sobota, 23 sierpnia 2014

16. 'Żyjesz wtedy, kiedy odkrywasz, że życie nie jest łatwe...'

Pojawił się w kawiarni dużo wcześniej, nerwowo stukając stopą o podłogę. Cieszył się, że Lena w końcu zgodziła się z nim spotkać. Był pewien, że przez swoją głupotę na zawsze ją stracił. Problemy Roberta chociaż się do czegoś przydały. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie zmarnuje danej mu szansy. Przestanie się zachowywać jak dziecko i w końcu będzie postępował jak dorosły, dojrzały facet.
-Przepraszam, chyba odrobinę się spóźniłam - uśmiechnęła się delikatnie, zajmując miejsce na wprost
-Nie, to ja przyszedłem za wcześnie. Ślicznie wyglądasz, tęskniłem za twoim uśmiechem
-Nie ma w nim nic szczególnego. Co u Roberta, sprawa jakoś się wyjaśniła ?
-Właściwie tak, jesteśmy na dobrej drodze, żeby to wszystko odkręcić
-Dobrze, że przyleciałeś, pewnie potrzebuje twojego wsparcia
-Przyleciałem ze względu na ciebie, nie na niego - złapał ją delikatnie za dłoń - Ciężko wrócić mi do normalności, kiedy nie ma cię obok
-Normalność to dla ciebie szybkie samochody, cycate dziewczyny i bramka, więc daruj sobie
-Naprawdę nie chciałem się o ciebie zakładać, głupio wyszło i cholernie tego żałuję
-Chciałabym, żebyś przestał traktować ludzi jak przedmioty
-Powiedz tylko słowo a się zmienię
-Tego nie da się zrobić na zawołanie, sam musiałbyś chcieć zrobić cokolwiek ze swoim życiem
-Nie potrafię o tobie zapomnieć, rzucę grę w Arsenalu, znajdę coś tutaj, może być nawet w trzecioligowym klubie, ale nie odtrącaj mnie
-Słowa bywają puste, wiesz Wojtek ?
-Więc zamienię je w czyny, tylko daj mi szansę
-Nie spieszmy się z tym wszystkim, dobrze ? Po prostu poznajmy się na nowo, od początku
-Nie wiem czy potrafię...
-Tylko tyle mogę ci teraz zaoferować. Postaw się na moim miejscu, założyłeś się o mnie
-I chcę o tym jak najszybciej zapomnieć. Spalmy przeszłość, dobrze ? Masz rację, po prostu...zacznijmy od nowa. No więc, jestem Wojtek, mieszkam w Londynie, jest trochę deszczowy i zimny, ale ma swój urok, a ty masz piękne oczy - uśmiechnął się 
-I jesteś piłkarzem, czyli dupkiem, zgadza się ?
-Nie, już nie. Zmieniła mnie pewna kobieta, dzięki której przestałem być egoistycznym dzieciakiem
-Cieszę się, że mogę cię poznać. Słyszałam o tobie wiele złych rzeczy, mówisz, że to plotki ?
-Każda plotka ma w sobie ziarnko prawdy. Staram się jednak zmienić moją opinię w oczach całego świata, jestem po prostu zwyczajnym, trochę zabawnym facetem, który nie ma prawa traktować innych z góry
-Musisz bardzo lubić tą dziewczynę, skoro tak się dla niej zmieniasz - uśmiechnęła się, oblizując łyżeczkę z kawy i brudząc jego nos bitą śmietaną 
-Próbujesz mi w ten sposób przekazać, że jestem też bałwanem ? - zaśmiał się
-Może odrobinę. Po prostu dbam o twój wizerunek, uroczo wyglądasz - mrugnęła do niego, nabierając na łyżeczkę zamówione wcześniej ciasto
-A ty, czym się zajmujesz ?
-Studiuję medycynę, chciałabym pomagać innym jak tylko mogę. Kiedyś otworzę klinikę leczniczą dla bezdomnych i ubogich, aby o nich zadbać...
-Brzmisz jak kandydatka na miss world - zaśmiał się - Nie ukrywam, że idealnie nadawałabyś się do tej roli ze swoją urodą 
-Widzę, że lubisz prawić komplementy, są miłe, ale niekiedy peszą - uśmiechnęła się - Mówisz to każdej kobiecie ?
-Tylko tej, która na to zasługuje. Ma na imię Lena i uśmiecha się do mnie w ten niezwykły i charakterystyczny dla siebie sposób, wlewając miód na me serce
-Powinieneś rzucić piłkarską karierę i zostać poetą - roześmiała się 
-Mam dużo ukrytych talentów, zapraszam do odkrywania mojego bogatego wnętrza - pokłonił się 
-Tak ? A co takiego jeszcze potrafisz ? Skraść serce każdej kobiecie na świecie ?
-Być może, ale żadna z nich nigdy nie trafi do mojego. To miejsce jest już zajęte
-Składasz bardzo poważne deklaracje, wiesz?
-Nie mówiłbym tego, gdybym nie był pewien
-Zobaczymy, czy owa kobieta ci się nie znudzi 
-Jestem pewien, że mi to nie grozi. Robert prosił, żeby do niego przyjechał, przyda mu się też twoje wsparcie, może pojedziesz ze mną ?
-Robert, kto to Robert ?
-A, tak, przecież dopiero się poznaliśmy. Robert to mój najlepszy przyjaciel, na pewno go polubisz. Został okrutnie zraniony przez swoją żonę a potem zrobił przez to kilka głupot. 
-Więc cóż, nie może czekać - podniosła się z miejsca, kierując za Wojtkiem - Szczęsny....zaczekaj - złapała go delikatnie za rękę i spojrzała mu prosto w oczy - Bardzo, z naciskiem na bardzo, cię polubiłam, nie spierdol tego - uśmiechnęła się a on szybko objął ją ramieniem i odprowadził do samochodu. Udało mu się, był coraz bliżej tego, aby ją odzyskać. Tym razem nie pozwoli jej odejść, zrobi wszystko, żeby była jego.


