czwartek, 26 września 2013

10. ' Heavy in your arms...'

Uśmiechnęła się do męża, machając mu na pożegnanie. Przed wyjściem na trening Robert zadzwonił do większości kolegów, aby podzielić się z nimi swoją radością. Nie spodziewała się, że aż tak entuzjastycznie przyjmie wiadomość o jej ciąży. Łatwo było nim manipulować, był w nią zapatrzony niczym w ósmy cud świata. Dobrze grała, wiedziała jak go podejść, dlatego bez problemu uwierzył jej a nie Szczęsnemu. Następnym razem, będzie musiała jednak bardziej uważać, wystarczająco nadszarpnęła zaufania piłkarza.
-Odjechał - uśmiechnęła się do Dominika - Mamy chwilę czasu tylko dla siebie - rozpromieniona przyciągnęła go do siebie
-Na pewno niczego nie podejrzewa ?
-Nie sądzę. Połknie każdą bajkę, jaką mu sprzedamy
-Tak jak tą o ciąży ? - posadził ja na swoich kolanach - Po mistrzowsku to rozegrałaś, wiesz ?
-Biedak jest pewien, że zostanie ojcem. Widziałeś, jak cię cieszył ?
-To chyba dobrze. Wyciągniemy od niego jeszcze więcej forsy
-A potem gdzieś wyjdziemy, tylko ja i ty - pocałowała go
-Musimy jeszcze się jakoś pozbyć Wojtka...
-O to się nie martw, zrobię wszystko, żeby mój kochany mąż go znienawidził
-Oby ten teatrzyk szybko się skończył - westchnął - Nie mogę patrzyć na to, jak go całujesz...
-Zazdrośnik - roześmiała się -  Potem będę tylko twoja, przecież wiesz
-Po co ty w ogóle za niego wychodziłaś, co ?
-Bo zanim poznałam ciebie, wydawało mi się, że go kocham
-Potrzebujesz faceta, a nie naiwniaka
-Dlatego siedzę tu teraz z tobą, a on zarabia na nas, kopiąc bezsensownie w piłkę
-Nie chciał od ciebie intercyzy ?
-Od swojej najukochańszej i najważniejszej na świecie żony ? No proszę cię
-Trzeba wrobić go w rozwód z jego winy...
-Coś wymyślimy, ma przecież słabą głowę
-Biedna Ania zostanie przez niego zdradzona ?
-Będę miała dobry pretekst, aby go rzucić. No i sąd będzie wtedy po mojej stronie
-A co z dzieckiem ? Będzie się wychowywać bez ojca ?
-Dziecko zaraz mi zrobisz - pocałowała go - Urządzimy dzisiaj wieczorem imprezę. Moje koleżanki postarają się o to, aby Lewandowski się im nie oparł
-Co, jeśli nawet po pijaku cię nie zdradzi ?
-Nie myśl o tym. Będzie tak, jak sobie zaplanowaliśmy
-I będziesz załamana płakać wieczorami do poduszki ? Tylko samobójstwa nie popełnił - zaśmiał się
-To nie jest taki zły pomysł. Taka nieudana próba samobójcza dobrze mi zrobi
-On się po tym nie pozbiera. I finansowo i psychicznie
-Czy nie o to nam chodzi ?
-Właśnie dlatego cię kocham
-A ja cóż, znajdę pocieszenie w twoich ciepłych ramionach. Majorka ? Wenecja ? Sycylia ? Stany ?
-Co tylko zechcesz. Wydawanie pieniędzy twojego męża może być całkiem przyjemne
-Za głupotę trzeba płacić - uśmiechnęła się - Mamy tylko kilka godzin, nie traćmy czasu - wyszeptała mu wymownie do ucha, a chwilę później znaleźli się w sypialni.

