było między nami
-Więc po co to wszystko zaczynałeś, co ? Po co zjawiłeś się w moim życiu i na nowo je rozpieprzyłeś ?
-Myślałem, że inaczej to będzie wyglądać. Wszystko spieprzyłem, wiem. Ale dzisiaj rano pojawiły się pewne problemy i nie mogę wziąć rozwodu
-W dupie mam twój rozwód, rozumiesz ? - walczyła ze łzami napływającymi do jej oczu - W dupie mam ciebie, twoją żonę i twoje pieprzone dziecko !
-Naprawdę nie chciałem cię skrzywdzić...
-To ci naprawdę nie wyszło. Jaka ja jestem głupia, zaufałam ci, zaufałam po tym co mi ostatnio zrobiłeś a ty ponownie mnie zostawiasz dla innej, ile jeszcze razy chcesz się ze mną tak bawić, co Martinez ? Mam według ciebie napisane na czole zabawka ? Nikt nigdy mnie tak nie skrzywdził. I nikt nigdy nie zrobił tego dwukrotnie. Nienawidzę cię
-Melanie, proszę....
-Nigdy więcej do mnie nie dzwoń, nie chcę cię widzieć. Wracaj do Monachium i nigdy więcej tu nie przyjeżdżaj, zniszczyłeś mnie Martinez. Brawo, udało ci się mnie złamać raz jeszcze. - rzuciła oschle, zabrała swój płaszcz i wyszła z pokoju. Nie reagowała na jego krzyki, na to, że biegnie za nią i nawołuje błagalnie jej imię. Przyspieszyła, udając się po prostu przed siebie. Krople deszczu mieszały się z gorzkim smakiem jej łez. Zupełnie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie zwracała uwagi na ulewę ani na to, gdzie biegnie. Nie liczyło się nic. Tylko raz w życiu czuła się tak bezradna i zraniona, dokładnie wtedy, kiedy zastała Javiego w łóżku z inną. Teraz ten sam facet, doprowadził ją do zupełnie tego samego stanu. Jedno było pewne, nigdy więcej już mu nie zaufa.
-Gdzie taka piękna dziewczyna biegnie sama w nocy ? Jest zimno, pada rzęsisty deszcz, to chyba nie najlepsza pora na spacer, co ? - zatrzymał się przed nią jakiś samochód - Podwieźć cię ?
Nie odpowiedziała, kiwnęła tylko twierdząco głową, zajmując miejsce pasażera. Było jej zupełnie wszystko jedno, chciała się po prostu jak najszybciej dostać do domu i jak najszybciej o wszystkim zapomnieć. Nie spodziewała się jednak zupełnie, co ją dalej czeka i że wejście do samochodu zupełnie obcego mężczyzny było najgorszą opcją, jaką kiedykolwiek mogła wybrać.