                                                                                                    ***



Marco wyszedł gdzieś nad ranem, więc korzystając z okazji zbiegła do kuchni i zaczęła wyciągać pospiesznie rzeczy z lodówki. Martwiła się o brata, budził się jeszcze kilka razy, krzycząc coś przez sen. Poza tym w jej głowie zaczęły się przewijać jakieś dziwne obrazy, coś, jakby straciła pamięć a teraz powoli zaczęła ją odzyskiwać. Nie miała pojęcia co to oznacza, ale zignorowała to, widocznie naoglądała się za dużo filmów. Pakowała w siebie kolejne łyżki lodów, przegryzając je mięsem i owocami. Jedzenie ją odstresowało, pozwalało na chwilę zapomnieć o problemach. Straciła kontrolę i opamiętała się dopiero po jakimś czasie. Pobiegła do łazienki, czując, że zbiera się jej na wymioty. Włożyła do ust palce, i prowokując je, szybko opróżniła pełny żołądek. Nie mogła pozwolić sobie na utratę wagi, musiała być szczupła. Matka skrupulatnie liczyła jej kilogramy, jeden więcej i mogła zapomnieć o kieszonkowym. Poza tym sama chciała jeszcze schudnąć, nie czuła się dobrze w swoim ciele, była zbyt gruba, aby spokojnie móc pozować przed obiektywem.
-Znowu to zrobiłaś - usłyszała za sobą znajomy, męski głos. Niemożliwe. To nie mógł być on, przecież mieszkał kilometry stąd, poza tym wybrał inną
-Javi ? - podniosła się z kolan, obmywając wodą twarz - Jak tu wszedłeś? I co tu w ogóle robisz ?
-Ja... - próbował znaleźć jakieś słowa, aby uniknąć wpadki. Dziewczyna nie wiedziała o tym, że już wcześniej ze sobą rozmawiali, nie mógł jej tego zdradzić, wszyscy starali się utrzymać utratę jej pamięci w tajemnicy przed nią - Rozstałem się z nią. Zależy mi tylko na tobie
-Daruj sobie taką gadkę, nie chcę cię znać. Wyjdź z mojego domu
-Możemy porozmawiać ? Chciałem się tylko wytłumaczyć
-Tu nie ma nic do tłumaczenia, zdradziłeś mnie i wybrałeś tą zdzirę. Koniec tematu. Poza tym jesteś tylko głupim piłkarzem, nigdy nie możemy być razem
-Było nam tak dobrze, po co to psuć ?
-Trzeba było o tym pomyśleć zanim włożyłeś swojego penisa tam gdzie nie trzeba
-Zapomnijmy o tym, co ? Poza tym ktoś musi ci pomóc, bulimia to poważna sprawa
-Nie mam żadnej bulimii - powiedziała stanowczo, mijając go w drzwiach i wychodząc z łazienki - Mam już kogoś, a teraz wyjdź
-Nie kłam, dobrze wiem, że do tej pory z nikim się nie spotykasz. Brakuje ci mnie, tak samo, jak mi ciebie
-O jaki romantyzm, zaraz się popłaczę. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś podrzędny piłkarzyna. Dobrze, że mnie zostawiłeś, i tak zaczynałeś mi się nudzić
-Będę jeszcze kilka dni w Dortmundzie, gdybyś chciała...
-Nie, nie chcę. Nie mam zamiaru cię więcej oglądać.
-Powinnaś się leczyć, pójść do jakiegoś psychiatry....
-Nie jestem wariatką do chuja ! Daj mi święty spokój Martinez, między nami nigdy nic nie było i nie będzie
-Kiedyś mówiłaś coś innego... - zaczął ale szybko ugryzł się w język - Znam cię, tylko ja wiem, że w środku jesteś zupełnie inna. Tylko pozujesz na taką silną i niezależną dziewczynę, w rzeczywistości jesteś cholernie krucha i potrzebujesz kogoś, kto w końcu się tobą zaopiekuje
-Kiedy niby ci coś mówiłam  ? Chyba jak ci się przyśniło, bo tak jakby w ostatnim czasie nie raczyłeś się nawet odezwać. I tak, masz rację, potrzebuję opiekuna, Matts świetnie sprawdza się w tej roli
-O czym ty mówisz ?
-Myślałeś, że będę na ciebie czekać wieczność, dobre sobie. O, własnie przyszedł - otworzyła drzwi i pocałowała w policzek Hummelsa - Cieszę się, że już jesteś. Wybacz, że jestem jeszcze nie gotowa, ale ten idiota mi to uniemożliwił
-Javier ? Co ty tu robisz ? Nie powinieneś być w Monachium ?
-Mam tu kilka spraw do załatwienia, poza tym na razie i tak mam kontuzje
-Tak, biedny, pokrzywodzony przez los chłopiec, który już sobie idzie - otworzyła szeroko drzwi - Jak widzisz jestem zajęta, mamy z Matem plany na wieczór, więc...
-Ta...pójdę już. Zadzwoń, gdybyś jednak zmieniła zdanie
-Twoje niedoczekanie, byłeś, minąłeś, nie ma i nie będzie cię w moim życiu - rzuciło ostro, z uśmiechem triumfu na ustach i zatrzasnęła za nim drzwi. Zdezorientowany Niemiec spojrzał na nią pytająco. Nie przyszedł do Melanie, miał w planach spotkać się z Marco, z którym zresztą się wcześniej umówił.
-Wybacz przedstawienie, musiałam się go jakoś pozbyć. Mój brat powinien zaraz wrócić, uprzedził mnie, że wpadniesz. Pojechał na jakieś spotkanie, rozgość się. Eh, ubiorę się, jestem jeszcze w koszuli
-Wiesz, właściwie nie mam nic przeciwko - wyszczerzył się - Subtelnie wyglądasz - poruszył znacząco brwiami, czując jednocześnie, że jego przyjaciel w bokserkach poruszył się instynktownie. Cholera, naprawdę go podniecała.
-Masz kogoś ? - wypaliła, widząc jego rozkojarzoną minę
-Ja ? Nie, już nie
-Świetnie, muszę się jakoś odstresować, chodź na górę. Mam nadzieję, że jesteś dobry w łóżku
-Ja...e, tak, jasne, już - pobiegł szybko za dziewczyną. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale było mu to zupełnie na rękę. Melanie była piękną kobietą, seks z nią był samą przyjemnością. Właśnie wygrał los na loterii, nie przejmował się tym, jak zareaguje Marco, to jego siostra zaciągnęła go sama do łóżka, nie na odwrót. Zresztą, byli dorośli, mieli prawo robić to, co im się podoba, bez względu na konsekwencję, jakie to za sobą niesie.