                                                                 
                                                                        ***


Mario rozglądał się wokół, oczekując na powrót do stolika swojej rozmówczyni. Na sali słychać było śmiech i żarty jego kolegów, większość, po wypiciu kilku drinków, rozluźniła się na tyle, aby nie czuć spięcia w obecności sponsorów i innych biznesmenów związanych z klubem.
-Dorada królewska pieczona - usłyszał obok siebie i lekko się przesunął, aby zrobić kelnerce miejsce
-Dziękuję - uśmiechnął się życzliwie, gdy postawiła talerz na stole - Stop. Nereida ?
-Chyba tak mam na imię
-Co ty tu robisz?
-Byłam tu z tobą umówiona. Jakąś godzinę temu. Wybacz, ale wasz bankiet wypadł zupełnie niespodziewanie
-Pracujesz tutaj ?
-Nigdy nie mówiłam, że jestem bogatą, modnie ubraną modelką
-Usiądź, porozmawiamy na spokojnie w końcu
-Nie jestem tutaj dla rozrywki. Mam swoje obowiązki, które muszę wykonać
-Świat się chyba nagle nie zawali, jeśli zrobisz sobie chwilkę przerwy, hm?
-Świat nie. Ale moja wypłata tak
-Zapłacę ci, albo pogadam z twoim szefem
-Widzisz, myślisz, że wszystko chcesz załatwić poprzez znajomości. Dlatego właśnie cię nie lubię
-Chciałem po prostu pomóc
-Właściwie to czemu nie, jest jeszcze kilka stolików do obsłużenia
-Czyli mam porozmawiać z twoim szefem, tak ? Masz do niego jakiś kontakt ?
-Nie, masz zdjąć marynarkę i pójść za mną
-Nie bardzo rozumiem...
-Chciałeś pomóc, to masz ku temu okazję
-Idziemy na górę, tak ? Tam możesz mnie rozebrać, nie ma problemu, bardzo chętnie...
-Chodź - uśmiechnęła się i pociągnęła go za sobą za rękę
-Wiesz, w sumie to myślałem, że będziesz dłużej się opierać...tj. cieszę się, że pójdziesz ze mną do łóżka, bo od początku mi się podobasz, ale bałem się, że będę musiał się z tym namęczyć. Zdałem poprzedni test czy tak działają na ciebie faceci w garniturach ? Bo wiesz, właściwie to mam ich w szafie naprawdę sporo, mogę się dla ciebie tak ubierać, skoro to tak cię podnieca...
-Zamknij się w końcu - urwała krótko, ściągając mu marynarkę i podwijając do góry rękawy jego koszuli
-Chcesz to robić w kuchni ? Tak przy ludziach ? Jeśli cię to kręci, to właściwie nie ma problemu...
-Trzymaj - podała mu kilka talerzy - Stolik numer 5 - uśmiechnęła się -No co tak na mnie patrzysz, jakbym ci matkę naleśnikiem zabiła ? Pomożesz mi to szybciej się wyrobię
-Ale...trochę nie tego się spodziewałem
-Naprawdę liczyłeś, że pójdę z tobą do łóżka ? Zapomnij. Mówiłam ci przecież, że mi się nie podobasz. Poza tym, nawet nie byliśmy jeszcze na randce
-A będziemy ?
-Zastanowię się. Ale na seks nie licz, masz od tego swoje napalone dziewczynki. Naya chyba też jest na ciebie chętna, skorzystaj z okazji
-Co, jeśli wolę ciebie ?
-Długo nie wytrwasz. A teraz idź i ich obsłuż, bo sama też mam sporo pracy
-Ale to moi znajomi...
-W czym problem ? Żadna praca nie hańbi
-Znowu będą się ze mnie śmiali...
-W takim razie nie masz co liczyć na to, że poznamy się bliżej. Nie szanuję ludzi, którzy drwią z innych
-Ja tego nie robię...
-Ale twoi kumple tak. Więc jak ? Idziesz tam czy mam zabrać od ciebie te talerze ?
-Idę. Ale nie mam doświadczenia, nie chcę ich potłuc...
-Poradzisz sobie. Ja wracam do pracy, te wszystkie talerze mają znaleźć się na stoliku numer 5
-A ty ?
-Ja będę obsługiwać stolik obok
-A później się spotkamy, tak ?
-Bardzo prawdopodobne
-W takim razie, życzę miłej pracy - uśmiechnął się, zabrał talerze i zaczął obsługiwać wskazany przez Nereidę stolik
-Co Mario, zmieniłeś profesję ? - roześmiał się wraz z innymi Marcel
-Zamknijcie się. Życzę smacznego - rozstawiał potrawy, nie zwracając uwagi na docinki
-To z miłości do Helgi, tak ?
-Helga nie istnieje, ale to inna bajka. Nudzi mi się, więc was obsługuję, co w tym złego ?
-Jaki ty się ostatnio dobry zrobiłeś, zakochałem się w tobie - uśmiechnął się czule Bender
-To Marco miał wypadek i uderzył się w głowę, nie ty - zaśmiał się Mats
-Potem i tak wszyscy będzie mi zazdrościć
-Posady kelnerskiej ?
-Nie, kelnerki przy stoliku obok
-Mario się stara dla dziewczyny, proszę państwa, co to się porobiło. Gdzie cię podmienili Goetze, co ? - zaśmiał się Piszczek
-Zrozumiałem to i owo. Ale nie będę prowadził z wami tej konwersacji, wybaczcie, lecz mam ciekawsze rzeczy do roboty. Życzę smacznego - pokłonił się ze śmiechem i wrócił do kuchni. Uśmiech na jego twarzy pojawił się na myśl o spotkaniu sam na sam z Nereidą. Zupełnie nie wiedział dlaczego, ale za wszelką cenę pragnął bliskości z tą dziewczyną. Miłość ? Jeszcze nie. Ale czymkolwiek było to uczucie, zdecydowanie zaczynało mu się podobać.