                                                                                                     ***


Mario odstawił talerze na kuchenny blat i poszedł umyć ręce. Krążył niecierpliwie w kółko oczekując, aż Nereida skończy pracę i do niego podejdzie. Sam nie wiedział dlaczego robi to wszystko, ale naprawdę zaczynało mu na niej zależeć. To prawda, że mężczyźni mają instynkt myśliwych. Lubią się napracować, zanim uda im się poderwać jakaś kobietę. Te, które same od razu rzucają się im w ramiona, bardzo często muszą liczyć się z tym, że szybko odejdą w zapomnienie. W końcu czym dla polującego jest martwa zwierzyna, w porównaniu z piękną, smukłą i uciekającą przed nim łanią.
-Skończyłam - podeszła do niego, przebrana już w normalny, codzienny strój - Możemy chwilę pogadać, skoro tak bardzo chcesz. Liczę, że poznasz mnie bliżej i dasz mi w końcu spokój
-Aż tak tracisz przy bliższym poznaniu ?
-Oby - westchnęła - Chodź - zaprowadziła go do małego pokoju - Tutaj możemy pogadać
-Nie możemy w restauracji ?
-Nie sądzisz, że jest tam za głośno ?
-No tak, racja...Cieszę się, że możemy w końcu normalnie porozmawiać
-Dalej nie wiem, dlaczego ci tak na tym zależy
-Po prostu mi się podobasz
-Nie znasz mnie, więc jesteś po prostu powierzchowny
-Może odrobinę. Ale chyba warto mieć się dla kogo zmienić ?
-Po co się zmieniać ? Ludzie powinni się akceptować takimi, jacy są
-Tak, tutaj muszę przyznać ci rację
-Czyli zaprzeczasz sam sobie. Nie graj przy mnie Goetze, bądź naturalny, ok ? To nie randka, nie musisz się tak spinać
-Nie ?
-Nie, nie chodzę na randki, tym bardziej z tobą
-Dlaczego niby ?
-Bo żyjesz w zupełnie innym świecie niż ja
-Co to zmienia ? Poza tym, nie znasz mnie, nie wiesz jaki jestem
-I przykro mi, ale nie chcę poznać
-Czyżby ? Mam wrażenie, że usilnie się przed czymś bronisz
-Nie musisz przeprowadzać na mnie analizy psychologicznej, naprawdę
-Jesteś bardzo skryta, możesz się chociaż odrobinę przy mnie otworzyć, co ?
-Nie, bo nie zasłużyłeś
-Ej, bawiłem się przy kumplach w kelnera, to nie wystarczy ?
-W zamian za tamto masz spotkanie ze mną sam na sam, tak jak się umawialiśmy
-Zawsze jesteś taka wymagająca ?
-Raczej. Nie czuj się więc wyjątkowy
-Ładnie dzisiaj wyglądasz
-Tylko dzisiaj ?
-Nie no, zawsze, po prostu...
-Spokojnie, nie musisz przy mnie być taki sztywny
-Ja...że się podnieciłem...że to tak widać ?
-Nie o tym mówię głupku - roześmiała się - Tylko jedno ci w głowie
-Przepraszam, ale tylko ty tak na mnie działasz
-Mówisz to każdej ?
-Nie, ty w przeciwieństwie do mnie jesteś wyjątkowa
-Powiedzmy, że postarałeś się na tyle, że jestem w stanie dać ci swój numer
-Byłbym bardzo, bardzo zadowolony
-I zgadzam się
-Na co ?
-Gracie jutro mecz, przyjdę
-Naprawdę ?
-Tak, teraz mogę ci się przyznać, że naprawdę lubię piłkę nożną
-W końcu robisz się ludzka - zaśmiał się - Dam ci bilety
-Mam, spokojnie
-Nie, nie, dostaniesz takie specjalnie, dla vipów - zaśmiał się
-Nie, tak nie. Ja wolę normalnie, z wszystkimi ludźmi. Ale po meczu możemy iść na kawę
-Zapraszam !
-No i co się tak szczerzysz ? - zaśmiała się
-Bo coraz bardziej mi się to wszystko podoba
-Tak mówisz?
-Tak, ty też mi się podobasz
-Wiem, zauważyłam - zaśmiała się
-Jesteś bardzo pewna siebie, wiesz ?
-W tym mój urok. Ale naprawdę muszę już iść, mam coś do załatwienia
-Czyli widzimy się jutro na meczu ?
-Tak. Do zobaczenia. Jak strzelisz gola, to nawet pomyślę o tym, żeby zaprosić cię do siebie na herbatę
-Lepszej motywacji nie mogłem sobie wymarzyć
-Już się tak Goetze nie podlizuj. Do zobaczenia jutro - musnęła delikatnie jego policzek i wyszła z pokoju. Sprawdził, czy aby na pewno go nie widzi i podskoczył z krzesełka do góry, unosząc pięści w geście zwycięstwa. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, miał ochotę krzyczeć z radości. Nie mógł doczekać się jutrzejszego meczu, wiedział, że musi zdobyć dla niej bramkę. Wcześniej myślał, że Nereida jest ideałem, mylił się, jest jego życiowym ideałem i zrobi wszystko, aby spędziła z nim, kto wie, być może nawet resztę życia. W końcu mógł o sobie powiedzieć "Jestem szczęśliwym człowiekiem' i nie musiał nic udawać.


