Pojawił się w kawiarni dużo wcześniej, nerwowo stukając stopą o podłogę. Cieszył się, że Lena w końcu zgodziła się z nim spotkać. Był pewien, że przez swoją głupotę na zawsze ją stracił. Problemy Roberta chociaż się do czegoś przydały. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie zmarnuje danej mu szansy. Przestanie się zachowywać jak dziecko i w końcu będzie postępował jak dorosły, dojrzały facet.
-Przepraszam, chyba odrobinę się spóźniłam - uśmiechnęła się delikatnie, zajmując miejsce na wprost
-Nie, to ja przyszedłem za wcześnie. Ślicznie wyglądasz, tęskniłem za twoim uśmiechem
-Nie ma w nim nic szczególnego. Co u Roberta, sprawa jakoś się wyjaśniła ?
-Właściwie tak, jesteśmy na dobrej drodze, żeby to wszystko odkręcić
-Dobrze, że przyleciałeś, pewnie potrzebuje twojego wsparcia
-Przyleciałem ze względu na ciebie, nie na niego - złapał ją delikatnie za dłoń - Ciężko wrócić mi do normalności, kiedy nie ma cię obok
-Normalność to dla ciebie szybkie samochody, cycate dziewczyny i bramka, więc daruj sobie
-Naprawdę nie chciałem się o ciebie zakładać, głupio wyszło i cholernie tego żałuję
-Chciałabym, żebyś przestał traktować ludzi jak przedmioty
-Powiedz tylko słowo a się zmienię
-Tego nie da się zrobić na zawołanie, sam musiałbyś chcieć zrobić cokolwiek ze swoim życiem
-Nie potrafię o tobie zapomnieć, rzucę grę w Arsenalu, znajdę coś tutaj, może być nawet w trzecioligowym klubie, ale nie odtrącaj mnie
-Słowa bywają puste, wiesz Wojtek ?
-Więc zamienię je w czyny, tylko daj mi szansę
-Nie spieszmy się z tym wszystkim, dobrze ? Po prostu poznajmy się na nowo, od początku
-Nie wiem czy potrafię...
-Tylko tyle mogę ci teraz zaoferować. Postaw się na moim miejscu, założyłeś się o mnie
-I chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. Spalmy przeszłość, dobrze ? Masz rację, po prostu...zacznijmy od nowa. No więc, jestem Wojtek, mieszkam w Londynie, jest trochę deszczowy i zimny, ale ma swój urok, a ty masz piękne oczy - uśmiechnął się
-I jesteś piłkarzem, czyli dupkiem, zgadza się ?
-Nie, już nie. Zmieniła mnie pewna kobieta, dzięki której przestałem być egoistycznym dzieciakiem
-Cieszę się, że mogę cię poznać. Słyszałam o tobie wiele złych rzeczy, mówisz, że to plotki ?
-Każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy. Staram się jednak zmienić moją opinię w oczach całego świata, jestem po prostu zwyczajnym, trochę zabawnym facetem, który nie ma prawa traktować innych z góry
-Musisz bardzo lubić tą dziewczynę, skoro tak się dla niej zmieniasz - uśmiechnęła się, oblizując łyżeczkę z kawy i brudząc jego nos bitą śmietaną
-Próbujesz mi w ten sposób przekazać, że jestem też bałwanem ? - zaśmiał się
-Może odrobinę. Po prostu dbam o twój wizerunek, uroczo wyglądasz - mrugnęła do niego, nabierając na łyżeczkę zamówione wcześniej ciasto
-A ty, czym się zajmujesz ?
-Studiuję medycynę, chciałabym pomagać innym jak tylko mogę. Kiedyś otworzę klinikę leczniczą dla bezdomnych i ubogich, aby o nich zadbać...
-Brzmisz jak kandydatka na miss world - zaśmiał się - Nie ukrywam, że idealnie nadawałabyś się do tej roli ze swoją urodą
-Widzę, że lubisz prawić komplementy, są miłe, ale niekiedy peszą - uśmiechnęła się - Mówisz to każdej kobiecie ?
