poniedziałek, 2 września 2013

6. ' What About Now, What About Today...'


Melanie leżała na łóżku, wpatrując się w sufit. Zaraz po tym, jak pielęgniarka podała jej leki na uspokojenie, wróciła do domu. Nie została u Marco, nie była w stanie znieść tego, w jak ciężkim stanie jest jej brat. Bała się o to, co dalej będzie, to on był najważniejszą osobą w jej życiu i tylko z jego zdaniem się liczyła. Nie była sobie w stanie nawet wyobrazić, że miałoby go nie być.
-Cześć... - z zamyślenia wyrwał ją czyjś cichy szept - Mogę ?
-Co tu robisz ? - nieprzerwanie wpatrywała się w ten sam punkt
-Słyszałem o tym, co się stało. Nie chciałem, żebyś była w takiej chwili sama - usiadł obok niej
-O dzięki ci łaskawco za troskę
-Jak źle jest ?
-Bardzo
-Przecież wiesz, że ze mną zawsze możesz o wszystkim pogadać
-Nie chcę - mrużyła oczy, z trudem powstrzymując płacz
-Melanie, słonko, będzie dobrze...
-Nie nazywaj mnie tak ! - poderwała się do pozycji siedzącej - I nie, nie będzie dobrze. Nic nigdy nie będzie dobrze. Mój brat umiera, rozumiesz ? Umiera ! A ja nie jestem w stanie nic zrobić, zupełnie nic .... - wybuchnęła płaczem, niczym mała dziewczynka. Martinez objął ją bez słowa, delikatnie głaszcząc po włosach
-Już, spokojnie...Cała drżysz
-Ja po prostu tego nie wytrzymam, po prostu nie wytrzymam. To wszystko moja wina. Ja się z nim pokłóciłam i to przeze mnie wsiadł wściekły do tego samochodu...
-W niczym nie zawiniłaś no, jeśli to miało się zdarzyć, miałoby miejsce prędzej czy później
-Daruj sobie tą filozoficzną gadkę. I wracaj do Monachium - odsunęła się od niego, odwracając plecami
-Melanie...musisz mnie wysłuchać - położył rękę na jej ramieniu
-Nie dotykaj mnie ! Po prostu wyjdź, wyjdź i daj mi święty spokój....
-Nie, bo cały wieczór spędzisz w łazience
-Nie mam bulimii, wymyśliłeś sobie to
-Masz, i obydwoje doskonale o tym wiemy. Ale to nie temat na dzisiaj. Po prostu nie powinnaś zostawać sama...
-Mogłeś o tym pomyśleć, zanim przespałeś się z tamtą nadętą modelką
-Chcę dać ci wsparcie jako przyjaciel, a nie jako partner
-Nie jesteś moim przyjacielem. Nienawidzę cię. A moje życie jest wystarczająco rozpieprzone, nie musisz go rozbijać na jeszcze mniejsze kawałki
-Nikt nie zna cię lepiej niż ja. Wiem, jak cholernie musi ci być ciężko. I wiem też, że nikt nie da ci wsparcia, którego teraz bardzo potrzebujesz. Dlatego tu jestem. Nie odtrącaj mnie, chociaż dzisiaj, hm ?
-Powiedzieli mi, że może tego nie przeżyć - odwróciła głowę w jego kierunku. Znacznie zaszklone oczy dziewczyny, były już opuchnięte od płaczu, a po policzkach strużkami spływały zmieszane z tuszem łzy
-Ale przeżyje. Przecież go znasz, jest silny, to typ wojownika. Będzie walczył. Ma dla kogo - uśmiechnął się delikatnie, przecierając kciukiem cieknącą stróżkę - I nie płacz, ujmujesz tym wiele ze swojego piękna
-To ja powinnam tam leżeć, nie on. Dlaczego nie mogę zrobić jakiejś cholernej transakcji, co ? Chcę się z nim zamienić
-Nawet tak nie mów, ej. To wszystko się jakoś ułoży
-Jeśli się wybudzi, to i tak nic już nie będzie takie samo, nic...Może nas nie pamiętać, albo może nie chodzić, może być roślinką...dlaczego jest tyle pieprzonych, beznadziejnych opcji ?
-Marco wybierze całkiem inną drogę, zobaczysz. Obudzi się i nic mu nie będzie
-Nie jestem naiwnym dzieckiem. Wiem co powiedzieli mi lekarze i wiem, co mnie najprawdopodobniej czeka. Ale jeśli on umrze, to ja też. I tak już raz próbowałam się zabić, wtedy mi nie wyszło, teraz bardziej się postaram