                                       
                                                                  ***




Usiadła na ławce, nie wiedząc co dalej robić. Nie spodziewała się aż tak ostrej reakcji ze strony ojca, myślała, że wciąż jest jego ukochaną jedynaczką, dla której zrobi wszystko. Mocno się zmienił, odkąd znalazł sobie nową kobietę. Naya nie miała jej jeszcze okazji poznać, a już jej nienawidziła. Wyciągnęła z torebki lusterko i musnęła błyszczykiem usta, ukradkiem obserwując samochód, który zatrzymał się pod klubem. Ze środka sportowego auta wyłonił się zadowolony Martinez, obejmując jakąś drobną, szczupłą brunetkę. No tak, Melanie Reus, dziewczyna, z którą od kilku lat rywalizowała o pozycję najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Lepszej motywacji nie mogła sobie wymarzyć.
-Jak zwykle spóźniona - uśmiechnęła się, podchodząc do dziewczyny
-Powiedziałabym, że cieszę się, że cię widzę... Ale nie lubię kłamać - westchnęła - Możesz zejść nam z drogi ? Bo twoja domena to jak zwykle pchanie się tam, gdzie cię nikt nie chce
-Nie jesteśmy w szkole, nie musimy tu rywalizować. Poza tym, ktoś kiedyś musi wyciągnąć rękę na zgodę, prawda ?
-I nagle, jakże miłosierna ty, chcesz nas pojednać ? Klękajcie narody
-Myślałam bardziej o tym, żeby połączyć wspólnie siły i stać się potęgą
-Idź i napisz o tym Hitlerowi, mnie to nie jara
-Po prostu....chciałam cię za wszystko przeprosić
-I ja mam ci w to niby uwierzyć, tak ? Daruj sobie
-Słyszałam ostatnio o tym, co się stało....z Marco już wszystko w porządku ?
-Nawet jeśli tak, to tobie nic do tego. Wpadłaś sama czy z tatusiem ? Chociaż, domyślam się jak brzmi odpowiedź, za pewne wstydzi się takiej córeczki i zrezygnował z bankietu
-Jest tutaj ze mną. Na pewno uciesz się, że przyszłaś
-Przepraszam, że się wtrącam...ale może wejdziemy do środka, co ? Bo i tak jesteśmy spóźnieni - uśmiechnął się ciepło Martinez, zmieszany zaistniałą sytuacją
-A, właśnie. Nie przedstawiłam się, jestem Naya - wyciągnęła rękę w kierunku chłopaka - Cieszę się, że cię mogę poznać. Świetny mecz przeciwko Bayernowi
-On gra w, a nie przeciwko Bayernie ty głupia idiotko ! - oburzyła się natychmiast Melanie
-Chodzi mi o Bayer Leverkusen. Javi strzelił dwa gole, dając tym samym prowadzenie w grupie dla Monachium
-Tak jakoś wyszło... - uśmiechnął się - Znasz się na piłce nożnej ?
-Jasne, mój tata od lat w tym siedzi, więc trudno było się tym nie zarazić. Poza tym, nie ukrywam, że jesteś jednym z moich ulubionych piłkarzy - mrugnęła do niego
-Naprawdę? W takim razie bardzo mi miło. To zaszczyt, że tak piękna kobieta jest mną zainteresowana - uśmiechnął się
-Przypominam, że jesteśmy spóźnieni i że bardzo, bardzo się nam spieszy - Melanie pociągnęła go za sobą za rękę, prawie na siłę wdzierając go do środka - Możesz przestać ślinić się na jej widok, co?
-Jesteś o mnie zazdrosna ?
-Ja ? O ciebie ? Nie schlebiaj sobie. Przecież się umawialiśmy, jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Więc chyba nie masz nic przeciwko temu, abym bliżej poznał Naye, co ?
-Oczywiście, że mam. To głupia, tępa i pusta idiotka, która myśli, że za kasę tatusia może kupić wszystko
-Czyli dokładnie taka sama jak ty, kiedy pierwszy raz cię poznałem
-Idź sobie do niej, proszę bardzo. W ogóle cię nie zatrzymuję.
-Foch ? Słodko - pocałował ją w czubek nosa - Może zajmiemy miejsce przy stoliku, hm ?
-Nie będę z tobą siedzieć przy jednym stoliku, idź sobie do tamtej, porozmawiacie sobie o tym jak wspaniałym i cudownym piłkarzem jesteś
-A nie jestem ?
-Nie wiem, nie interesuje mnie to. Ty też mnie nie interesujesz - skrzyżowała na piersiach ramiona, odwracając uniesioną głowę w przeciwnym kierunku
-Słodko się złościsz, wiesz ? - wziął ją za rękę - Darujmy sobie ten bankiet. Jest piękna, ciepła noc. Wykorzystajmy to.
-Tylko jedno ci w głowie Martinez..
-Masz na myśli romantyczny spacer we dwoje ? Jeśli tak, to zgadłaś i faktycznie czytasz w moich myślach
-O, Mats do mnie maha. Chyba chce, żebym się do niego dosiadła - uśmiechnęła się, biorąc z tacki lampkę szampana i kierując się w stronę stolika Hummelsa
-A ja to co ?
-Pobawmy się trochę osobno. Potem możemy się stąd urwać
-Nie chcę, żeby on się do ciebie szczerzył...
-A co, jesteś o mnie zazdrosny ?
-Ja ? Dlaczego ? Nie schlebiaj sobie. Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi
-Mógłbyś sam coś wymyślić, a nie kopiować moje słowa, wiesz ?
-Ależ nie ma takiej potrzeby, idealnie zobrazowałaś w nich relację, które nas łączą
-Tylko przyjaciele
-Dokładnie. Tylko i wyłącznie
-Ale wydrapałabym oczy tamtej jędzy, gdyby tylko się do ciebie zbliżyła
-A ja połamałbym Hummelsowi nogi, gdyby tylko jeszcze raz zaprosił cię do swojego stolika
-Podobasz mi się w tym garniturze, do twarzy ci w nim. Oczywiście, jako przyjacielowi
-Twoje oczy błyszczą wraz z twoją piękną kreacją. Mam ochotę iść z tobą na górę. Oczywiście, jako z przyjaciółką
-Myślisz, że przyjaciele mogą uprawiać seks ?
-Tak wyjątkowi jak my owszem
-Tęskniłam za tobą Javi - uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy
-Jestem i nigdzie się nie wybieram - delikatnie ją pocałował
-Naya nas widziała ?
-Aha, czyli o to chodziło ? - zaśmiał się - Powinienem się obrazić
-Po prostu zaznaczam swój teren
-Jako przyjaciółka
-Dokładnie, jako przyjaciółka
-Chodźmy - wziął ją delikatnie za rękę i skierował się do apartamentów na górze. Szybko otworzył drzwi pokoju i już w drodze do sypialni zaczął pozbywać się garderoby dziewczyny. Była rozgrzana a jej ciało drżało za każdym razem, kiedy go dotykał. Czując jej delikatne dłonie na swoich plecach, delektował się gęsią skórką przyjemności, jaka przebiegła wzdłuż jego ciała. Otworzył stojącego na szafce obok szampana, powolnymi ruchami wylewając zawartość butelki na jej ciało. Musująca ciecz oblewała je, potęgując kolejną dozę przyjemności. Zamruczała cicho, czując przyjemny chłód. Martinez przez cały czas patrzył jej głęboko w oczy, traktując jej ciało z wyjątkową czułością i delikatnością. Sprawiał, że czuła się jak księżniczka, jak najpiękniejsza i najważniejsza kobieta na świecie...
-Ja...przepraszam, ale nie mogę tego zrobić... - niespodziewanie Martinez podniósł się do pozycji siedzącej
-Ale...jak ? O co chodzi ? Nie podobam ci się ? Nie podnieca cię moje ciało ? No tak, wiem, jestem gruba, ale...
-Nie, to nie chodzi o to. Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Ale zanim to ze mną zrobisz, chciałbym, żebyś o czym wiedziała
-Tak ?
-Melanie...bo...bo ja .... - wpatrywał się w podłogę, nerwowo strzelając kostkami palców. Zupełnie nie wiedział jej jej to powiedzieć. Zależało mu na niej, dlatego obawiał się jej reakcji. Od tego co zaraz od niego usłyszy zależało nie tylko jego, ale przede wszystkim jej dalsze życie...