-Tylko tej, która na to zasługuje. Ma na imię Lena i uśmiecha się do mnie w ten niezwykły i charakterystyczny dla siebie sposób, wlewając miód na me serce
-Powinieneś rzucić piłkarską karierę i zostać poetą - roześmiała się
-Mam dużo ukrytych talentów, zapraszam do odkrywania mojego bogatego wnętrza - pokłonił się
-Tak ? A co takiego jeszcze potrafisz ? Skraść serce każdej kobiecie na świecie ?
-Być może, ale żadna z nich nigdy nie trafi do mojego. To miejsce jest już zajęte
-Składasz bardzo poważne deklaracje, wiesz?
-Nie mówiłbym tego, gdybym nie był pewien
-Zobaczymy, czy owa kobieta ci się nie znudzi
-Jestem pewien, że mi to nie grozi. Robert prosił, żeby do niego przyjechał, przyda mu się też twoje wsparcie, może pojedziesz ze mną ?
-Robert, kto to Robert ?
-A, tak, przecież dopiero się poznaliśmy. Robert to mój najlepszy przyjaciel, na pewno go polubisz. Został okrutnie zraniony przez swoją żonę a potem zrobił przez to kilka głupot.
-Więc cóż, nie może czekać - podniosła się z miejsca, kierując za Wojtkiem - Szczęsny....zaczekaj - złapała go delikatnie za rękę i spojrzała mu prosto w oczy - Bardzo, z naciskiem na bardzo, cię polubiłam, nie spierdol tego - uśmiechnęła się a on szybko objął ją ramieniem i odprowadził do samochodu. Udało mu się, był coraz bliżej tego, aby ją odzyskać. Tym razem nie pozwoli jej odejść, zrobi wszystko, żeby była jego.
***
***
Marco wyszedł gdzieś nad ranem, więc korzystając z okazji zbiegła do kuchni i zaczęła wyciągać pospiesznie rzeczy z lodówki. Martwiła się o brata, budził się jeszcze kilka razy, krzycząc coś przez sen. Poza tym w jej głowie zaczęły się przewijać jakieś dziwne obrazy, coś, jakby straciła pamięć a teraz powoli zaczęła ją odzyskiwać. Nie miała pojęcia co to oznacza, ale zignorowała to, widocznie naoglądała się za dużo filmów. Pakowała w siebie kolejne łyżki lodów, przegryzając je mięsem i owocami. Jedzenie ją odstresowało, pozwalało na chwilę zapomnieć o problemach. Straciła kontrolę i opamiętała się dopiero po jakimś czasie. Pobiegła do łazienki, czując, że zbiera się jej na wymioty. Włożyła do ust palce, i prowokując je, szybko opróżniła pełny żołądek. Nie mogła pozwolić sobie na utratę wagi, musiała być szczupła. Matka skrupulatnie liczyła jej kilogramy, jeden więcej i mogła zapomnieć o kieszonkowym. Poza tym sama chciała jeszcze schudnąć, nie czuła się dobrze w swoim ciele, była zbyt gruba, aby spokojnie móc pozować przed obiektywem.
-Znowu to zrobiłaś - usłyszała za sobą znajomy, męski głos. Niemożliwe. To nie mógł być on, przecież mieszkał kilometry stąd, poza tym wybrał inną
-Javi ? - podniosła się z kolan, obmywając wodą twarz - Jak tu wszedłeś? I co tu w ogóle robisz ?