                                                                                                   ***



Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Zupełnie się nie poznaję. Wcześniej potrafiłem cieszyć się życiem i czerpać z niego każdą chwilę, teraz straciłem ochotę na wszystko, nawet piłkę nożną. Wiele się przez ten czas zmieniło, czuję, jak powoli upadam coraz niżej i niżej. Chociaż tyle, że z Blair wszystko w porządku, o nią martwiłem się najbardziej. Jest moim oczkiem w głowie, wiem, że przez zabieganych rodziców może liczyć tylko na mnie. Mario przez dziewczynę nie ma teraz dla mnie w ogóle czasu, nie mam mu tego za złe, dobrze, że w końcu jest szczęśliwy. Zasłużył na kogoś wyjątkowego, kto wie, może z czasem całkiem się ustatkuje i zostanie mężem, a nawet ojcem. Sprawdziłby się w tej roli, dojrzał i nie w głowie były mu dawne wybryki. Właściwie, w całym towarzystwie tylko ja jestem sam. Może to jakaś karma ? Kara za to, co zrobiłem. Piętno odciśnięte na mojej przeszłości. Przecież naprawdę nie chciałem jej zabić, to był wypadek. Tylko dlaczego potem stchórzyłem jak dziecko ? Mogłem próbować, jakoś ją ratować, udzielić tej pieprzonej, pierwszej pomocy, a zamiast tego odjechałem z piskiem opon, zostawiając ją tam na pewną śmierć. Los codziennie stawia nas przed drogowskazami, każąc nam wybierać jedną z wielu dróg. Gubimy się ,przewracamy, ponieważ nie potrafimy korzystać z mapy, jaką podsuwa nam życie.W jednej chwili masz wszystko, aby potem nie mieć nic. Karta nigdy nie jest przekręcona na jedną stronę, zawsze muszą pojawić się złe duchy, które swymi mrocznymi szponami rozdzierają to, co najpiękniejsze. Los uśmiecha się do człowieka gdy zechce, lub śmieje się z niego, gdy temu nie jest do śmiechu. Od jego wyroków nie ma apelacji. Ulice Dortmundu są dzisiaj wyjątkowo tłoczne, stoję na przeklętych światłach, wpatrując się w lusterko. Siedzi na moich tylnych siedzeniach, jej różowa sukieneczka jest cała we krwi, wyciąga swoje malutkie rączki, aby się pochylić...
-Dlaczego mnie zabiłeś Marco ? - szepcze mi do ucha, delikatnie się uśmiechając - Nie polubiłeś mnie ? Jestem tylko małą dziewczynką, nic ci nie zrobiłam...
-Nie chciałem, wybiegłaś nagle, nie zdążyłem zahamować...
-A gdybyś jechał wolniej ? A gdybym była twoją siostrą ? Też byś mnie tak zostawił i odjechał ?
-Stchórzyłem ,ale tego nie chciałem, możesz dać mi spokój ? !
-Nie krzycz na mnie, jestem tylko dzieckiem
-Przepraszam, po prostu próbujesz wyprowadzić mnie z równowagi
-Fajny samochód - przeszła na przednie siedzenie - To ten, w którym mnie zabiłeś ? Chyba nie, tamten był sportowy, boisz się, że ktoś mógłby rozpoznać rejestracje i nim już nie jeździsz ?
-Jestem piłkarzem, ty tylko głupim, małym dzieckiem, widocznie tak miało być, nikt cię nie szuka, byłaś z sierocińca
-Jesteś bardzo niemiły, przykro mi, że mnie tak traktujesz
-Bo nienawidzę dzieci, a ty zniszczyłaś mi życie. Przez ciebie zaczynam wariować, gadam z duchem do chuja
-Nie klnij, to niegrzeczne. Poznałeś Lenę ? Ona na pewno będzie chciała mnie pomścić, jest jak moja siostrzyczka
-Nie wie kim jestem, nic na mnie nie ma, myśli, że jestem twoim kuzynem
-Byleś na moim pogrzebie, to miłe, jak się czułeś, kiedy zasypywali do ziemi moją malutką trumienkę ? Czułeś satysfakcję ?
-Tak, jednego bachora na tym świecie mniej, możesz się w końcu ode mnie odczepić ?
-Byłeś moim idolem, kochałam cię. Miałam cię za świetnego faceta i cudownego piłkarza, a ty mnie zabiłeś. Miałeś być moim bohaterem Marco.
-Nie ty jedna, wiele ludzi mnie podziwia
-Tak, wiem. A co będzie, kiedy się dowiedzą co zrobiłeś ? Stracisz wszystko
-Więc się nie dowiedzą, zmieniłem zdanie
-Kara cię nie ominie. Jeszcze się spotkamy - uśmiechnęła się i rozpłynęła w powietrzu a moją uwagę przykuł policjant stukający w szybę mojego samochodu. No tak, od dłuższego czasu blokowałem ruch. Wystarczył autograf ze zdjęciem a mężczyzna bez zbędnych pytań zakończył kontrolę. Powoli zaczynam wariować. Zwidy to już za dużo, zdecydowanie za dużo. Muszę wyjechać na jakiś urlop i odpocząć. Nie powiem Lenie prawdy, nikt nigdy nie może się dowiedzieć o tym co się stało. Zbyt długo mnie to męczy, najwyższy czas o tym zapomnieć. To było tylko głupie dziecko, ja nie byłem ani pijany ani naćpany, sama wbiegła mi pod koła. Nie jestem winny. Nikt nie może mi nic zrobić, zresztą, pewnie już dawno zostawili tą sprawę. Nie wyląduję za kratami, nie jestem idiotą. Muszę znowu skupić się na piłce nożnej, jestem przecież bogiem. Czas odzyskać swoją pewność siebie. Zbrodnia była i zniknęła, przeszłość się nie liczy, raz na zawsze z nią kończę. To co było własnie zostało zamknięte i wyparte z pamięci. A co teraz ? Teraz czas się w końcu zabawić. Przygotujcie się, wraca stary, dobry Marco Reus. Tyle się ostatnio wydarzyło, że teraz musi być tylko lepiej.