                                                                                                           ***



Marco z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Leczenie przebiegało zgodnie z planem i w najbliższym czasie miał rozpocząć już rehabilitację. Codziennie odwiedzali go przyjaciele z drużyny, oprócz tego fani, poprzez filmiki nadsyłane przez internet i listy, z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, stanowili dla niego ogromne wsparcie. Skończył niedawno jeść kolację i zajął się przeglądaniem swojej strony internetowej. Nie spodziewał się już żadnych gości, więc zaplanował czat z fanami, który miał się rozpocząć się za jakiś czas.
-Mogę ? - w drzwiach sali stanął, chwiejąc się i przytrzymując futryny Martinez
-A ciebie co tu sprowadza ? Nie powinieneś być na bankiecie z moją siostrą ?
-Przepraszam, ja tak bardzo mocno przepraszam.. - podszedł z trudem do jego łóżka i opadł na krzesło
-Jesteś kompletnie pijany
-Ja nie chciałem, naprawdę nie chciałem
-Ale co się stało ?
-Skrzywdziłem ją, znowu ją skrzywdziłem
-Co zrobiłeś Melanie ? - poderwał się
-Ja...ja nie mogłem, po prostu nie mogłem...
-O czym ty mówisz do cholery ? Co z nią ?
-Nie wiem, wybiegła
-Co jej zrobiłeś ? !
-Muszę ci coś powiedzieć
-Co zrobiłeś do kurwy mojej siostrze ? !
-Spokojnie....powiedziałem jej, że mam żonę i dziecko....
-Jesteś żonaty ? !
-Nie...
-Więc o co do cholery chodzi ?
-Jestem chory. Mam HIV. Jestem pieprzonym nosicielem wirusa...
-Słucham ?
-Moja matka mnie takiego urodziła, jestem taki od samego początku....
-Więc po cholerę ta bajeczka z małżeństwem ?
-Nie mogłem się z nią przespać, zaraziłbym ją...
-Powiedz jej, że jesteś chory. Spieprzyłeś to, cholernie spieprzyłeś
-Wiem. Ona mnie teraz nienawidzi...
-I nie odbiera. Jeśli coś sobie przez ciebie zrobi, to przysięgam, zabiję cię
-Ja nie chciałem, naprawdę
-Świetnie, ale zamiast jej szukać ty zalałeś się w trupa, zajebiście odpowiedzialnie
-Ja ją kocham, ja tego nie chciałem, nic z tego nie chciałem.... - z racji krążącego w żyłach alkoholu rozpłakał się niczym małe dziecko
-Na kłamstwie nigdy daleko nie zajedziesz, powinieneś się tego nauczyć
-Co ja mam teraz zrobić ?
-Najlepiej zejść mi z oczu, bo zaraz cię zabiję
-Ja ją kocham, no kocham ją....ale jestem chory, i nigdy nie będzie mogła uprawiać ze mną seksu, ja tak nie chcę...mi na niej za bardzo zależy...
-Nie jęcz mi tutaj tylko wyjdź
-I nikt o tym nie wie, i ja się boję że to teraz wyjdzie, że ja będę skończony
-I tak jesteś, bo zachowałeś się jak ostatni debil. Wyjdź i znajdź moją siostrę, bo cię zabiję
-Ale jestem pijany....
-Mnie to nie interesuje, idź i przywieź ją do mnie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak cholernie ją zraniłeś. A ona ma naprawdę słabą psychikę, boję się, że mogła sobie coś zrobić
-Nie, nie mogła...nie przeze mnie
-Wyjdź idioto i się tym zajmij, proszę....mnie stąd nie wypuszczą
-Mhy...idę, znajdę ją....przepraszam
-I tak cię nienawidzę po tym co zrobiłeś
-Przepraszam, przepraszam....
-Wyjdź powiedziałem ! !
-Przepraszam.... - wyszeptał jeszcze i opuścił salę. Napisał wiadomość do kilku przyjaciół, aby pomogli mu w poszukiwaniach Melanie. Był zbyt pijany, żeby cokolwiek sam wskórać. Zupełnie nie wiedział co dalej z tym zrobić. Nie chciał krzywdzić siostry Reusa, z drugiej strony, nie potrafił bez niej żyć. Żałował, że wymyślił jej bajkę o żonie i dziecku, nie zdawał sobie sprawy, że tak bardzo ją tym zrani. Musiał ją znaleźć. Modlił się w duchu, aby nic się jej nie stało. W innym wypadku sam się zabije. Tego był pewien. I tak nikt by po nim nie płakał. Wsiadł do taksówki i podał kierowcy adres mieszkania dziewczyny, licząc, że ją w nim zastanie. W końcu musiało być dobrze, zbyt wiele razem przeszli, aby skończyło się to w taki sposób.





Bardzo, ale to bardzo was przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz. Naprawdę zupełnie nie miałam wcześniej czasu, przez zamieszanie ze studenckim życiem i mieszkaniem. Na szczęście wszystko powoli zaczęło się jakoś układać no i co ważne mam internet. Nadrobiłam wszystkie zaległości na waszych blogach, nawet nie wiecie jak bardzo brakowało mi waszej twórczości. Mam nadzieję, że nie straciłam wszystkich czytelniczek i ktokolwiek tu od czasu do czasu zagląda i zostawi po sobie ślad. Dziękuję wam za to, że jesteście. Jeszcze raz przepraszam, w ramach rekompensaty rozdział dłuższy niż zwykle. Poza tym wkrótce pojawi się kolejny, obiecuję jakoś odkupić swoje winy. Cóż, jeszcze raz dzięki za wszystko, pozdrawiam i życzę miłego czytania. Kocham was, ale to już wiecie. Buziaki : *