Dziękuję za wszystkie komentarze, niezmiernie się cieszę, że czytacie moje wypociny. A już w ogóle nie mówiąc o tym, jak bardzo raduje się moje serducho, że się wam to co tworzę podoba. Oddaję w wasze ręce rozdział 10, taki mały jubileusz prawie. Kolejny rozdział przewiduję już w sobotę. A tymczasem zapraszam do czytania i komentowania. Jeszcze raz dzięki, że ze mną jesteście i motywujecie mnie do pisania. To dzięki wam w mojej głowie przejawia się tysiąc pomysłów i dzięki wam co wieczór myślę nad tym, co mogłoby się pojawić w kolejnym odcinku. Powtórzę się, ale was uwielbiam ! < 3 Bez was nie byłoby tego opowiadania :) Ale, już się tyle nie rozpisuję, pozdrawiam i ściskam mocno i cieplutko : *
















niedziela, 22 września 2013

9. ' Wake me up when it's all over ...'

Wojtek zamarł w bezruchu, wpatrując się w Lenę. Słowa, które usłyszał od najlepszego przyjaciela bolały niczym cios żyletką prosto w serce. Na własnej skórze przekonał się, że to najbliższe osoby są w stanie zranić najbardziej. Chciał pomóc, a wyszło jak zwykle. Nie wymyślił sobie zdrady Anki, doskonale widział, jak całuje się z innym. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Roberta. Myślał, że stanie po jego stronie, że mu uwierzy, a ten z premedytacją uderzył w najczulsze punkty.
-Lena...- wydukał dopiero po jakimś czasie, łamiącym głosem
-Powiedz mi jedno. Czy to co powiedział Robert, to prawda ?
-Nie...tj. w pewnym sensie nie
-Nie Wojtek, nie ma w pewnym sensie. Albo się o mnie założyłeś, albo nie
-Miałem w swoim życiu naprawdę bardzo wiele kobiet...jedne przychodziły, drugie odchodziły, trzecie na nowo nadchodziły. Nigdy nie byłem w żadnym stałym ani poważnym związku. Ale na tobie naprawdę zaczyna mi zależeć...jesteś po prostu inna, niż wszystkie inne dziewczyny...no wiesz...
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chodziło o zakład....
-Robert źle się wyraził. To wszystko wyglądało inaczej. Fakt, wtedy gdy wpadłem na ciebie w kawiarni...
-Wojtek - stanowczo mu przerwała - Prosiłam cię o coś. Tak czy nie ? Jedno słowo Wojtek. Tyle od ciebie wymagam. Jedno słowo. Tylko proszę, bądź szczery - uniosła głowę do góry, tak, aby ich spojrzenia się spotkały - Więc ? Założyłeś się o mnie ?
-Tak, ale...
-Nie ma ale. Tyle chciałam wiedzieć. Zupełnie tyle mi wystarczy - powiedziała chłodno, starając się powstrzymać napływające do oczy łzy. - Zapomnij Wojtek. O wszystkim - dodała jeszcze i wyszła z lokalu. Od razu za nią wybiegł, krzyczał, nawoływał, ale jej już nie było. Zniknęła, jakby zupełnie rozpływając się w powietrzu. Wcześniej Robert, a teraz ona. Dwie najważniejsze w jego życiu osoby znienawidziły go na przestrzeni kilku godzin. Zdecydowanie lepiej było, kiedy niczym się nie przejmował. Mógł korzystać z życia, nie zwracając uwagi na to, co pomyślą inni. Liczył się tylko i wyłącznie on, a wokół nie pojawiał się żaden problem. Teraz nastała w jego życia chwila, w której za wszelką cenę chciałby cofnąć czas. O te kilka godzin, najlepiej dni. Nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Kręcił się po mieście, obserwując napotkanych po drodze ludzi. Jedni spieszyli się do pracy, drudzy zadowoleni opuszczali mury zakładów, szkół i innych instytucji. Każdy z nich miał w życiu jakiś cel, marzenia, a jednocześnie coś, co go trapiło, przygnębiało i nie pozwalało odbić się od dna. Na świecie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwości. Ktoś ma wszystko, aby drugi nie miał nic. Z drugiej strony, karta ma zawsze się odwraca. Ta, z zapisem jego życia, właśnie przekręciła się w złym kierunku. Wyczerpał swój limit szczęścia i teraz tylko i wyłącznie od niego zależało to, co przyniesie mu los. Przede wszystkim nie chciał być teraz sam, musiał z kimś porozmawiać, wyżalić się, albo po prostu zatopić smutek w alkoholu, zalewając się w trupa. Złapał więc pierwszą - lepszą taksówkę, kierując się do domu Łukasza Piszczka.