                                                                                                   

I o to jednak jest. Oddaję w wasze ręce kolejny, choć niespodziewany rozdział. Bardzo długo planowałam zawiesić tego bloga, ale nie, nie potrafię, za bardzo go lubię. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda i z przyjemnością przeczyta ten odcinek. Kolejny pojawi się za kilka dni, mam jeszcze miesiąc wakacji, więc zamierzam wykorzystać je na odrabianie zaległości na tym blogu. Przepraszam, za tak długą zwłokę, ale obiecuję, że wam to wszystko wynagrodzę. Tym czasem, zapraszam do lektury. Pozdrawiam i buziaki : * 

Zapraszam tez na mojego drugiego bloga : www.humbabumba.blogspot.com :)











czwartek, 24 lipca 2014

OGŁOSZENIE : )

Miśki, założyłam drugiego bloga, na którym publikować będę kolejne opowiadanie. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na : http://humbabumba.blogspot.com/ i odsyłam na razie do zakładki "bohaterowie". Jestem ciekawa co o nich jak i o samym pomyśle sądzicie. Myślę, że jeszcze dzisiaj po południu pojawi się tam nowy odcinek. I spokojnie, z tą historią nie planuję się pożegnać, tutaj także wkrótce, być może tego samego dnia, pojawi się nowy rozdział. Mam nadzieję, że z tego nadmiaru i przepychu nie zacznie mieć dość mojej twórczości ! :D
Ściskam i całuje : *

wtorek, 15 lipca 2014

15. " I just want to be a hero..."

Otworzył drzwi od strony pasażera i wziąwszy swoją dziewczynę pod rękę skierował się do drzwi rodzinnego domu. Budynek w niczym nie przypominał jego apartamentowca w centrum. Drobny domek na obrzeżach, otoczony wokół kwiatami tworzył atmosferę ciepła i serdeczności. Nie tętnił bogactwem, lecz ciszą i sielanką, charakterystyczną dla niewielkich wiosek. Mario widział, że Nereida jest zestresowana, więc delikatnie cmoknął ją w skroń, dodając otuchy. Nie obawiał się reakcji mamy, od zawsze była jego najlepszą przyjaciółką, do tego bardzo tolerancyjną
-W końcu jesteście - uśmiechnęła się do nich drobna kobieta, wychodząc im na przeciw - Pierwszy raz punktualnie, nie poznaje cię synku - uściskała go serdecznie - Siadajcie, już podaję obiad - ruchem ręki wskazała na ogrodowy stół, sama szybko kierując się do środka
-Może pójdę jej pomóc ?
-Usiądź, spokojnie, to moja mama, wszystko ma zorganizowane - uśmiechnął się, odsuwając dziewczynie krzesło i masując delikatnie jej ramiona, kiedy usiadła - Nie stresuj się tak, ona nie gryzie. Oddychaj świeżym powietrzem, w Dortmundzie go nie ma - dodał ze śmiechem
-Strasznie mi się tu podoba, taka cisza, spokój....Musiałeś mieć naprawdę cudowne dzieciństwo
-Mama dbała o to, żeby niczego mi nie brakowało. Nie rozglądaj się, mój ojciec nie nadejdzie, nawet go nie znałem - westchnął, zajmując miejsce obok niej
-Ale...
-Tak, tak, wiem, zawsze używałem liczby mnogiej, kiedy mówiłem o rodzicach, ale nie chciałem wyjść na głupka, którego nie chciał nawet własny ojciec
-Nie mów tak - złapała go za rękę - Nawet nie wyobraża sobie co stracił
-Zresztą, nie mam prawa narzekać, ty straciłaś obojgu, a wciąż jesteś silna
-Zniszczyli mi życie, które teraz ty każdego dnia układasz w całość - spojrzała mu głęboko w oczy i delikatnie pocałowała
-Mam nadzieję, że będzie ci smakowało, to ulubiona potrawa mojego dzieciaka - starsza kobieta wyłoniła się zza pleców Mario i zmierzwiła mu włosy, podając do stołu
-Ma pani śliczny ogród
-Dziecko, nie paniuj mi tu, jesteś dziewczyną mojego skarbu, traktuję cię jak rodzinę - uśmiechnęła się serdecznie - Jestem po prostu Hellen
-Cieszę się, że mogę w końcu poznać bohaterkę mojego mężczyzny. Wiele mi o pani...tj tobie opowiadał
-Mam nadzieję, że nie o pulpetach, które tak w niego wciskałam
-Maamo, nie mów o nich, wciąż mam odruch wymiotny na samą myśl - roześmiał się
-W końcu sobie znalazłeś normalną dziewczynę, spokojnie kochana, nie musisz chować tatuaży, wolę to niż wystające żebra jego byłych
-Mamo !
-No co, co, nie krzycz na mnie, myśli że jak karierę zrobił, to głos na matkę podnosić może, pf - uśmiechnęła się - Zostaniecie chociaż na kilka dni ?
-Jutro rano mam trening, wieczorem muszę być w Dortmundzie
-Całkiem o matce zapomniał, tylko mu ta piłka w głowie
-Ciebie mamusiu kocham bardziej
-Tylko tak mówisz, ale kop sobie, kop. Co u mojego drugiego dziecka ?
-Melanie wróciła całkiem do normalności, więc jest szczęśliwy
-Też przydałaby mu się jakaś normalna kobieta, a nie ta rozpieszczona dziewuszka u boku
-Ostatnio miał dużo na głowie, nie ma czasu na dziewczyny
-Wy wszyscy wiecznie czymś zajęci. Dba o ciebie chociaż ten mój syn czy cię tylko wykorzystuje biedną?
-Dba. Jest najwspanialszym mężczyzną, jakiego poznałam. W pewnym sensie uratował mi życie - uśmiechnęła się
-Czyli nie wychowałam go tak źle, to dobry chłopak, czasem tylko trzeba go na ziemię sprowadzać
-Mieszka pani tutaj sama ?
-Tak, ale to mała wieś, każdy każdego zna, wciąż ktoś mnie odwiedza
-Jeśli chcesz...- zaczęła nieśmiało - Eh, pomyślałam, że może wybierzemy się jutro razem na mecz Mario ?
-Ej, nie, będę się podwójnie stresował
-I podwójnie zdobywał bramki kochanie. Chętnie spędzę więcej czasu z twoją mamą, może poznam jakieś twoje mroczne sekrety z dzieciństwa - zaśmiała się
-No dobrze, w sumie byłoby mi wtedy tak milutko i cieplutko na sercu. Przyślę po ciebie kierowcę o 15 jakoś, hm ?
-Nie trzeba, ja chętnie sama po nią przyjadę, i tak nie mam jutro nic do roboty
-Złotą tą kobietę masz, złotą, w końcu nie muszę się o ciebie zamartwiać bo wiem, że o ciebie zadba. Możesz się jej oświadczyć, chociaż znając ciebie to z 10 lat będzie musiała pewnie czekać
-Wcale nie, ej. Poza tym to ma być wyjątkowa chwila, niespodziewana
-No i nie jesteśmy długo razem, mamy jeszcze czas
-Ja i tak wiem, że będziesz jego żoną. Ale to dobrze, dobrze, może jakimś cudem doczekam się jednak wnuków
-Mamo, galopujesz strasznie
-Oj no, stara się już robię, nudzę się tu, mógłbyś w końcu coś zadziałać w tym łóżku
-Nie słuchaj tej kobiety, naprawdę, słońce mocno jej musiało przygrzać
-A, właśnie, wcześniej wspomniałaś coś o dzieciństwie, może chciałabyś ze mną oglądnąć jego zdjęcia ? Mam mnóstwo albumów, przeglądam je wieczorami
-Bardzo chętnie
-Mamo, niee
-Ty kochanie nie masz nic do gadania, zajmij się czymś, albo trawnik mi w końcu skoś - uśmiechnęła się, biorąc Nereidę za rękę i kierując się w nią do środka. Goetze ze śmiechem pokręcił głową. Nie spodziewał się, że ich pierwsze spotkanie tak dobrze pójdzie. Nereida zdecydowanie przypadła do gustu jego mamie a on nie musiał się już martwić o to, czy znajdą wspólny język. Nie chcąc przeszkadzać w ich integracji, skierował się do szopy, w poszukiwaniu kosiarki. Siłując się z wyciągnięciem maszyny, obserwował przez płot jego wieloletnią sąsiadkę. Była od niego rok młodsza i w dzieciństwie spędzali razem każdą wolną chwilę. W liceum byli nawet parą, ale dziewczyna zniknęła bez słowa na kilka miesięcy przed końcem roku. Miał do niej żal, że wyjechała i nawet się nie pożegnała. Nie widział jej od tamtej pory, w sumie prawie ponad 3 lata. Razem z siostrą i kierowcą przenosiła z taksówki walizki. Odstawił kosiarkę i podszedł bliżej. Chciał krzyknąć jej imię, aby się przywitać, ale uprzedził go kilkuletni chłopiec, rzucający jej się w ramiona, wołając przy tym mamo. Dziecko na oko miało jakoś ponad 2, może 3 lata i łudząco przypominało małego Mario. Czyżby to ciąża była powodem wyjazdu dziewczyny ? Jeśli tak, to Mario Goetze właśnie stał i obserwował nie tylko jej, ale także i swojego własnego syna.


                                                                                                    ***



Przekręcał się z boku na bok, usiłując zlekceważyć szmery dobiegające z kuchni. Kiedy hałas robił się coraz większy, zerwał się z łóżka i ostrożnie skierował na dół. Widocznie zapomniał zamknąć okno i jakiś kot dostał się przez nie do środka. Mijając garderobę zobaczył swoje odbicie w lustrze, na którym chwile później pojawił się krwawy napis "MORDERCA". Przerażony wybiegł na korytarz, rozglądając się wokół. Wcześniej białe ściany, ociekały teraz czerwonymi stróżkami krwi. Wpadł z krzykiem do kuchni, nerwowo przeszukując szafki. Oparł się o blat, przytrzymując w ręku nóż. Czarne cienie wirowały wokół a wiatr otwierał swoją siłą wszystkie okna i drzwi. Zjawy były coraz bliżej a każda z nich przeobrażała się w postać małej, zakrwawionej dziewczynki, wołającej o pomoc.
-Marco ! Marco, obudź się, to tylko zły sen
-Hm ? - wymamrotał jeszcze na wpół przytomny, porywając się do pozycji siedzącej
-Zacząłeś krzyczeć przez sen
-Ta...miałem koszmar
-Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Idź pod prysznic, cały się zgrzałeś przez to
-Przepraszam, idź się połóż, dopiero co wyszłaś ze szpitala
-Przyniosę ci szklankę z wodą. Już w porządku ?
-Tak, nic się nie dzieje, głupi sen. Wracaj do siebie
-Mogę przy tobie posiedzieć, jeśli chcesz
-Nie, nie trzeba. Pójdę się wykąpać, zimna woda dobrze mi zrobi
-Może masz gorączkę ? Pewnie przeziębiłeś się na treningu
-Mówiłem już, nic mi nie jest, idź spać, nie panikuj tak siostrzyczko - wymusił uśmiech i szybko skierował się do łazienki. Od razu wszedł pod prysznic, ustawiając gęsty strumień, zimnej wody, spływającej po jego głowie i rozgrzanym ciele. Koszmar sprzed miesięcy znów powrócił, dokładnie w takiej samej postaci jak zwykle. Im dłużej tłumił w sobie mroczny sekret, tym bardziej ten niszczył go od środka. Nie było żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Jeśli się przyzna, zaprzepaści całą swoją karierę. Jeśli zaś tego nie zrobi, wyrzuty sumienia zjedzą go od środka. Sprawa powoli zmierzała ku końcowi, śledczy pozbawieni dowodów jak najszybciej chcieli pozostawić ją niewyjaśnioną, mając na głowie istotniejsze sprawy. Z prawnego punktu widzenia nic nie było mu już w stanie zagrozić. Wciąż odsuwał od siebie myśl od zbrodni, ale ta jak bumerang powracała w postaci upiornych koszmarów sennych. Sam nie widząc dlaczego, poczuł nagle chęć spotkania z Leną, przybraną siostrą dziewczynki z wypadku. Musiał się jej w końcu przyznać, że to własnie on jest tym znanym piłkarzem, którego dziecko tak uwielbiało a bajka o kuzynie to zwykła bujda. Jakoś jej to wytłumaczy, ryzyko, że kobieta nabierze jakichkolwiek podejrzeń jest znikome. Poza tym od dziecka wierzył w przeznaczenie, skoro los postawił ją na jego drodze, niosło to za sobą jakiś szczególny, być może wielki cel. Wrócił do łóżka, wysyłając do Kawęckiej wiadomość, z prośbą o spotkanie. To była jedyna szansa na powrót do normalności i zamierzał ją wykorzystać. Uśpi w końcu gryzące go wyrzuty sumienia, których później nie rozbudzi nawet najgłośniejszy krzyk serca.




Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i za to, że wciąż ze mną jesteście. Zamiast się tłumaczyć z ponownie długiej nieobecności i krótkiego rozdziału, za co oczywiście ponownie przepraszam, napiszę tylko jedno, najważniejsze stwierdzenie, licząc, że te mistrzostwa dostarczyły wam równie pięknych emocji co mi  : 

Deutschland Weltmeister 2014 ! ! ! < 3 



sobota, 7 czerwca 2014

14. "Listen to the wind of change..."

Marco wszedł do sali siostry i usiadł obok jej łóżka. Wcześniejszy krzyk dziewczyny spowodowany był koniecznym do badania dotykiem lekarza, który po ówczesnych doświadczeniach, budził u Melanie przerażenie i paniczny lęk. Reus delikatnie cmoknął czoło nastolatki, obserwując jej spokojny sen. Zdiagnozowano u niej amnezję wsteczną, przez którą nie pamiętała nic, co wydarzyło się w przeciągu minionego półrocza. Silne przeżycia, stres i emocjonalny szok sprawiły wyparcie z jej mózgu wszelkich, zwłaszcza przykrych doznań, co w obecnej sytuacji, działało na ogromną korzyść.
-Co się stało ? - wymamrotała delikatnie
-Uderzyłaś się w głowę na imprezie
-Jestem w szpitalu ?
-Tak, przytrzymają cię na obserwacji i wypiszą do domu
-Cholera, czyli mam na sobie okropną, szpitalną koszulę - usiadła - Lusterko
-Hm ?
-Daj mi moją torebkę, szybko
-Melanie, połóż się, urazy głowy to nie przelewki
-Nic mi nie jest, poza tym panikujesz jak zwykle. Ktoś oprócz ciebie mnie widział ? Przecież nie mogę się pokazywać w takim stanie. Cholera, jak ja wyglądam - jęknęła - Musiałam naprawdę dużo wypić. Wargę też sobie na imprezie uszkodziłam ?
-Tak, poślizgnęłaś się przy basenie, dlatego jesteś trochę poobijana
-Co za wstyd, mam nadzieję, że nikt ważny tego nie widział - poprawiła szybko włosy i zaczęła sobie robić makijaż - Nie patrz tak, przynieś mi coś do picia
-Trzymaj
-Już lepiej. Poza ty nie lubię szpitali, nie chcę tutaj długo siedzieć. A jeśli już, to przenieś mnie do prywatnej kliniki, tata to na pewno poprze. Jego córeczka nie może przebywać w zwykłym, podrzędnym szpitalu. Nie mówiąc o tobie, jesteś gwiazdą. Nikt nie robił nam wcześniej żadnych zdjęć ? Wyszłabym okropnie, potem nie pokazałabym się przecież na ulicy
-Jasne siostrzyczko, wszystkim się zajmę - westchnął ciężko - Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale cieszę się, że wróciłaś do normalności
-A coś było ze mną nie tak ? Sugerujesz, że jestem wariatką ?
-Nie, po prostu cieszę się, że nic ci nie jest po tym uderzeniu
-Nie chcę mi się tutaj leżeć, miałam lecieć do Francji na zakupy
-Odpocznij, jutro pewnie cię wypiszą
-Mam przez całą noc przebywać w tak obskurnym miejscu jak to ?
-To nowoczesny szpital, wiesz ?
-I tak musi być beznadziejny, skoro jest publiczny, a nie prywatny
-Kocham cię siostrzyczko, wiesz ?
-Oczywiście, że wiem, gdybyś mnie nie kochał, to już dawno bym się ciebie pozbyła - zaśmiała się - Mnie każdy kocha, nie pamiętasz ?
-Nigdy o tym nie zapominam
-Gdzie mój i pad ? Laptop ? Jak mam tu niby leżeć odcięta od świata ? Poza tym jestem głodna, mają tu sałatkę śródziemnomorską ?
-Nie wiem, pewnie nie, zamówię ci
-Powinni sami mi to zaproponować. Kiedy masz mecz ? Czuję się, jakbym dawno na żadnym nie była. Właściwie piłka nożna ma tylko sens wtedy, kiedy gracie bez koszulek, ale to inna bajka. A, właśnie, Bender próbował mnie ostatnio podrywać, przekaż mu, że nie ma szans, nawet jeśli ma brata bliźniaka i lubię trójkąty
-Jasne, przekażę
-Jaki ty jesteś dla mnie milutki dzięciole, chyba częściej muszę lądować w szpitalu. Gdzie są rodzice ?
-Tata dalej jest w delegacji, ale dzwonił i kazał przekazać, żebyś dochodziła do siebie
-Mówiłeś, że byłam pijana ?
-Nie, poślizgnęłaś się w łazience
-I dobrze, jeszcze odciąłby mi kieszonkowe i musiałabym być biedna. Właściwie wtedy zawsze mogę skorzystać z twoich kart kredytowych, ale rodziców jakoś tak łatwiej się okrada niż ciebie. Muszę iść do fryzjera, nie wiem jak ja mogłam w ogóle tak zapuścić swoje końcówki
-Dobrze się czujesz, nic cię nie boli ?
-Nie, nie jestem staruszką
-I tak się prześpij, szybciej zleci ci pobyt tutaj wtedy
-Przywieziesz mi moje rzeczy ? Przecież nie mogę chodzić w szpitalnej koszuli, jest okropna. Nie wiadomo kto ją wcześniej nosił, ble
-Przywiozę ci ubranie jakieś i tego laptopa
-I nie zapominaj o sałatce, i woda, ale pamiętaj, że lubię tylko...
-Tak, wiem, lekko gazowaną. Trzymaj, zostawię ci na razie swój tablet, żebyś się całkiem nie zanudziła
-A, i Marco, błagam, pospiesz się, bo naprawdę zaraz zwymiotuję przez myśl, że ktoś wcześniej nosił to co ja mam teraz na sobie
-Jasne, zaraz powinienem się tutaj pojawić
-A jeśli Goetze jak zwykle siedzi w twoim mieszkaniu, i cię w nim na dłużej zatrzyma, to powiedz mu, że obetnę mu jaja, których i tak nigdy nie miał
-Przekażę, na pewno się ucieszy
-Marco, sprawdzałam, wierz mi, nie ma. Idź już, bo zwariuję
-Do zobaczenia - uśmiechnął się i wyszedł zadowolony z jej sali. Melanie nie pamiętała zupełnie nic z tego, co się wcześniej wydarzyło i była taka sama, jak dawniej. Była jego kochaną, rozpieszczoną i cholernie pewną siebie siostrą, za którą tak tęsknił. Nie mógł wcześniej znieść tego, jak wiele wycierpiała, a teraz to wszystko nagle zniknęło. Nie spodziewał się, że los się do nich aż tak uśmiechnie, widocznie wygrali jakiś los na loterii. Wysłał wiadomość do wszystkich jej i swoich przyjaciół, aby wiedzieli co się stało i nie wspominali młodej Reus o utracie pamięci. Miał na sumieniu kolejny sekret, tym razem dużo lżejszy do zniesienia niż ten, który wciąż nie pozwolił mu spać po nocach i przypominał, że jest mordercą.

                                                               
                                                                                        ***      


Znudzona Lena przeglądała kolejne strony notatek, modląc się w duchu, aby jak najszybciej zaliczyć wszystkie egzaminy. Nie potrafiła się na niczym skupić, cały czas mając przed sobą dzisiejszą prasę, która aż krzyczała do niej okładkami z Robertem i seksowną dziewczyną w windzie. Na całym świecie mówiono tylko o tym, a filmik, który zarejestrował przygodny seks piłkarza, krążył po sieci ze zwrotną prędkością i błyskawicznie rosnącą liczbą wyświetleń. Dawno nie miała żadnego kontaktu z Lewandowskim, nie miała pojęcia o tym, że chłopak może mieć jakieś problemy w małżeństwie. Martwiła się o to, co musi przeżywać teraz Wojtek, w końcu był jego najlepszym przyjacielem, być może był w to jakoś zamieszany. Od kilku godzin trzymała w dłoni telefon, bijąc się z myślami, czy aby na pewno powinna do niego zadzwonić. Zazdrościła Nereidzie, że tak dobrze układa jej się z Mario, czując jednak, że ta coraz bardziej się od niej przez to oddala. Nie miała jej tego za złe, cieszyła się, że dziewczyna w końcu się otworzyła i była naprawdę szczęśliwa. Westchnęła ciężko i pod wpływem jakiegoś szybkiego impulsu, nacisnęła zieloną słuchawkę, wybierając numer do bramkarza
-Lena ? - odebrał już po pierwszym sygnale - Coś się stało ? Jesteś w szpitalu ? Coś ci grozi ? - zasypał ją na starcie pytaniami
-Nie, nie, spokojnie, wszystko w porządku. Chciałam się dowiedzieć, co u ciebie ?
-Przyleciałem przed chwilą do Dortmundu, muszę spróbować naprawić coś, co ktoś inny spieprzył
-Czyli to co mówią to prawda, tak ?
-Niestety. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Tęsknię za tobą
-Pomyślałam, że może chciałbyś pogadać, ty, albo Robert...
-Zawsze masz dobre serce. Moglibyśmy się spotkać ?
-Ja...tak, właściwie czemu nie. Tylko jutro, dobrze ? Dzisiaj naprawdę muszę uczyć się do egzaminów
-Brakuje mi ciebie. Jego też, pokłóciliśmy się, nie wierzył mi, że Anka go zdradza
-Sam wiesz, dlaczego zniknęłam z twojego życia
-Tak, wiem, wiem że jestem idiotą. Chciałbym to jakoś naprawić
-Po prostu porozmawiamy, dobrze ? Jak przyjaciele
-Zmieniłem się, dużo zrozumiałem, naprawdę. Spróbuję nie zachowywać się jak dzieciak
-Wojtek, nie przez telefon
-Myślałem, że całkiem cię straciłem, nawet nie wiesz co teraz czuję...
-Proszę, nie teraz, jutro mam ważny egzamin
-Masz rację. Pogadamy jutro, dzisiaj jadę...
-Przepraszam, muszę kończyć, umówimy się jutro - powiedziała i szybko się rozłączyła, uśmiechając się do Nereidy i Mario, którzy właśnie weszli do jej pokoju
-Pomyśleliśmy, że zgłodniałaś i wpadliśmy z kolacją - wyszczerzył się Mario, podnosząc ku górze pudełko pizzy
-Nie spodziewałam się, że tu dzisiaj wpadniecie
-Nie mogę znieść jęków mojej kobiety, więc pomyślałem, że to najwyższa pora, żeby zobaczyła się ze swoją przyjaciółką
-Ej, nie jęczę - szturchnęła go - Poza tym sami jesteśmy cholernie głodni, więc chodźmy już do kuchni, jeeść - zaśmiała się, całując Mario
-Dawno jej takiej szczęśliwej nie widziałam, cieszę się, że jesteście w końcu razem - uśmiechnęła się, udając się z nimi do kuchni
-Przy mnie każda kobieta jest szczęśliwa. Ja po prostu się na was znam i wiem, jak was uszczęśliwić. Jedzenie, seks i błyskotki, to droga do serca każdej ślicznotki
-Goetze, przestań, błagam, po prostu przestań
-Widzisz, jak mnie kocha ?
-Jestem głodna a ty mnie denerwujesz, więc zaraz cię po prostu uduszę z tej miłości
-Lubię te twoje perwersje, ah, szalona i dzika ta moja kobieta, mrau - zawarczał
-Lena, nie zdziw się jak mnie kiedyś wsadzą za zabójstwo
-Nie zabiłabyś mnie kochanie, wyładowujesz całą złość na mnie w łóżku
-Mario !
-Oj no, przecież nie będę kłamał - objął ją - Przeszkodziliśmy ci w nauce, co ?
-Tylko troszkę
-Nie ucz się tyle, mózg ci urośnie a potem wybuchnie i i tak cała ta wiedza pójdzie na marne
-Myślę, że to tak nie działa
-Nie ? A, to w końcu mogę się zacząć uczyć
-Przydałoby ci się - westchnęła Nereida - Zjemy i się zmywamy, żebyś nie musiała nas znosić
-Nie, nie, zostańcie jeszcze, i tak mam przerwę od nauki
-Na seks ?
-Tak Mario, pragnę trójkąta z wami, już mi mokro
-Przecież wiem, widzę, czuję, fantazjuję...Masz duże łóżko ? - wyszczerzył się, poruszając znacząco brwiami
-Idiota, no idiota, nie wiem w ogóle dlaczego ja z tobą jestem
-Bo cię kocham
-Jak Irlandię ?
-Nie wiem, nigdy tam nie byłam
-To polecimy, wszędzie polecimy, będziemy jak szaleni i dzicy podróżnicy, boso przez świat...
-Boso to my idziemy spać, zjadłeś, więc na prawo proszę
-Wybacz, ale zostawimy cię tu na chwilę bo moja wspaniała kobieta właśnie poczuła na mnie ochotę i chce mnie zaciągnąć do łóżka - wyszczerzył się
-Pewnie Mario, to właśnie chcę teraz z tobą zrobić, dziki i szalony seks - pociągnęła go za sobą za rękę do swojego pokoju
-Widzisz, mówiłem - krzyknął zza drzwi, wchodząc zadowolony do środka
-No, a teraz się połóż a ja wychodzę - zaśmiała się, zamykając go w pokoju
-Ej, ej, co jest ? Ja się tak nie bawię
-Połóż się, śnij i fantazjuj dalej o mnie, ja muszę pogadać z Leną
-Lena, weź jej coś zrób, otwórzcie mnie !
-Nie kochanie, mamy czas dla siebie dzisiaj, babski wieczór, ty śpisz
-A sisiu ?
-Masz tam drzwi do łazienki, spokojnie, potem ci podrzucę jedzenie, nie zginiesz
-Jesteście beznadziejne, w ogóle się tak nie bawię
-Też cię kocham Mario - krzyknęła i usiadła obok przyjaciółki w kuchni - Chcesz pogadać ?
-Mhy...
-Wojtek ?
-Skąd wiesz ?
-Bo cię znam i umiem czytać ci w myślach - wyciągnęła z szafki wino - Więc, od początku....
Rozmawiały ze sobą przez kilka godzin, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami tak jak dawniej. Brakowało im tego, ostatnio miały dla siebie mało czasu, obydwie potrzebowały szczerej pogawędki i wyrzucenia z siebie zarówno pozytywnych jak i negatywnych emocji. Wiele się zmieniło w ich życiu, Nereida zrobiła ogromny krok ku "normalności" Otworzyła się przed Mario, co było najlepszą decyzją w jej życiu. Nie bała się już mężczyzn a dotyk Goetze sprawiał, że czuła się bezpiecznie a nie miała ochoty uciekać czy zamykać się w sobie. Ich związek powoli dojrzewał a ona w końcu spełniała swoje marzenia i była po prostu szczęśliwa. W najbliższym czasie czekało ją pierwsze spotkanie z rodzicami Mario. Obawiała się, że to jeszcze za wcześnie, ale najpierw piłkarz, a teraz przyjaciółka utwierdzili ją w przekonaniu, że nadaje się na przyszłą synową a wyrozumiali państwo Goetze na pewno ją zaakceptują i przyjmą z otwartymi ramionami. Lena natomiast postanowiła zaryzykować, wysyłając do Szczęsnego wiadomość, z godziną i miejscem jutrzejszego spotkania. Obydwie obdarzyły zaufaniem mężczyzn, nie licząc się z późniejszymi konsekwencjami i nie przewidując tego, jak wiele spraw może to skomplikować.



Zbliżają się Mistrzostwa Świata, więc uznałam, że to najlepsza okazja, aby powrócić na dobre. Poza tym wielkimi krokami nadchodzi sesja i jak każdy szanujący się student, będę robić wszystko, co nie związane z nauką. Ale przede wszystkim, czytając wczoraj Wasze opowiadania uświadomiłam sobie, jak mi tego brakuje i jak się za tym stęskniłam. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się w końcu powrócić na dobre i że znajdą się jeszcze chętni do czytania moich wypocin :) Od razu zapowiadam, że nadrabiam zaległości na Waszych blogach a bonbonfraise ponownie zagości w komentarzach bloggerek :) Rozdział mocno przejściowy, więc pewnie nudny, ale jak same wiecie konieczny do budowania napięcia w kolejnym. Cóż, życzę więc miłego czytania i pozdrawiam. Poza tym dzięki za wszystkie ciepłe słowa. Buziaki ! :*