-Ja... - próbował znaleźć jakieś słowa, aby uniknąć wpadki. Dziewczyna nie wiedziała o tym, że już wcześniej ze sobą rozmawiali, nie mógł jej tego zdradzić, wszyscy starali się utrzymać utratę jej pamięci w tajemnicy przed nią - Rozstałem się z nią. Zależy mi tylko na tobie
-Daruj sobie taką gadkę, nie chcę cię znać. Wyjdź z mojego domu
-Możemy porozmawiać ? Chciałem się tylko wytłumaczyć
-Tu nie ma nic do tłumaczenia, zdradziłeś mnie i wybrałeś tą zdzirę. Koniec tematu. Poza tym jesteś tylko głupim piłkarzem, nigdy nie możemy być razem
-Było nam tak dobrze, po co to psuć ?
-Trzeba było o tym pomyśleć zanim włożyłeś swojego penisa tam gdzie nie trzeba
-Zapomnijmy o tym, co ? Poza tym ktoś musi ci pomóc, bulimia to poważna sprawa
-Nie mam żadnej bulimii - powiedziała stanowczo, mijając go w drzwiach i wychodząc z łazienki - Mam już kogoś, a teraz wyjdź
-Nie kłam, dobrze wiem, że do tej pory z nikim się nie spotykasz. Brakuje ci mnie, tak samo, jak mi ciebie
-O jaki romantyzm, zaraz się popłaczę. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś podrzędny piłkarzyna. Dobrze, że mnie zostawiłeś, i tak zaczynałeś mi się nudzić
-Będę jeszcze kilka dni w Dortmundzie, gdybyś chciała...
-Nie, nie chcę. Nie mam zamiaru cię więcej oglądać.
-Powinnaś się leczyć, pójść do jakiegoś psychiatry....
-Nie jestem wariatką do chuja ! Daj mi święty spokój Martinez, między nami nigdy nic nie było i nie będzie
-Kiedyś mówiłaś coś innego... - zaczął ale szybko ugryzł się w język - Znam cię, tylko ja wiem, że w środku jesteś zupełnie inna. Tylko pozujesz na taką silną i niezależną dziewczynę, w rzeczywistości jesteś cholernie krucha i potrzebujesz kogoś, kto w końcu się tobą zaopiekuje
-Kiedy niby ci coś mówiłam ? Chyba jak ci się przyśniło, bo tak jakby w ostatnim czasie nie raczyłeś się nawet odezwać. I tak, masz rację, potrzebuję opiekuna, Matts świetnie sprawdza się w tej roli
-O czym ty mówisz ?
-Myślałeś, że będę na ciebie czekać wieczność, dobre sobie. O, własnie przyszedł - otworzyła drzwi i pocałowała w policzek Hummelsa - Cieszę się, że już jesteś. Wybacz, że jestem jeszcze nie gotowa, ale ten idiota mi to uniemożliwił
-Javier ? Co ty tu robisz ? Nie powinieneś być w Monachium ?
-Mam tu kilka spraw do załatwienia, poza tym na razie i tak mam kontuzje
-Tak, biedny, pokrzywodzony przez los chłopiec, który już sobie idzie - otworzyła szeroko drzwi - Jak widzisz jestem zajęta, mamy z Matem plany na wieczór, więc...
-Ta...pójdę już. Zadzwoń, gdybyś jednak zmieniła zdanie
-Twoje niedoczekanie, byłeś, minąłeś, nie ma i nie będzie cię w moim życiu - rzuciło ostro, z uśmiechem triumfu na ustach i zatrzasnęła za nim drzwi. Zdezorientowany Niemiec spojrzał na nią pytająco. Nie przyszedł do Melanie, miał w planach spotkać się z Marco, z którym zresztą się wcześniej umówił.
-Wybacz przedstawienie, musiałam się go jakoś pozbyć. Mój brat powinien zaraz wrócić, uprzedził mnie, że wpadniesz. Pojechał na jakieś spotkanie, rozgość się. Eh, ubiorę się, jestem jeszcze w koszuli
-Wiesz, właściwie nie mam nic przeciwko - wyszczerzył się - Subtelnie wyglądasz - poruszył znacząco brwiami, czując jednocześnie, że jego przyjaciel w bokserkach poruszył się instynktownie. Cholera, naprawdę go podniecała.