-O czym ty mówisz ?
-Byłam głupia. Więcej tego błędu nie popełnię. A już na pewno nie przez dupka, który na to nie zasługuje
-Melanie...ja nie miałem pojęcia...przecież próbowałem cię wtedy przeprosić, nie wysłuchałaś mnie, kazałaś się wynosić...
-A co miałam zrobić, hm ? Rzucić ci się w ramiona po tym, jak stałam się pośmiewiskiem w całym medialnym środowisku ? Zniszczyłeś mnie Javi. A teraz przychodzisz tu jak gdyby nigdy nic i chcesz mnie pocieszać. To nie jest w porządku
-Jestem tu, bo nigdy nie przestałaś być dla mnie ważna
-Świetnie, ale ty dla mnie przestałeś taki być. Dokładnie w chwili, w której zastałam cię w łóżku z Meg. Nigdy ci tego nie wybaczę. A, i jeszcze jedno. Przykro mi, ale nie potrafię się z tobą przyjaźnić. Rozmawiać z tobą też nie mam ochoty. Więc wyjdź. Chcę zostać sama.
-Dobrze wiesz, że jestem uparty. Zostanę tu dzisiaj na noc
-Bawi cię to w jakim jestem stanie, co ? Możesz się pośmiać ze swojego triumfu, bo po tym co mi zrobiłeś, było ze mną chyba jeszcze gorzej niż teraz
-Przykro mi, że tak to odbierasz. Ale będę siedział obok dotąd, aż ktoś nie wywali mnie stąd siłą.
-Czuję się, jakbym spadała na dół. W jakąś ogromną, czarną przepaść. I nikt, zupełnie nikt nie poda mi sznurka, po którym mogłabym się wspiąć na wyżyny. Kiedyś myślałam, że dzięki tobie mogę zdobyć cały świat. Że ja i ty to taki związek na całe życie, cholera, nawet szukałam wymarzonej sukni ślubnej. Ale ty musiałeś to wszystko spierdolić. Zniszczyłeś mnie, pozbawiłeś wszystkiego co miałam w środku. Nie potrafiłam się już cieszyć z błahostek tak jak to było dawniej, stałam się zwykłą, zimną suką. Ale minął czas, w końcu podobno leczy rany, a ja wróciłam w końcu do normalności. Więc po co tu przychodziłeś, co ? Udało mi się o tobie zapomnieć, poukładałam sobie to wszystko, i kiedy w końcu stałeś się dla mnie obojętny, znowu pchasz się z butami do mojego życia. To mnie już nie bawi Martniez. Nie pozwolę sobie na to, żebyś mną pomiatał jak dawniej. Tym bardziej, że mam gdzieś to kim dla mnie byłeś. Teraz liczy się dla mnie tylko Marco. A przez to w jakim jest stanie, ja osobiście czuję się jak malutka mrówka, którą ktoś cały czas przygniata butem do ziemi. I w żaden sposób nie jestem w stanie przed tym uciec, bo los jest ogromnym, potężnym człowiekiem, z którym malutkie zwierzątko nie ma najmniejszych szans.
-Widzę, że się zmieniłaś. Dojrzałaś...
-Nie, nie dojrzałam. Po prostu mam bardzo, bardzo, ale to bardo zły dzień, a ty usilnie próbujesz go uczynić jeszcze gorszym. I mam cię dość, naprawdę mam cię dość...
-Ciii - położył palec na jej ustach, na których po chwili złożył delikatny pocałunek. Melanie dała się ponieść chwili, od zawsze uwielbiała to, w jaki sposób całował. Na moment zapomniała o wszystkim, co się stało. Nie liczyło się nic, poza tą chwilą. Świat zatrzymał się na te kila sekund.
-To wcale nie znaczy, że ci wybaczyłam. Teraz nienawidzę cię jeszcze bardziej - powiedziała, patrząc mu prosto w oczy, po czym wybiegła z pokoju. Zdezorientowany Martinez siedział przez jakiś czas niczym sparaliżowany, zupełnie nie wiedząc, co się dzieje. Dopiero po upływie kilku minut wybiegł za dziewczyną. Niestety było już za późno, bo taksówka, w której siedziała siostra Reusa, właśnie z piskiem opon ruszyła spod posesji.