-Akurat ciebie się tutaj nie spodziewałem - otworzył mu drzwi znajomy z klubu
-Musimy pogadać. To pilne
-Co, rękawice bramkarskie zgubiłeś ? - zaśmiał się, wpuszczając go do środka
-Chodzi o Roberta - zajął miejsce na sofie - Pokłóciliśmy się
-Dobrze wiesz, że za nim nie przepadam
-Anka go zdradza. A mi w to nie uwierzył
-Wydawało mi się, że są szczęśliwym małżeństwem
-Ta, ja też tak myślałem. Ale spotkałem ją dzisiaj w kawiarni z innym
-Wystarczyło po niego zadzwonić, nie sądzisz?
-Dzwoniłem. Nawet przyjechał. Ale mi nie uwierzył, połknął jej kit o tym, że to kuzyn
-Cóż no, zdarza się
-Mógłbyś chociaż udawać, że się tym przejąłeś, wiesz ?
-Dobrze wiesz, jaki jest Robert i jak bardzo się ostatnio zmienił. Nie jest już tym samym facetem, którego ja znam. Nie wiem, widocznie sława i związana z tym presja go przerosła
-Oj no, jest po prostu dość specyficzny, ale to dalej słodki Robercik, wierz mi
-Przykro mi, ale naprawdę nie wiem jak ci pomóc
-Przenocuj mnie dzisiaj i wystarczy, bo Lewy wyrzucił mnie z mieszkania
-Nie ma problemu, Ewa przygotuje dla ciebie pokój gościnny. Tylko u niej zdrady się nie doszukuj, ok ? - zaśmiał się
-Anka naprawdę wodzi Roberta za nos, a ja nie wiem jak mu to udowodnić
-Co, myślisz że mnie posłucha ? On nie liczy się ze zdaniem innych
-Wiem, że ostatnio może trochę gwiazdorzy, ale to naprawdę świetny facet no. Ty zawsze znajdujesz wyjście z każdej sytuacji, pomóż mi jakoś
-Znasz mnie, nie lubię się wtrącać w czyjeś sprawy, wolę zostać z boku
-Może tobie uwierzy, hm ?
-Wątpię. To, że razem trenujemy, nie znaczy, że jesteśmy blisko. Szczerze mówiąc, to mało kiedy ze sobą rozmawiamy, trzymam się z Kubą bardziej
-Ja już nie wiem co mam robić. Nie mogę pozwolić na to, żeby mój najlepszy przyjaciel cierpiał
-A on dalej nim jest ? Wyrzucił cię z mieszkania i zmieszał z błotem, serio dalej chcesz mu pomagać ?
-Tak. Jemu tak. On to kiedyś jeszcze zrozumie
-W takim razie cię nie poznaję. Wybacz, ale zawsze miałem cię raczej za dupka
-Bo jestem dupkiem - westchnął - Ale to nieistotne. Jeśli ty nie masz dla mnie poradnika pt. "Jak udowodnić zdradę" to muszę szukać dalej
-Może Ewa coś ci pomoże, zaraz powinna wrócić ze spaceru. Kobiety zawsze są lepsze w te klocki
-Nie ma tak uroczych dołeczków jak ty
-Idź już lepiej do tego gościnnego, naprawdę
-Mam jeszcze jeden problem w sumie...
-Wojtek, a kto ich nie ma, co ? Teraz to pikuś. Zobaczysz, co to są problemy, kiedy będziesz miał żonę i dziecko
-Nie podoba ci się twoje życie?
-Oczywiście, że podoba. Nie zamieniłbym go na żadne inne. Ale twoje wielkie problemy, w porównaniu z tymi, jakie mają inni, to naprawdę pikuś.
-Eh...chyba pójdę na górę i się po prostu prześpię
-Usiłuję cię tam wygonić od dobrych kilku minut - zaśmiał się - Tym bardziej, że ktoś usilnie próbuje się do mnie dodzwonić - dopiero teraz wyciągnął z kieszeni telefon - Nie wiem co jest grane, ale to Robert...
-Odbierz !
-On nigdy do mnie nie dzwoni
-Tym bardziej odbierz
-Spokojnie, nie panikuj jak baba - westchnął i wcisnął zieloną słuchawkę - Halo ?...Tak ?...O kurwa....Tak, w sumie masz rację, nie dziwię ci się. Wieczorem ? No może, zobaczę jeszcze. Ale miło, że zadzwoniłeś. Też jestem w szoku. No...na razie - rozłączył się - Nie mam dla ciebie dobrych wiadomości
-Co chciał ? Umówiliście się na wieczór ? Dlaczego ? Podobno nie utrzymujecie bliższych kontaktów
-Chciał, chciał. Chodzi o Ankę. Zadzwonił, żeby mi powiedzieć....
-Skarbie, możesz pomóc mi z tymi drzwiami, co ? ! - krzyknęła z korytarza Ewa
-Tak, już idę, już idę
-Ale powiedz mi co z Anką no !
-Zaraz wszystko ci wytłumaczę - rzucił i udał się na pomoc swojej żonie, pozostawiając Wojtka w dalszej niepewności.


                                                                   ***


Mario już od początku treningu stał się pośmiewiskiem wśród kumpli z drużyny. Wszystkie, zarówno niemieckie, jak i światowe media świeciły nagłówkami z informacją o jego nowej dziewczynie. Cała szatnia Dortmundu wyklejona była zdjęciami Helgi wraz z piłkarzem.
-Maaario, daj mu buziaka, jestem piękna Helga, o mua mua mua - zacmokał roześmiany Hummels, odbierając mu na treningu piłkę
-Nie jestem z żadną Helgą !
-Długo ze sobą sypiacie? - podłapał temat Piszczek
-Z nikim nie sypiam - oburzył się
-Czyli dalej prawiczkiem jesteś, tak ?
-Nie !
-Zaproś ją na kolacje, na pewno nie odmówi. W łóżku jesteś na górze czy nie boisz się, że cię przygniecie, co ?
-Możecie dać mi z tym święty spokój ?
-Ale dlaczego nam o niej nie opowiesz? Może ma po prostu piękne wnętrze, co ?
-Nie znam tej dziewczyny
-Nie wstydź się swoich uczuć, widocznie lubisz bardziej puszyste kobiety, to nic złego
-Jeśli chcesz z nami o tym porozmawiać to nie krępuj się, naprawdę
-Przecież wiesz, że nam możesz powiedzieć o wszystkim
-Nie potępiamy cię, to miło, że zdecydowałeś się przełamać stereotyp piłkarza z modelką u boku
-Może dzięki tobie dziewczyny przestaną się odchudzać, to przełom w dziejach ludzkości jest
-Wskazałeś młodym kobietom nową, lepszą drogę. Liczba samobójstw drastycznie spadnie
-Jesteś geniuszem Goetze
-Świetnie, możemy zmienić temat ?
-No co ty, przez cały sezon spokoju nie będziesz miał - zaśmiał się Hummels
-Mam naprawdę zły dzień. Poza tym, Marco dalej jest w szpitalu a wy robicie sobie głupie żarty
-Obudził się przecież
-No i dojdzie do siebie. Byłeś już u niego ?
-Nie miałem kiedy - westchnął - No i mam dzisiaj coś ważnego do załatwienia
-Randka z Helgą ?
-A nawet jeśli to co ? Może nie lubię modelek - wzruszył ramionami
-Mario, my cię kochanie nie znamy od dziś, wiesz ?
-Widocznie się zmieniłem
-O proszę, kiedy ślub ?
-Wkrótce. Ale was nie zaproszę, jesteście strasznie powierzchowni
-Ja mam żonę, Mats ma swojego chomika, a ty od dobrych kilku lat zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki
-Czasem trzeba powiedzieć sobie dość, nie sądzisz ? Może kocham Helgę ? Może to wspaniała kobieta ?
-Ale my naprawdę temu nie przeczymy
-Wiec dajcie mi spokój, ok ? Zajmijcie się sobą
-Zbieramy się
-Dlaczego się zwalniacie wcześniej?
-A jak chcesz zdążyć na klubową kolację?
-Jaką kolacje ?
-Wiedziałbyś, gdybyś chodził na treningi
-Miałem trudny okres
-I nikt nie ma do ciebie o to pretensji. Prosto z treningu mamy jechać do tej restauracji obok stadionu
-Po cholerę ?
-Bankiet organizowany przez prezesa, obecność obowiązkowa. Spóźnienia nie są tolerowane, więc radzę się pospieszyć - mrugnął do niego Piszczek i razem z Hummelsem udał się do szatni.
Mario zupełnie nie wiedział co robić. Dokładnie o tej samej porze miał spotkać się tam z Nereidą. Najwyraźniej dziewczyna wiedziała o bankiecie i ponownie chciała go upokorzyć w oczach kumpli z drużyny. Z drugiej strony, jeśli nie stawi się na miejscu, nie tylko będzie miał problemy w klubie i będzie musiał zapłacić karę, ale straci także szansę u kobiety, która coraz bardziej mu się podoba. Ostatecznie podążył za Piszczkiem, biorąc prysznic i przebierając się w czekający na niego garnitur.

                                                             
                                                                    ***


Poprawiła rozmazany od płaczu makijaż i stawiła się w pokoju dla stażystów. W głowie wciąż przewijały się jej słowa, które usłyszała od Wojtka. Nie była w stanie pojąć, dlaczego potratował ją tak bardzo przedmiotowo. Od lat wszyscy znajomi powtarzali jej, że za bardzo ufa ludziom, po raz kolejny udowodniła im, że mieli rację.Wmawiała sobie, że nigdy więcej nie da się skrzywdzić, tymczasem ponownie została wykorzystana niczym mała dziewczynka. Nie miała teraz czasu, aby o tym myśleć. Zabrała konieczną dokumentację i udała się do pacjenta.
-Dzień dobry, ja....
-Lena ? - uśmiechnął się na jej widok Marco - Cieszę się, że cię widzę
-Myślałam, że nie będzie mieli już okazji, aby się spotkać - uśmiechnęła się blado
-Pracujesz tutaj ?
-Jeszcze nie...tj. jestem na stażu...
-Przepraszam, za ostatnią akcję z moja siostrą, lubi robić niepotrzebne zamieszanie
-Nic się nie stało, i tak spieszyłam się na uczelnie...Nie wiedziałam, że jesteś w szpitalu...
-Miałem wypadek, na szczęście udało mi się przeżyć - westchnął
-Chyba macie to rodzinne...Dobrze, że udało ci się z tego wyjść cało
-Noo prawie - uśmiechnął się, wskazując na rękę w gipsie
-To nie moja sprawa,ale... dlaczego tak właściwie pod twoją salą stoi ochrona a wejść do środka można tylko ze specjalną przepustką ?
-Po prostu robią niepotrzebne zamieszanie, nie zwracaj na to uwagi
-Dlaczego nic nie zjadłeś ? - wskazała na talerze, leżące na szafce przy łóżku
-Jestem praworęczny, próbowałem, ale jednak to jeszcze nie ten poziom dla drugiej ręki
-Powiem w dyżurce, żeby przysłali kogoś, kto cię pokarmi
-Nie, nie, bez przesady. Poza tym, wstydzę się, źle bym się z tym czuł...
-Nie opowiadaj głupot - uśmiechnęła się ciepło, biorąc talerz do ręki - Otwieraj tą słodką buźkę - zaśmiała się, kierując łyżkę do jego ust
-Czuję się jak małe dziecko - wyszczerzył się - Ale to jednak dość przyjemne. Co z tym piłkarzem, który tak ci się podobał ? Poznaliście się w końcu bliżej ?
-Nie mówmy o tym, to skończony temat - westchnęła - Potwierdził tylko moją wcześniejszą opinię o sportowcach. Powiedz mi, czy oni są lepsi, co ? Kto dał im prawo do tego, aby krzywdzić niewinnych ludzi ? Myślą, że mogą wszystko, bo mają miliony na koncie? Prawda jest taka, że to zwykłe, bezwartościowe pionki, które nic a nic nie znaczą bez tej swojej durnej piłki. Na nic nie musieli sobie zapracować, wszystko dostali na tacy. A te ich wszystkie drogie zabawki świadczą tylko o tym, że to banda rozpieszczonych dupków. Zamiast przekazać część pieniędzy dla ludzi, którzy dużo bardziej ich potrzebują, oni wolą wozić się samochodami za miliony euro. Zresztą...nieważne, poniosło mnie - westchnęła ciężko - W każdym razie, nie chcę mieć nigdy nic do czynienia z żadnym piłkarzem. Ale, dość o mnie. Ostatnio pilnie chciałeś mi coś powiedzieć, teraz masz okazję do tego, aby to zrobić - uśmiechnęła się ciepło
-Tak właściwie, to...a nieistotne - wymusił uśmiech - Dzięki, że mnie pokarmiłaś. Jakkolwiek to brzmi - zaśmiał się
-Postaram się do ciebie częściej wpadać. A, właśnie. W sprawie twojej kuzynki dalej nic nie wiadomo, zastanawiam się, czy policja robi cokolwiek, aby złapać sprawcę. Jeśli dalej tak będzie, to zacznę śledztwo na własną rękę. Żegnając się z nią obiecałam jej i sobie, że zrobię wszystko, aby facet, który ją zabił,do końca życia gnił w więzieniu
-Lena, ja....
-Tak, wiem, że mogę liczyć na twoją pomoc, spokoje - uśmiechnęła się - Razem coś wymyślimy, a teraz przepraszam, ale muszę lecieć na zabiegówkę,pogadamy później, dobrze ? - pocałowała go w policzek, zabrała talerz i pospiesznie wyszła z jego sali.


                                                                      ***


Mario zajął swoje miejsce przy stoliku i poprawiając nerwowo mankiety koszuli, rozglądał się wokół. Nigdy nie lubił służbowych imprez, były dla niego zbyt sztywne i zupełnie do nich nie pasował. Przytłaczali go obserwujący każdy jego ruch dziennikarze, poza tym nie przepadał za obecnymi na bankiecie biznesmenami. Wolał posiedzieć przy piwie z kumplami w jakimś tanim barze, niż udawać kogoś kim nie jest i kim nigdy nie będzie.
-Tak się cieszę, że mamy miejsca obok siebie - usiadła obok niego jakaś szczupła, wysoka dziewczyna. Na pierwszy rzut oka widać było, że interesuje się modą, a błysk fleszy nie jest jej obcy
-Przepraszam, znamy się ? - uśmiechnął się, lustrując ją wzrokiem
-W pewnym sensie tak. Nawet byliśmy na mini randce - mrugnęła do niego
-Aaa....no tak, tak, pamiętam
-Czyżby ? Może zdradzisz mi w takim razie jak mam na imię?
-Na pewno jest równie piękne jak ty
-Powiedzmy, że się wybroniłeś. Aczkolwiek to potwierdza moje przypuszczenia co do tego, że jesteś powierzchowny.
-Powierzchowny? Zupełnie nie wiem o czym mówisz - uśmiechnął się
-Jurny z ciebie chopok - roześmiała się - Helga lubić
-No nie mów...
-Tak, tak właśnie, oto ja - wyszczerzyła się, sącząc powoli drinka
-Ale jak...?
-Ja chciałam na chwilę oderwać się od mediów, Nereida szukała kogoś, kto podda się zupełnej przemianie i właściwie tak jakoś samo poszło...
-Przyjaźnicie się ?
-To za dużo powiedziane, sprzątała kiedyś w naszym domu i od czasu do czasu utrzymuję z nią kontakt
-Tak właściwie to czym się zajmujesz ? Wybacz, ale nie kojarzę cię z prasy
-A to dziwne - zaśmiała się - Chociaż, właściwie dopiero zaczęłam bywać na waszych bankietach
-Pracujesz w klubie ?
-Można tak powiedzieć...
-Goetze, nie podrywaj mi córki - zaśmiał się, grożąc mu palcem prezes Borussi
-No tak, czyli wszystko jasne. Wysławione oczko w głowie Reinharda
-Tatuś lubi się chwalić swoją jedynaczką - uśmiechnęła się
-Czyli Helga nie istnieje?
-Nie, miała swój jednorazowy incydent, więcej nie zamierzam się w to bawić. Tak naprawdę mam na imię Naya, Helga to jedynie popis moich aktorskich umiejętności
-Piekło dzisiaj przez ciebie miałem - roześmiał się - Wszyscy się ze mnie nabijali, za karę idziesz ze mną na kawę
-Podoba mi się taki wyrok - mrugnęła do niego - Słodziak z ciebie Goetze - rozczochrała mu rozbawiona włosy - Ale... muszę cię na chwilkę przeprosić, tata koniecznie chce ze mną teraz rozmawiać - westchnęła, wstając od stolika i kierując się w stronę widocznie poddenerwowanego mężczyzny.
-Czy ty potrafisz odróżnić Mario od Javiego, co ? - odezwał się dopiero wtedy, gdy wyszli na zewnątrz, gdzie nikt nie mógł ich usłyszeć.
-No tak...
-To co do cholery robisz przy stoliku z Goetze, co ? - podniósł głos, odpalając papierosa - Nie tak się dziecko umawialiśmy
-Martineza jeszcze nie ma, poza tym nie wiem czy w ogóle przyjdzie. Mówiłam ci przecież, że chyba ma nową dziewczynę...
-Więc zrób tak, żeby jej nie miał. Jest od ciebie ładniejsza, szczuplejsza, bogatsza?
-Nie wiem, nie znam jej
-Polecisz do Nowego Yorku tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem. Javi Martinez ma sfinalizować kontrakt z Borussia, nic więcej mnie nie interesuje. Jeśli to zawalisz, nie masz prawa w ogóle nazywać się moją córką
-Tato no, nie możesz mi tego robić...

-A i owszem, mogę. Albo będziesz powodem, dla którego ten piłkarz zamieszka w Dortmundzie, albo możesz zapomnieć o karierze w Hollywood. A teraz wracaj na salę - zgasił niedopałek papierosa - I módl się, żeby Martinez tu dzisiaj przyszedł. Nie chciałbym przecież, aby moja kochana córeczka straciła kieszonkowe - uśmiechnął się cwanie i poprawiając marynarkę, wrócił do środka.



Na początek chciałam Was, moje drogie czytelniczki mega, mega, mega przeprosić, że dodaję rozdział tak późno, ale cały ten tydzień był dla mnie totalnie pracowity i polegał na akcji przeprowadzka. Ciągle jeździłam z domu do Krakowa i z powrotem ,ale na szczęście mam już prawie wszystko za sobą. Przepraszam również, za zaległości u was, ale nawet nie miałam jak zaglądnąć do internetu. Obiecuję, że dzisiaj wszystko nadrobię ! :) Dzisiaj spędziłam ponad 3 h w pociągu, więc udało mi się napisać dwa rozdziały, kolejny pojawi się już wkrótce. A tymczasem oddaję wam ten w wasze ręce, licząc na to, że ktokolwiek tu jeszcze zagląda i znowu będę mogła ujrzeć dużą liczbę komentarzy, co jak nic innego wywołuje u mnie ogromny uśmiech na twarzy a serducho sie raduje  Ściskam i pozdrawiam ciepło, kocham was <3 :*