-Masz kogoś ? - wypaliła, widząc jego rozkojarzoną minę
-Ja ? Nie, już nie
-Świetnie, muszę się jakoś odstresować, chodź na górę. Mam nadzieję, że jesteś dobry w łóżku
-Ja...e, tak, jasne, już - pobiegł szybko za dziewczyną. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale było mu to zupełnie na rękę. Melanie była piękną kobietą, seks z nią był samą przyjemnością. Właśnie wygrał los na loterii, nie przejmował się tym, jak zareaguje Marco, to jego siostra zaciągnęła go sama do łóżka, nie na odwrót. Zresztą, byli dorośli, mieli prawo robić to, co im się podoba, bez względu na konsekwencję, jakie to za sobą niesie.
***
Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Zupełnie się nie poznaję. Wcześniej potrafiłem cieszyć się życiem i czerpać z niego każdą chwilę, teraz straciłem ochotę na wszystko, nawet piłkę nożną. Wiele się przez ten czas zmieniło, czuję, jak powoli upadam coraz niżej i niżej. Chociaż tyle, że z Blair wszystko w porządku, o nią martwiłem się najbardziej. Jest moim oczkiem w głowie, wiem, że przez zabieganych rodziców może liczyć tylko na mnie. Mario przez dziewczynę nie ma teraz dla mnie w ogóle czasu, nie mam mu tego za złe, dobrze, że w końcu jest szczęśliwy. Zasłużył na kogoś wyjątkowego, kto wie, może z czasem całkiem się ustatkuje i zostanie mężem, a nawet ojcem. Sprawdziłby się w tej roli, dojrzał i nie w głowie były mu dawne wybryki. Właściwie, w całym towarzystwie tylko ja jestem sam. Może to jakaś karma ? Kara za to, co zrobiłem. Piętno odciśnięte na mojej przeszłości. Przecież naprawdę nie chciałem jej zabić, to był wypadek. Tylko dlaczego potem stchórzyłem jak dziecko ? Mogłem próbować, jakoś ją ratować, udzielić tej pieprzonej, pierwszej pomocy, a zamiast tego odjechałem z piskiem opon, zostawiając ją tam na pewną śmierć. Los codziennie stawia nas przed drogowskazami, każąc nam wybierać jedną z wielu dróg. Gubimy się ,przewracamy, ponieważ nie potrafimy korzystać z mapy, jaką podsuwa nam życie.W jednej chwili masz wszystko, aby potem nie mieć nic. Karta nigdy nie jest przekręcona na jedną stronę, zawsze muszą pojawić się złe duchy, które swymi mrocznymi szponami rozdzierają to, co najpiękniejsze. Los uśmiecha się do człowieka gdy zechce, lub śmieje się z niego, gdy temu nie jest do śmiechu. Od jego wyroków nie ma apelacji. Ulice Dortmundu są dzisiaj wyjątkowo tłoczne, stoję na przeklętych światłach, wpatrując się w lusterko. Siedzi na moich tylnych siedzeniach, jej różowa sukieneczka jest cała we krwi, wyciąga swoje malutkie rączki, aby się pochylić...
-Dlaczego mnie zabiłeś Marco ? - szepcze mi do ucha, delikatnie się uśmiechając - Nie polubiłeś mnie ? Jestem tylko małą dziewczynką, nic ci nie zrobiłam...
-Nie chciałem, wybiegłaś nagle, nie zdążyłem zahamować...
-A gdybyś jechał wolniej ? A gdybym była twoją siostrą ? Też byś mnie tak zostawił i odjechał ?
-Stchórzyłem ,ale tego nie chciałem, możesz dać mi spokój ? !
-Nie krzycz na mnie, jestem tylko dzieckiem
-Przepraszam, po prostu próbujesz wyprowadzić mnie z równowagi
-Fajny samochód - przeszła na przednie siedzenie - To ten, w którym mnie zabiłeś ? Chyba nie, tamten był sportowy, boisz się, że ktoś mógłby rozpoznać rejestracje i nim już nie jeździsz ?