                                                                  ***

Na początek odpowiedz sobie na zasadnicze pytanie. Co byś czuł, gdyby twój przyjaciel miał minimalne szanse na przeżycie ? Jak zachowałbyś się w takiej sytuacji ? Rozpacz, niedowierzanie, pretensje do Boga, a może wewnętrzna bezsilność i bezradność, wobec zaistniałej sytuacji ? Po moich policzkach nie ciekną łzy. Nie krzyczę, nie kopię krzeseł, nie wpadam w furię. Jestem tutaj zupełnie sam. Czy on mnie słyszy, czy czuje, że jestem obok, tak jak zawsze ? Nie wiem. Ciężko mi się nad tym zastanawiać, nie jestem lekarzem, nie są mi znane prawa medycyny. Jedno jest jednak pewne, życie ludzie pisze nieprzewidywalne scenariusze. Być może mój limit szczęścia się wyczerpał. Nigdy nie miałem poważnych problemów, los wiecznie się do mnie uśmiechał. Moja praca polega na tym, co kocham, a jednocześnie spełniam swoje marzenia. O wielkich zarobkach nie wspominam, nigdy nie były dla mnie istotne. Kariera, sława, piękne kobiety, wszystkie te lata beztrosko płynęły, nie zostawiając po sobie żadnej szkoły życia. Aż do dziś. Do tego przeklętego dnia, w którym siedzę przy łóżku Marco i wsłuchując się w pracujące aparatury. Możecie mi wierzyć lub nie, ale to najbardziej przeraźliwy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem. Od jednego, charakterystycznego „pik” zależy całe życie mojego przyjaciela. Wokół panuje przerażająca cisza, nie przywykłem do tego. Wiecznie wokół nas było mnóstwo ludzi, nie mówiąc o krzyku kibiców na trybunach, czy po prostu zwykłym poganianiu nas przez trenera. A teraz, teraz nie ma tu nikogo. Słusznym jest stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Gdzie te wszystkie kobiety, które każdego dnia skakały wokół niego, przymilając się i błagając o randkę ? Gdzie rodzice, kumple z drużyny, czy wszyscy znajomi z dawnych lat, którzy co wieczór dzwonią z prośbą o bilet na mecz ? Zniknęli ? Rozpłynęli się w powietrzu ? Człowiek w potrzebie zostaje zupełnie sam. A wszystkie bliskie sercu hieny zamiast wejść do środka, sprzedają pod szpitalem informacje dla dziennikarzy. Teraz dla społeczeństwa liczy się jedynie sława i pieniądze. Nic więcej. Kiedy jesteś nikim, nic nie znaczysz. A może wręcz przeciwnie, może będąc zwykłym, szarym obywatelem, masz wokół siebie bliskich, na których możesz liczyć. Na nic są teraz moje i jego miliony na koncie, zdrowia nigdy nie jesteśmy w stanie kupić. Zastanawia mnie jedno. Czy obok mojego łóżka też trwałby jedynie Marco ? Cóż, pewnie jeszcze mama, od zawsze jesteśmy przecież blisko. W sali obok leży dwudziestoletni chłopak. Każdego dnia, i przez całą noc, nieustannie i nieprzerwanie przy jego łóżku czuwa kochająca go dziewczyna. Pomimo, że szanse na jego wybudzenie są nikłe, ona wierzy, że wkrótce otworzy oczy i jak zwykle się do niej uśmiechnie. A ja ? Ja nie mam nikogo. Dopiero w obliczu krzywdy i zagrożenia, człowiek zdaje sobie sprawę z tego, jak marnuje swoje życie. Samotny w tłumie, to określenie chyba idealnie oddaje mój aktualny stan. Właśnie odkryłem, że przez całe życie broniłem się przed czymś, czego tak naprawdę pragnę i do czego dążę. Skrzywdziłem tak wiele kobiet, kto wie, może któraś z nich byłaby idealną żoną czy matką dla moich dzieci. Wszyscy potrzebujemy miłości. Potrzeba posiadania kogoś bliskiego sercu jest naszym najbardziej naturalnym i ludzkim odruchem. Nie należy od tego uciekać. Nie znam wprawdzie definicji miłości, ale czy uczucia właściwie da się definiować ? Liczy się to coś. Jedno spojrzenie, jeden uśmiech, ten błysk w oku….Cóż, to trochę egoistyczne z mojej strony, że będąc przy łóżku Marco, rozmyślam nad swoim życiem. Jedno jest pewne, muszę się zmienić. Chyba nadszedł czas, aby w końcu dojrzeć. Tylko z drugiej strony, czy życie w ogóle będzie miało jakikolwiek sens, kiedy Reus odejdzie ? Nie może. Przecież mnie nie zostawi. Mamy jeszcze razem tyle planów, tyle marzeń, tak wiele do wygrania… O nie dzięciole, ja, Mario Goetze uroczyście oświadczam, że nie pozwolę ci odejść. Tak łatwo ode mnie nie uciekniesz. Kto jak kto, ale ty przeżyć musisz. Nikt inny nie jest w stanie ze mną tyle wytrzymać. Tak więc, walcz dla mnie Marco Reus. Bo przyjaźń, to najpiękniejszy dar, jaki otrzymaliśmy od świata. Albo razem na ziemi, albo we dwójkę w zza światach. Bo nawet w obliczu śmierci, przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela.




