wtorek, 5 listopada 2013

12. 'One step closer....'

Nereida nigdy nie zwracała uwagi na swój ubiór. Nie śledziła katalogów mody, nie chodziła na zakupy do markowych sklepów, jeśli już musiała odświeżyć swoją garderobę, robiła to w second - handach. Przez otoczenie odbierana była głównie jako chłopczyca, często można było ją spotkać w luźnych bluzach i bez makijażu, dodatkowo w niedbale związanych w koka włosach. Opinia innych była jej obojętna, tym bardziej, że raczej stroniła od ludzi.
-Ja chyba śnię - zaśmiała się Lena, wchodząc do jej pokoju - Ty naprawdę stoisz przed szafą i myślisz, co na siebie włożyć ? Naprawdę ?
-Nie nabijaj się. Mam kryzys
-Kryzys ?
-Sytuacja bez wyjścia, musiałam iść na zakupy - westchnęła - I wierz mi, to było straszne
-Ty i zakupy ? Co, zakochałaś się ? - roześmiała się, rzucając na jej łóżko
-Nie, oczywiście, że nie. Po prostu idę na mecz
-I na mecz się tak stroisz, co ? W ogóle od kiedy ty na mecze tak chętnie chodzisz ?
-Oj no, po prostu idę i tyle
-A z kim ?
-Sama
-Czyżby ?
-Tak, sama
-No powiedz mi no, proszę, proszę, proszę - wyszczerzyła się
-Poznałam takiego jednego piłkarza...
-Daruj sobie, są idiotami. Ja sama niedawno już na jednym się wystarczająco przejechałam
-Powiedzmy, że jestem mu coś dłużna. To czy to ? - poruszyła wieszakami
-Nie wiem, przymierz to ci powiem. Ale naprawdę nie rób sobie jakiś złudnych nadziei, to nie jest nasz świat
-Nie jestem moim chłopakiem i nie idę na randkę, więc naprawdę nie musisz się tak o mnie martwić
-Po prostu nie chce, żebyś popełniła ten sam błąd co ja, bo nie warto
-Dobrze wiesz, że jesteśmy zupełnie inne, ja nie angażuję się uczuciowo
-Szczerze mówiąc to byłam pewna, że jesteś lesbijką - zaśmiała się
-Proszę ? Lena ! - rzuciła w nią poduszką
-Oj no, sama mówiłaś, że nienawidzisz mężczyzn
-Ale nie dlatego, że wolę dziewczyny, bez przesady. Obraziłam się na ciebie właśnie
-Ubierz tą spódnicę, ładnie w niej będziesz wyglądać
-Nie, nie ma mowy, żadnych spódnic, poza tym mówiłam ci, jestem obrażona i nie rozmawiamy
-No ubierz, spodobasz mu się
-Nie będę robiła niczego wbrew sobie dla faceta, bez przesady
-Ale wystrój się no, zaskoczysz go
-Nie ma takiej potrzeby, idę w spodniach. Która bluzka ?
-Ta łososiowa
-Eh, żebym ja się musiała przejmować tym, co na siebie włożyć, świat się kończy, naprawdę
-Może makijaż ci jakiś zrobię, co ?
-Nie, zresztą, zrobię po swojemu
-Możesz nadać sobie trochę kobiecości, to naprawdę nie zaszkodzi
-Sugerujesz, że jestem brzydka ?
-Nie, oczywiście, że nie. Mężczyźni mają po prostu swoje wymagania
-Albo mu się spodobam taka, jaka jestem, albo nie jest w ogóle wart zachodu
-Przynajmniej nikt cię nigdy nie skrzywdzi
-W przeciwieństwie do ciebie wrażliwcu
-Oj no, taka już jestem no
-Co z tym Wojtkiem ?
-Nie wiem, nie widzieliśmy się już więcej
-Czyli faktycznie nie było się kim przejmować
-Ładnie wyglądasz, myślę, że nie musisz się już przebierać, jest całkiem ok
-To idę
-Już ?