-Jestem piłkarzem, ty tylko głupim, małym dzieckiem, widocznie tak miało być, nikt cię nie szuka, byłaś z sierocińca
-Jesteś bardzo niemiły, przykro mi, że mnie tak traktujesz
-Bo nienawidzę dzieci, a ty zniszczyłaś mi życie. Przez ciebie zaczynam wariować, gadam z duchem do chuja
-Nie klnij, to niegrzeczne. Poznałeś Lenę ? Ona na pewno będzie chciała mnie pomścić, jest jak moja siostrzyczka
-Nie wie kim jestem, nic na mnie nie ma, myśli, że jestem twoim kuzynem
-Byleś na moim pogrzebie, to miłe, jak się czułeś, kiedy zasypywali do ziemi moją malutką trumienkę ? Czułeś satysfakcję ?
-Tak, jednego bachora na tym świecie mniej, możesz się w końcu ode mnie odczepić ?
-Byłeś moim idolem, kochałam cię. Miałam cię za świetnego faceta i cudownego piłkarza, a ty mnie zabiłeś. Miałeś być moim bohaterem Marco.
-Nie ty jedna, wiele ludzi mnie podziwia
-Tak, wiem. A co będzie, kiedy się dowiedzą co zrobiłeś ? Stracisz wszystko
-Więc się nie dowiedzą, zmieniłem zdanie
-Kara cię nie ominie. Jeszcze się spotkamy - uśmiechnęła się i rozpłynęła w powietrzu a moją uwagę przykuł policjant stukający w szybę mojego samochodu. No tak, od dłuższego czasu blokowałem ruch. Wystarczył autograf ze zdjęciem a mężczyzna bez zbędnych pytań zakończył kontrolę. Powoli zaczynam wariować. Zwidy to już za dużo, zdecydowanie za dużo. Muszę wyjechać na jakiś urlop i odpocząć. Nie powiem Lenie prawdy, nikt nigdy nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Zbyt długo mnie to męczy, najwyższy czas o tym zapomnieć. To było tylko głupie dziecko, ja nie byłem ani pijany ani naćpany, sama wbiegła mi pod koła. Nie jestem winny. Nikt nie może mi nic zrobić, zresztą, pewnie już dawno zostawili tą sprawę. Nie wyląduję za kratami, nie jestem idiotą. Muszę znowu skupić się na piłce nożnej, jestem przecież bogiem. Czas odzyskać swoją pewność siebie. Zbrodnia była i zniknęła, przeszłość się nie liczy, raz na zawsze z nią kończę. To co było własnie zostało zamknięte i wyparte z pamięci. A co teraz ? Teraz czas się w końcu zabawić. Przygotujcie się, wraca stary, dobry Marco Reus. Tyle się ostatnio wydarzyło, że teraz musi być tylko lepiej.
I o to jednak jest. Oddaję w wasze ręce kolejny, choć niespodziewany rozdział. Bardzo długo planowałam zawiesić tego bloga, ale nie, nie potrafię, za bardzo go lubię. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i z przyjemnością przeczyta ten odcinek. Kolejny pojawi się za kilka dni, mam jeszcze miesiąc wakacji, więc zamierzam wykorzystać je na odrabianie zaległości na tym blogu. Przepraszam, za tak długą zwłokę, ale obiecuję, że wam to wszystko wynagrodzę. Tym czasem, zapraszam do lektury. Pozdrawiam i buziaki : *
Zapraszam tez na mojego drugiego bloga : www.humbabumba.blogspot.com :)
-Znowu to zrobiłaś - usłyszała za sobą znajomy, męski głos. Niemożliwe. To nie mógł być on, przecież mieszkał kilometry stąd, poza tym wybrał inną
-Javi ? - podniosła się z kolan, obmywając wodą twarz - Jak tu wszedłeś? I co tu w ogóle robisz ?
-Ja... - próbował znaleźć jakieś słowa, aby uniknąć wpadki. Dziewczyna nie wiedziała o tym, że już wcześniej ze sobą rozmawiali, nie mógł jej tego zdradzić, wszyscy starali się utrzymać utratę jej pamięci w tajemnicy przed nią - Rozstałem się z nią. Zależy mi tylko na tobie
-Daruj sobie taką gadkę, nie chcę cię znać. Wyjdź z mojego domu
-Możemy porozmawiać ? Chciałem się tylko wytłumaczyć
-Tu nie ma nic do tłumaczenia, zdradziłeś mnie i wybrałeś tą zdzirę. Koniec tematu. Poza tym jesteś tylko głupim piłkarzem, nigdy nie możemy być razem
-Było nam tak dobrze, po co to psuć ?
-Trzeba było o tym pomyśleć zanim włożyłeś swojego penisa tam gdzie nie trzeba
-Zapomnijmy o tym, co ? Poza tym ktoś musi ci pomóc, bulimia to poważna sprawa
-Nie mam żadnej bulimii - powiedziała stanowczo, mijając go w drzwiach i wychodząc z łazienki - Mam już kogoś, a teraz wyjdź
-Nie kłam, dobrze wiem, że do tej pory z nikim się nie spotykasz. Brakuje ci mnie, tak samo, jak mi ciebie
-O jaki romantyzm, zaraz się popłaczę. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś podrzędny piłkarzyna. Dobrze, że mnie zostawiłeś, i tak zaczynałeś mi się nudzić
-Będę jeszcze kilka dni w Dortmundzie, gdybyś chciała...
-Nie, nie chcę. Nie mam zamiaru cię więcej oglądać.
-Powinnaś się leczyć, pójść do jakiegoś psychiatry....
-Nie jestem wariatką do chuja ! Daj mi święty spokój Martinez, między nami nigdy nic nie było i nie będzie
-Kiedyś mówiłaś coś innego... - zaczął ale szybko ugryzł się w język - Znam cię, tylko ja wiem, że w środku jesteś zupełnie inna. Tylko pozujesz na taką silną i niezależną dziewczynę, w rzeczywistości jesteś cholernie krucha i potrzebujesz kogoś, kto w końcu się tobą zaopiekuje
-Kiedy niby ci coś mówiłam ? Chyba jak ci się przyśniło, bo tak jakby w ostatnim czasie nie raczyłeś się nawet odezwać. I tak, masz rację, potrzebuję opiekuna, Matts świetnie sprawdza się w tej roli
-O czym ty mówisz ?
-Myślałeś, że będę na ciebie czekać wieczność, dobre sobie. O, własnie przyszedł - otworzyła drzwi i pocałowała w policzek Hummelsa - Cieszę się, że już jesteś. Wybacz, że jestem jeszcze nie gotowa, ale ten idiota mi to uniemożliwił
-Javier ? Co ty tu robisz ? Nie powinieneś być w Monachium ?
-Mam tu kilka spraw do załatwienia, poza tym na razie i tak mam kontuzje
-Tak, biedny, pokrzywodzony przez los chłopiec, który już sobie idzie - otworzyła szeroko drzwi - Jak widzisz jestem zajęta, mamy z Matem plany na wieczór, więc...
-Ta...pójdę już. Zadzwoń, gdybyś jednak zmieniła zdanie
-Twoje niedoczekanie, byłeś, minąłeś, nie ma i nie będzie cię w moim życiu - rzuciło ostro, z uśmiechem triumfu na ustach i zatrzasnęła za nim drzwi. Zdezorientowany Niemiec spojrzał na nią pytająco. Nie przyszedł do Melanie, miał w planach spotkać się z Marco, z którym zresztą się wcześniej umówił.
-Wybacz przedstawienie, musiałam się go jakoś pozbyć. Mój brat powinien zaraz wrócić, uprzedził mnie, że wpadniesz. Pojechał na jakieś spotkanie, rozgość się. Eh, ubiorę się, jestem jeszcze w koszuli
-Wiesz, właściwie nie mam nic przeciwko - wyszczerzył się - Subtelnie wyglądasz - poruszył znacząco brwiami, czując jednocześnie, że jego przyjaciel w bokserkach poruszył się instynktownie. Cholera, naprawdę go podniecała.
-Masz kogoś ? - wypaliła, widząc jego rozkojarzoną minę
-Ja ? Nie, już nie
-Świetnie, muszę się jakoś odstresować, chodź na górę. Mam nadzieję, że jesteś dobry w łóżku
-Ja...e, tak, jasne, już - pobiegł szybko za dziewczyną. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale było mu to zupełnie na rękę. Melanie była piękną kobietą, seks z nią był samą przyjemnością. Właśnie wygrał los na loterii, nie przejmował się tym, jak zareaguje Marco, to jego siostra zaciągnęła go sama do łóżka, nie na odwrót. Zresztą, byli dorośli, mieli prawo robić to, co im się podoba, bez względu na konsekwencję, jakie to za sobą niesie.
***
Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Zupełnie się nie poznaję. Wcześniej potrafiłem cieszyć się życiem i czerpać z niego każdą chwilę, teraz straciłem ochotę na wszystko, nawet piłkę nożną. Wiele się przez ten czas zmieniło, czuję, jak powoli upadam coraz niżej i niżej. Chociaż tyle, że z Blair wszystko w porządku, o nią martwiłem się najbardziej. Jest moim oczkiem w głowie, wiem, że przez zabieganych rodziców może liczyć tylko na mnie. Mario przez dziewczynę nie ma teraz dla mnie w ogóle czasu, nie mam mu tego za złe, dobrze, że w końcu jest szczęśliwy. Zasłużył na kogoś wyjątkowego, kto wie, może z czasem całkiem się ustatkuje i zostanie mężem, a nawet ojcem. Sprawdziłby się w tej roli, dojrzał i nie w głowie były mu dawne wybryki. Właściwie, w całym towarzystwie tylko ja jestem sam. Może to jakaś karma ? Kara za to, co zrobiłem. Piętno odciśnięte na mojej przeszłości. Przecież naprawdę nie chciałem jej zabić, to był wypadek. Tylko dlaczego potem stchórzyłem jak dziecko ? Mogłem próbować, jakoś ją ratować, udzielić tej pieprzonej, pierwszej pomocy, a zamiast tego odjechałem z piskiem opon, zostawiając ją tam na pewną śmierć. Los codziennie stawia nas przed drogowskazami, każąc nam wybierać jedną z wielu dróg. Gubimy się ,przewracamy, ponieważ nie potrafimy korzystać z mapy, jaką podsuwa nam życie.W jednej chwili masz wszystko, aby potem nie mieć nic. Karta nigdy nie jest przekręcona na jedną stronę, zawsze muszą pojawić się złe duchy, które swymi mrocznymi szponami rozdzierają to, co najpiękniejsze. Los uśmiecha się do człowieka gdy zechce, lub śmieje się z niego, gdy temu nie jest do śmiechu. Od jego wyroków nie ma apelacji. Ulice Dortmundu są dzisiaj wyjątkowo tłoczne, stoję na przeklętych światłach, wpatrując się w lusterko. Siedzi na moich tylnych siedzeniach, jej różowa sukieneczka jest cała we krwi, wyciąga swoje malutkie rączki, aby się pochylić...
-Dlaczego mnie zabiłeś Marco ? - szepcze mi do ucha, delikatnie się uśmiechając - Nie polubiłeś mnie ? Jestem tylko małą dziewczynką, nic ci nie zrobiłam...
-Nie chciałem, wybiegłaś nagle, nie zdążyłem zahamować...
-A gdybyś jechał wolniej ? A gdybym była twoją siostrą ? Też byś mnie tak zostawił i odjechał ?
-Stchórzyłem ,ale tego nie chciałem, możesz dać mi spokój ? !
-Nie krzycz na mnie, jestem tylko dzieckiem
-Przepraszam, po prostu próbujesz wyprowadzić mnie z równowagi
-Fajny samochód - przeszła na przednie siedzenie - To ten, w którym mnie zabiłeś ? Chyba nie, tamten był sportowy, boisz się, że ktoś mógłby rozpoznać rejestracje i nim już nie jeździsz ?
-Jestem piłkarzem, ty tylko głupim, małym dzieckiem, widocznie tak miało być, nikt cię nie szuka, byłaś z sierocińca
-Jesteś bardzo niemiły, przykro mi, że mnie tak traktujesz
-Bo nienawidzę dzieci, a ty zniszczyłaś mi życie. Przez ciebie zaczynam wariować, gadam z duchem do chuja
-Nie klnij, to niegrzeczne. Poznałeś Lenę ? Ona na pewno będzie chciała mnie pomścić, jest jak moja siostrzyczka
-Nie wie kim jestem, nic na mnie nie ma, myśli, że jestem twoim kuzynem
-Byleś na moim pogrzebie, to miłe, jak się czułeś, kiedy zasypywali do ziemi moją malutką trumienkę ? Czułeś satysfakcję ?
-Tak, jednego bachora na tym świecie mniej, możesz się w końcu ode mnie odczepić ?
-Byłeś moim idolem, kochałam cię. Miałam cię za świetnego faceta i cudownego piłkarza, a ty mnie zabiłeś. Miałeś być moim bohaterem Marco.
-Nie ty jedna, wiele ludzi mnie podziwia
-Tak, wiem. A co będzie, kiedy się dowiedzą co zrobiłeś ? Stracisz wszystko
-Więc się nie dowiedzą, zmieniłem zdanie
-Kara cię nie ominie. Jeszcze się spotkamy - uśmiechnęła się i rozpłynęła w powietrzu a moją uwagę przykuł policjant stukający w szybę mojego samochodu. No tak, od dłuższego czasu blokowałem ruch. Wystarczył autograf ze zdjęciem a mężczyzna bez zbędnych pytań zakończył kontrolę. Powoli zaczynam wariować. Zwidy to już za dużo, zdecydowanie za dużo. Muszę wyjechać na jakiś urlop i odpocząć. Nie powiem Lenie prawdy, nikt nigdy nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Zbyt długo mnie to męczy, najwyższy czas o tym zapomnieć. To było tylko głupie dziecko, ja nie byłem ani pijany ani naćpany, sama wbiegła mi pod koła. Nie jestem winny. Nikt nie może mi nic zrobić, zresztą, pewnie już dawno zostawili tą sprawę. Nie wyląduję za kratami, nie jestem idiotą. Muszę znowu skupić się na piłce nożnej, jestem przecież bogiem. Czas odzyskać swoją pewność siebie. Zbrodnia była i zniknęła, przeszłość się nie liczy, raz na zawsze z nią kończę. To co było własnie zostało zamknięte i wyparte z pamięci. A co teraz ? Teraz czas się w końcu zabawić. Przygotujcie się, wraca stary, dobry Marco Reus. Tyle się ostatnio wydarzyło, że teraz musi być tylko lepiej.
I o to jednak jest. Oddaję w wasze ręce kolejny, choć niespodziewany rozdział. Bardzo długo planowałam zawiesić tego bloga, ale nie, nie potrafię, za bardzo go lubię. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i z przyjemnością przeczyta ten odcinek. Kolejny pojawi się za kilka dni, mam jeszcze miesiąc wakacji, więc zamierzam wykorzystać je na odrabianie zaległości na tym blogu. Przepraszam, za tak długą zwłokę, ale obiecuję, że wam to wszystko wynagrodzę. Tym czasem, zapraszam do lektury. Pozdrawiam i buziaki : *
Zapraszam tez na mojego drugiego bloga : www.humbabumba.blogspot.com :)