Rozdział trochę krótki, ale mam już pomysł na kolejny, więc pewnie pojawi się szybciej niż zwykle, bardzo możliwe, że na dniach :) Trochę zmieniłam formę, wiec jestem ciekawa waszej rekcji. Odczucia Mario pisałam w pierwszej osobie, żeby łatwiej było je oddać, mam nadzieję, że ten jednorazowy zabieg was nie zraził, nigdy nie byłam dobra w pisaniu w ten sposób :) Oczywiście dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, kiedy widzę liczbę wyświetleń bloga to aż mi serce mocniej bije :) Mam nadzieję, że dalej będziecie tu chętnie zaglądać i zostawiać ślad w postaci komentarza. Wasze opinie są dla mnie mega cenne :) A tymczasem pozdrawiam ciepło i życzę wytrwałości w nowym roku szkolnym :D Ściskam ! :* 







8 komentarzy:

  1. Javi Martinez? Szok, ale w pozytywnym znaczeniu :D
    Zaskoczyła mnie również postawa Melanie. Na początku wydawała się taka dziecinna i rozpieszczona, ale teraz... Rozmowę z Martinezem prowadziłam na całkiem innym poziomie niż z Goetze. Pierwszy raz pomyślała o kimś innym, niż o sobie. Szkoda, że zmieniła się pod wpływem wypadku Marco. Nie mniej jednak, baardzo mnie zaskoczyła :)
    A druga część rozdziału? Tyle pięknych i mądrych słów wypowiedział Mario. Kolejny bohater, który swoja metamorfozą urzekł mnie ;) Ma racje, Marco nie może go zostawić! ;)