-I tak jestem spóźniona - zaśmiała się, roztrzepując dłońmi włosy i muskając usta błyszczykiem - Źle się czuję bez glanów
-Miłość wymaga poświęceń
-Jaka miłość ? Proszę cię, ledwo znam tego gościa, chociaż trzeba przyznać, jest uparty i zdeterminowany, to na pewno
-Ma w ogóle jakieś szanse ?
-Minimalne, ale są - mrugnęła do niej
-Chętnie go poznam
-Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, naprawdę. To tylko dobry znajomy, a i to nawet jeszcze nie
-Inaczej byś się tak nie stroiła, musiał wpaść ci w oko
-Jest gruby, ma szparkę między zębami, niski, ma ciemne oczy...nie, nie podoba mi się
-I tak ci nie wierzę
-Idę już, nie nabijaj się - zaśmiała się - Bo mnie nie wpuszczą
-Spookojnie, on o to zadba
-Jak wrócę, to cię uduszę, obiecuję ci to
-Tak, tak, idź już, ja śpię i mnie nie ma
-Zobaczysz, dzisiaj zginiesz - pogroziła jej palcem i wybiegła z mieszkania, szybko łapiąc jakąś taksówkę. Sama nie wiedziała czego powinna się spodziewać, ale pierwszy raz w życiu była do czegoś pozytywnie nastawiona, licząc, że chociaż tym razem się nie zawiedzie.


                                                                                                              ***



Wojtek rzucił w kąt walizkę i rozsiadł się na sofie, chowając twarz w dłoniach. Nie widział dalszego sensu pobytu w Dortmundzie, Robert był tak zaślepiony miłością do Anki, że nie docierały do niego zupełnie żadne argumenty. Skoro przekładał żonę ponad ich przyjaźń, nie warto było o niego walczyć. Była jeszcze Lena, cóż, kiedyś na pewno pożałuje, że zostawił ją bez słowa, ale tak będzie dla niej lepiej. Nie był jeszcze gotowy na związek, widocznie rola wiecznego chłopca jest właśnie dla niego.
-O, wróciłeś - zszedł po schodach Jack. Wilshere zajmował się domem przyjaciela, kiedy ten wyjechał na jakiś czas do Niemiec
-Tsa, jak widać
-Nawet nie zdążyłem jeszcze uśmiercić twoich roślinek
-Masz żonę, prawda ?
-No raczej
-I dzieci ?
-Tak mi się wydaje - zaśmiał się
-I nie dołuje cię to ?
-Nigdy w życiu
-Są dla ciebie ważni ?
-No najważniejsi na świecie no
-Ważniejsi niż piłka nożna ?
-O wiele
-I jesteś pewien, że twoja żona cię kocha i nigdy by cię nie zdradziła ?
-Chcesz mi o czymś powiedzieć, co ? - poderwał się rozgniewany
-Nie, spokojnie, chodzi o coś zupełnie innego
-Więc skąd pytania na temat mojej rodziny ?
-Anka zdradza Roberta i udaje, że jest z nim w ciąży
-Więc dlaczego go tam zostawiłeś ?
-Bo mi nie uwierzył i zmieszał publicznie z błotem
-Każdy facet by się wkurzył, gdyby kumpel zaczął najeżdżać na jego żonę, to normalne
-Nie wiem, nie znam się, nigdy nie miałem
-I nie będziesz miał, bo się do tego nie nadajesz - zaśmiał się - Ale o tym już sam wiesz od dawna
-Dlaczego ktoś tłucze się w mojej sypialni ? Sprowadziłeś sobie jakieś panienki ?
-Oczywiście, każdego dnia pieprzę się z inną, dlatego szukałem lokum na swój prywatny i osobisty burdel
-Nie, to byłoby bardziej w moim stylu
-Aron pewnie się obudził, zasnął w twoim łóżku. Jak stwierdził, było najwygodniejsze
-Co, młody dalej nie odstępuje cię na krok ?
-Nie, nawet chce zacząć chodzić ze mną na treningi
-No, o wilku mowa - uśmiechnął się, kiedy malec wyszedł z pokoju, przecierając zaspane oczka
-Tatuś psytul - podszedł do Jacka i usiadł mu na kolanach, zwijając się niczym w kulkę
-Wyspałeś się, co szkrabie ? - pogłaskał go po włosach i pocałował w czubek główki
-Taaaak - ziewnął ospale - Ceśc wujek - wyszczerzył się ,ukazując rząd równych i idealnie białych ząbków
-Pilnowałeś moje roślinki, co młody ?
-Taak, podlewaliśmy z tatą. Duuużo wody i duużo wody - wymachiwał rękoma, gestykulując ogrom cieczy
-A gdzie zgubiłeś siostrzyczkę, co ?
-Ona duużo je, i duużo płacze i gupia jest, wiesz ?
-Oj no, nie mów tak, to twoja kochana, młodsza siostrzyczka
-Dewczyny są gupie, wolę się bawić z chłopakami. A ona nawet nie mówi, tyko płacze i płacze i płacze, guupia jest
-Kiedyś ci się to jeszcze odmieni. Przynajmniej mam taką nadzieję - zaśmiał się
-Taatusiuu, ja chcem do domku, wujek już jest, to my do mamusi i do domku, już ! - skrzyżował wymownie ręce na klatce piersiowej
-A głodny nie jesteś, hm ?
-Mama mi da ! Do domku ! Juz !
-Wybacz stary, ale siła wyższa - zaśmiał się
-Rozpieszczone te dzieci masz
-Kiedyś pogadamy, jak swoje zrobisz. One dopiero tragiczne będą - zaśmiał się
-Nie, ja nie będę miał dzieci. Sam jestem duże dziecko. Nie potrzebuję rodziny, mi dobrze tak, lubię bycie singlem
-Jestem twoim przyjacielem i doskonale wiem, że sobie to tylko wmawiasz
-Idź już i nie psychologuj mi tu - zaśmiał się - Wynocha, raz, dwa
-Idziemy, wujek nas wygania
-Wujek ma fajny samochód !
-Mądrze mówisz młody, mądrze - zaśmiał się - Wpadnijcie do mnie jutro we czwórkę, dawno nie widziałem twojej córki, pochwalisz się jak wyrosła
-Przyjdę, na szczęście jest jeszcze za mała, aby być podatną na twoje uroki Wojtusiu
-I tak kiedyś będzie moja - wyszczerzył się - Dzięki generalnie za pomoc i opiekę nad moją wspaniałą rezydencją
-Nie ma problemu, wisisz mi za to flaszkę polskiej wódki
-Ostatnio wymiotowałeś i zgonowałeś po kilku kieliszkach, nie umiesz pić angolu głupi
-Uznam, że tego nie słyszałem. I wytrenowałem sobie głowę, zobaczysz
-To co, męski wieczór dzisiaj ?
-Przyda ci się to, bo widzę, że nie do końca jest u ciebie tak jak powinno
-Idź, nie matkuj, nie filozofuj, upiję cię wieczorem, do zobaczenia - pomachał mu w drzwiach
-Na razie panie kawalerze - zaśmiał się, zapiął Arona w siodełku, wrzucił do samochodu swoje i jego rzeczy i odjechał. Doskonale znał Szczęsnego i wiedział, że ten tylko gra takiego luzaka. W głębi serca jak nikt inny potrzebował czyjejś bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Nie mówiąc o tym, jak bardzo musiał czuć się komuś potrzebny. Po tym jak wiele nasłuchał się przez skypa o Lenie, był pewien, że przyjaciel tak szybko o niej nie zapomni, a jego wcześniejszy powrót do Londynu jest tylko zwyczajną ucieczką od problemów. Tak, wadą Wojtka zdecydowanie było to, że niczym dziecko zostawiał za sobą mnóstwo niedokończonych spraw, zaczynając coraz to kolejne. Warto do tego dodać również to, że wiecznie tłumił w sobie uczucia i jak nikt, potrafił zakładać maski, odpowiadające danej sytuacji. Jeden wielki teatr i uczuciowa skorupa, którą Wilshere za wszelką cenę musiał i chciał w końcu przełamać.

                                                                               
                                                                                                              ***



Melanie bardzo powoli i delikatnie otworzyła oczy, mrużąc powieki od ostrego, padającego na jej twarz światła. Wokół panowała zupełna cisza, co jakiś czas przerywana krzykiem i piskiem o nieznanym jej pochodzeniu. Wzięła głęboki oddech, zaciągając się wilgotnym, przepełnionym zapachem zmieszanej krwi i zglinizny powietrzem. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, ostatnie co pamiętała to kłótnia z Martinezem. Złapała się za bolącą jak po uderzeniu głowę, rozglądając się wokół. W pomieszczeniu, które kształtem przypominało piwnicę, panował pół-mrok. Wszystkie okna były zabite deskami a na betonowej podłodze dostrzec można było ślady zarówno świeżej, jak i zaschniętej krwi. W prawym rogu sali znajdowały się dwa, lekarskie łóżka, z licznymi narzędziami na szafce obok nich. Kluczowym elementem były także włosy, porozrzucane po podłodze niczym w zakładzie fryzjerskim. Dziewczyna była przerażona, nie wiedziała czy jej ciało trzęsie się ze strachu, czy przeszywającego ją od chłodu zimna. Próbowała wstać, ale dopiero teraz zauważyła, że jest przywiązana do metalowego krzesła. Bezkutecznie próbowała się uwolnić, nie mając pojęcia, że ktoś stoi obok i ją obserwuj
-Możesz się z tym szarpać i walczyć, to i tak nic nie da
-Kim jesteś ? - spojrzała na niego przerażona. Miał około 40dziestu lat, niski i ze sporą nadwagą, a jego twarz i biały, przepocony podkoszulek, pobrudzone były krwią.
-Twoim przeznaczeniem słonko - swoimi niezgrabnymi i brudnymi, budzącymi u niej obrzydzenie dłońmi, pogłaskał ją po policzku
-Wypuść mnie stąd, chcę wrócić do domu
-Do domu - parsknął śmiechem, dalej się jej przyglądając - Ty już nigdy nie wrócisz do domu
-Mój brat jest bogaty, zapłaci ci
-Pieniądze, pieniądze i pieniądze, tylko to wam teraz w głowie - westchnął - Nie chcę od nikogo ani grosza, potrzebuję ciebie
-Marco i tak cię znajdzie i mnie uwolni
-Oh tak, tak, niczym super bohater - roześmiał się przeraźliwie - Jesteś skazana tylko na mnie, dlatego musisz być dziecinko posłuszna
-Zginiesz za to za kratkami, albo na krześle elektrycznym
-To byłoby całkiem ciekawe doświadczenie, uwielbiam adrenaline - zaklaskał w dłonie - Buntowniczka z ciebie, podoba mi się to - wyszczerzył w uśmiechu swoje pożółkłe zęby
-Zacznij dbać o higienę
-A do tego pyskata, wiedziałem, że dobrze trafiłem. O, północ, jak ten czas szybko leci. Wybacz skarbie, ale ktoś inny wymaga teraz mojej uwagi - podszedł do jednego z łóżek, zapalającym nad nim lampke - Idealnie
-Czy...czy to kobieta ? - roztrzęsiona wpatrywała się w nagie, bezbronne i pozbawione włosów na głowie ciało
-Lubiłem ją, była prawie tak ładna jak ty. Eh Luiza, Luiza, idealnie zamarzłaś, nie lubię paprać się po nocach w krwi - pokręcił z zachwytem głową i wbił skalpel w ciało
-Co...co ty jej zrobiłeś?
-Spokojnie, nie będziesz musiała długo czekać w kolejce. Chyba, że bardzo chcesz być pierwsza, myślę, że się na ciebie nie pogniewa... - uśmiechnął się
-Chcę do domu...
-Oj uparłaś się, przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Wybacz, może być trochę głośno - rozradowany przenikliwym dźwiękiem, uruchomionej przez niego piły, założył laboratoryjne okulary i zaczął z radością małego dziecka, ciąć zwłoki na odrębne kawałki
-Ty...ty ją zabiłeś...
-A to ci niespodzianka, naprawde nie zauwazylem - zasmial sie
-Dlaczego ogoliłeś jej włosy?
-A jak myślisz, jak powstają peruki, co ? Jakos trzeba zarabiac, a brunetki są takie piękne i słodkie - uśmiechnął się - No nic, kolejna do kolekcji - trzymał w dłoniach jej odciętą głowę
-Ko...ko...kolekcji?
-Tak, wiem , wiem, wy kobiety uwielbiacie być oryginalne, ale przykro mi, nie była jedyna. Chociaż, spokojnie, mogę cię zapewnić, że twoja słodka buźka dostanie specjalne miejsce na półce - zlizał krew z trzymanego w ręku skalpela
-Wypuść mnie, proszę...
-Przecież ci się spodoba - kucnął przed nią i rozciął jej bluzkę - Wspaniale... - przejechał językiem po jej piersiach
-Co mi zrobisz ?
-A jak myślisz, co ? - szyderczo się zaśmiał, ściągając z niej bluzkę. Krzyczała, rozpaczliwie wołając o pomoc, ale wokół słychać było jedynie przeraźliwy śmiech oprawcy. Szarpała się, próbując jakoś uwolnić, ale to dodatkowo ją podniecało. Bez trudu rozebrał ją do naga, błądząc łapczywie językiem po jej ciele - Wspaniale smakujesz - wyszeptał ochryple. Nie miała siły już z nim walczyć, jej roztrzęsione od strachu ciało, stało się zupełnie bezwładne. Obraz przed oczami dziewczyny stawał się coraz bardziej zamazany, jak przez mgłe widziała ściagajacego przed nią spodnie mężczyznę. Zamknęła oczy, a po jej policzkach przez cały czas toczyły się gęste, słone łzy. Czuł jej strach, co jeszcze bardziej go kręciło. Słyszała szybkie bicie jego serca oraz ciężki, sapiący a przede wszystkim podniecony oddech. Dźwięk w jednej chwili zagłuszyła ogromna fala bólu, jaka przeszyła jej ciało, kiedy morderca wsunął w nią gwałtownie swojego penisa. Nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy raz, to że była dziewicą nakręciło go jeszcze bardziej. Pchał coraz mocniej i mocniej, nabuzowany do granic możliwości. Nigdy wcześniej nie czuła takiego bólu, którego organizm nie potrafił znieść. Straciła przytomność, kiedy mężczyzna próbował wejść jeszcze głębiej. Teraz mógł zrobić z nią i z jej ciałem to, co kocha równie mocno jak brutalny seks z takimi kobietami jak ona.


Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że rozdział zostaje dodany tak późno, ale studia to ciężki orzech do zgryzienia i nie spodziewałam się, że zabiorą mi tyle czasu. Teraz powinno być lepiej, więc rozdziały będą pojawiać się regularnie. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie. Sukcesywnie nadrabiam zaległości ns waszych blogach. Cudem uudało mi się dodać ten rozdział, bo blogger nie chce współpracować z moim tabletem. Jeszcze raz przepraszam. A, no i najważniejsze, dziękuję za tyle komentarzy, tak podniosły mnie na duchu, że nawet sobie nie wyobrazacie. Kocham i uwielbiam was, jesteście wielkie ! Pozdrawiam, ściskam i zapraszam do czytania. Tęskniłam miśki ! :-*