    Rozdział genialny! Po prostu jestem uzależniona od Twojego opowiadania. Sposób jaki piszesz jest świetny :)
    Pisz, pisz nowe rozdziały bo już nie mogę się doczekać :)

    Ściskam mocno. Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Melanie mnie zaskoczyła. W tym rozdziale ukazała się jako taka ciepła, wrażliwa dziewczyna.
    Biedny Mario, tak bardzo cierpi. Oby Marco żył! Mam nadzieję że bedziesz dobra i go nie usmiercisz :)
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podoba i nie skłamię jeśli powiem, że masz niewyobrażalny talent to pisania.! :D Napisany zupełnie odmiennym stylem, ale to nie zmienia faktu, iż twoje opowiadanie jest przegenialne.! :) W życiu bym nie pomyślała, że Melanie może być tak bardzo uczuciową dziewczyną i że stać ją w ogóle na jakąkolwiek poważną rozmowę.! Zaskoczyłaś mnie i to na plus.! :D Ahh... no i Martinez *.* jeden z moich ulubionych zawodników Bayernu.! :D Szkoda tylko, że w przeszłości zrobił takie świństwo Melanie. ;< Bądź co bądź dziewczyna sobie na to nie zasłużyła. ;( No i myśli Mario, napisane po prostu w mistrzowski sposób.! Tyle w tych słowach prawdy, niestety tej najgorszej. ;< Kiedy człowiek znajduje się w potrzebie, tylko nieliczni przyjaciele, których można policzyć na palcach jednej ręki, trwają przy nim i wspierają go w trudnych chwilach... Smutne, ale niestety prawdziwe.! ;(
    Czekam z niecierpliwością na kolejny i mam nadzieję, że dodasz go szybko.! :D
    Pozdrawiam.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. OOO Mamo :* Już mi się podoba :D :* ♥

    Zapraszam do mnie :* http://bvbstorymarzeniasiespelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojeju, jestem taka zdruzgotana! Boże, mam nadzieje, że Marco się obudzi a to wszystko okażę się nie tak poważnym problemem zdrowotnym! Jezu, przecież on musi żyć!! Po prostu musi! Ma przyjaciół, rodzinę, pracę, karierę... Ma wszystko! Buziaki kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak przeczytałam ostatnie trzy zdania popłakałam się ;(
    Biedny Mario i Melanie ..
    Marco musi się wybudzić i zacząć żyć choćby nawet od nowa ..
    Rozdział świetny ;)
    Pozdrawiam Nikola :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejkuu dziewczyno ... ostatnie zdania sprawiły, że łza mi się zakręciła w oku. Podziwiam to jak piszesz, masz talent i to wielki. Chciałabym umieć pisać tak jak Ty.
    A tak w ogóle mam nadzieję, ze Marco się wybudzi i wszystko będzie dobrze. Dostrzegam też zmiany u Mario. Czyżby zaczął zastanawiać się nad normalnym życiem ? Docenia to co ma, jak i to czego mu brakuje ?
    Nie wiem okaże się w następnych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Rozdział jest niesamowity! Poruszyły mnie myśli Mario, ponieważ te wszystkie słowa są takie prawdziwe. Masz nieziemski talent! Nie wyobrażam sobie przez co przechodzi Melanie. Patrzeć na brata walczącego o życie, który jest dla niej najważniejszy. To musi być cios. Szkoda, że ludzie dostrzegają swoje błędy, dopiero wtedy, kiedy staje się nieszczęście. Mam nadzieję, że Marco wyzdrowieje i w niedługim czasie wrócić dożycia sprzed wypadku. Na pewno to wydarzenie będzie dla wszystkich wielką nauczką. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń