Robert zupełnie nie rozumiał o co chodzi jego przyjacielowi. Anka z obcym facetem w restauracji ? To było dla niego nie do pomyślenia. Przecież całkiem niedawno wzięli ślub, poza tym w ich małżeństwie nie miał miejsca żaden kryzys. Udało mu się zwolnić wcześniej z treningu i zaraz po rozmowie ze Szczęsnym, skierował się pod wskazany przez niego adres. Rozglądnął się wokół. Faktycznie, przy jednym ze stolików siedziała jego rozpromieniona żona. Nie zwracając uwagi na czyhających już pod lokalem dziennikarzy, oraz zebranych w środku klientów, podszedł rozzłoszczony do swojej życiowej partnerki.
-Dowiem się co to ma znaczyć ? !
-O. Dzień dobry skarbie - uśmiechnęła się - Co tu robisz ?
-Pytam się, co to ma do cholery znaczyć ? !
-Usiądź spokojnie, nie rób scen... - poprosiła go
-Od jak dawna to trwa, co ? Kim do kurwy jest ten facet ? Powiedz mi w końcu o co chodzi !
-Robert...uspokój się - delikatnie złapała jego dłoń - To mój kuzyn głuptasie - uśmiechnęła się - I cieszę się, że jesteś o mnie tak zazdrosny, ale naprawdę, zajmij miejsce obok i nie skupiaj na sobie spojrzeń wszystkich tutaj obecnych, co słonko ?
-Jaki kuzyn? Skąd niby nagle wziął się tu twój kuzyn ? Kłamiesz !
-Nie kłamie, jestem jej kuzynem, mam na imię Dominik
-Dominik Węglewski, czyli chłopak, o którym mówię ci od tygodnia i którego dzisiaj miałeś odebrać z lotniska
-Cholera...totalnie zapomniałem - dopiero teraz zajął miejsce przy stoliku
-Więc ?
-Przepraszam - uśmiechnął się do Dominika - Mam nadzieję, że się nie gniewasz
-W porządku, miałeś prawo się zdenerwować. To dobrze, że moja kuzynka ma kogoś, komu tak na niej zależy. Ale lepiej jej nie denerwuj, potrafi mocno uderzyć - zaśmiał się
-Totalnie się wygłupiłem - westchnął - I jeszcze ściągnąłem na siebie uwagę mediów...
-Trochę więcej zaufania do mnie, co kochanie ? - pocałowała go
-Przepraszam. Na długo przyleciałeś ?
-Na razie na 3 miesiące, jeśli spodoba mi się w pracy, to zostanę na dłużej. Najpierw muszę znaleźć mieszkanie
-Po co ? Przecież mamy duży apartament, zajmiesz któryś pokój gościnny
-Nie chcę sprawiać kłopotu...
-Ależ to żaden kłopot ! Jesteśmy rodziną, więc musimy sobie pomagać - uśmiechnął się
-Widzisz, mówiłam ci, że Robert nie pozwoli ci się męczyć w hotelu. Już, uspokoiłeś się, hm ?
-Tak. Jeszcze raz przepraszam. Wracamy do domu ? Usiądziemy na spokojnie, napijemy się wina...
-Bardzo dobry pomysł - uśmiechnęła się Anna, zbierając swoje rzeczy
-Kocham cię, wiesz ? - objął ją Robert, delikatnie muskając jej wargi
-Ja ciebie też zazdrośniku - uśmiechnęła się, biorąc go za rękę - Dominik, a ty co, zostajesz tutaj ? - zaśmiała się
-Nie, nie, wybaczcie, zagapiłem się. Nie mam pojęcia gdzie mieszkacie, także prowadźcie
-Stop, stop, stop - podszedł do nich Wojtek - Czy ja się dowiem o co tu chodzi ?
-A, czyli wszystko jasne. Już wiem, kto do ciebie dzwonił - zaśmiała się Lewandowska
-Tak, dzwoniłem, oczywiście, że dzwoniłem. Nie mogłem pozwolić na to, żebyś zdradzała na boku mojego najlepszego przyjaciela !
-Spokojnie stary - poklepał go po ramieniu Robert - Już wszystko sobie wyjaśniliśmy. To kuzyn Ani
-Jaki kuzyn ? O czym ty mówisz ? Z kuzynem się nie całuje !
-Masz bujną wyobraźnie Wojtuś, wiesz ? - zaśmiała się dziewczyna - Znajdź sobie kogoś bo wariować już zaczynasz
-Wiem co widziałem. Migdaliliście się niczym zakochane gołąbki
-Wojtek, wyluzuj. To jej kuzyn. Słyszysz ? Kuzyn. Nie rób niepotrzebnych scen. Poza tym ja wyrządziłem już Dominikowi wystarczająco dużo przykrości, nie zaczynaj i ty.
-Nie wiem jak możesz być taki ślepy, naprawdę
-Wiem, że jesteś o mnie zazdrosny, ale spokojnie. Wojtuś no, przecież mam dla ciebie dużo czasu - zaśmiał się
-To nie jest śmieszne. Ona cię zdradza. A ty wierzysz w jakieś bajeczki o kuzynie. Robert, ty przejrzyj na oczy człowieku
-Albo zostawisz ten temat i przestaniesz się tak upierać przy swoim, albo nasza rozmowa naprawdę nie ma sensu
-Musisz mi uwierzyć. Przecież bym tego nie wymyślił. Lena no, powiedz im co widziałaś - spojrzał wymownie w kierunku zdezorientowanej całą sytuacją dziewczyny
-Ja nie chciałabym się wtrącać...
-I się nie wtrącaj - uciął krótko Robert - Moja żona z nim mnie nie zdradza
-Przykro mi, że bezpodstawnie mnie oczerniacie.... - wyszeptała
-Nie martw się skarbie. Więcej nie będą nas niepokoić. Zastanów się nad tym co chcesz osiągnąć Wojtek, bo w taki sposób raczej naszej przyjaźni nie umocnisz.
-Nie moja wina, że twoja żona zachowuje się jak dziwka !
-Przesadziłeś. W tym momencie przesadziłeś - wyraźnie się zdenerwował - Myślałem, że się przyjaźnimy, naprawdę. Jak widać, bardzo, ale to bardzo się myliłem
-Właśnie dlatego, że się przyjaźnimy, próbuję uchronić cię przed najgorszym błędem w twoim życiu. Nie możesz dać jej się tak wodzić za nos, gdyby cię kochała, nie całowałaby się i nie obściskiwała z tym facetem
-Możemy już iść skarbie ? - wzięła pod ramię Roberta jego żona - Nie jest mi przyjemnie wysłuchiwać tych wszystkich oszczerstw na mój temat...
-Robert, proszę cię...przyjaźnimy się od tylu lat, myślisz, że mógłbym cię okłamać ?
-Od początku byłeś zazdrosny o Anię. Myślałem, że ci przeszło. Dlaczego chcesz za wszelką cenę nas rozdzielić co ? Powinno zależeć ci na moim szczęściu. Ale nie Wojtek, ty potrafisz tylko niszczyć. Wszystko wiecznie niszczysz. Pewnie dlatego nie masz żadnych przyjaciół. Ja już się nie dziwię, sam nie chcę mieć z tobą nic do czynienia. Dorośnij, zanim będzie za późno. Bo jak na razie jesteś sam, zupełnie sam. I jeśli nie zmienisz podejścia, to tak właśnie zostanie. Napisz mi później wiadomość w jakim hotelu jesteś, odeślę tam twoje rzeczy. W moim apartamencie nie jesteś już mile widziany - rzucił oschle i skierował się do wyjścia, obejmując swoją żonę - A, i jeszcze jedno - odwrócił się, zwracając w kierunku Leny - Uważaj na niego i dobrze się zastanów, zanim się w coś zaangażujesz. Jesteś tylko jego kolejną zabawką i ofiarą zakładu. Wojtusia nie interesują stałe związki, daruj sobie, zanim będzie za późno i skrzywdzi cię jak wszystkie inne - spojrzał na nią wymownie i nie czekając na reakcję swojego przyjaciela, opuścił lokal.
***
Mario stawił się w kawiarni o umówionej porze. Złożył zamówienie i nerwowo rozglądał się na boki, oczekując na przyjście dziewczyny. Nie pamiętał kiedy ostatni raz był na jakiejkolwiek randce. Zawsze to kobiety ubiegały o jego względy, wręcz na siłę pchając się w jego ramiona. Z Nereidą było inaczej. Nie interesowało jej zupełnie to, że jest znanym piłkarzem. Co więcej, Goetze musiał się napracować, aby w ogóle się do niej zbliżyć. To imponowało mu najbardziej. Cieszyła go taka miła odmiana, musiał się postarać, więc automatycznie bardziej to wszystko doceniał. Trudno było ukryć również fakt, że Nereida była naprawdę ładną i atrakcyjną dziewczyną. Wygląd nie powinien być najważniejszy, ale gdy się jest tak medialną osobą jak on, trzeba liczyć się również z tym czynnikiem. Nawet teraz, oczekując samotnie na przybycie swojej towarzyszki i nerwowo stukając palcami o stół, czuł na sobie wzrok dziennikarzy i ich poukrywane, rządne sensacji aparaty.
-Cześć. Długo musiałeś czekać ? Przepraszam, coś mnie zatrzymało - uśmiechnęła się, zajmując miejsce po drugiej stronie stolika.
-Tak cię cieszę, że zgodziłeś się ze mną spotkać ! - usiadła obok niego inna dziewczyna
-E.. ? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem
-To moja przyjaciółka, obiecałam jej, że spotka w końcu znanego piłkarza. Nie przeszkadza ci, że ją ze sobą zabrałam, prawda ?
-Nie...jasne, że nie... - wymusił uśmiech. Zmierzył dziewczynę wzrokiem od góry do dołu. W oczy od razu rzucała się jej nadwaga, oraz krzywe, wybrakowane zęby. O jej ubiorze wolał nawet nie myśleć, skarpetki i sandały nigdy nie będą stanowiły dobrego połączenia, choć najwyraźniej ta kobieta nie miała żadnego pojęcia o modzie. Modlił się w duchu, aby dziennikarze ich razem nie sfotografowali. W innym wypadku stałby się w szatni niemałym pośmiewiskiem a docinkom kumpli nie byłoby końca.
-To co, jemy coś - zaklaskała w dłonie - Ty taki chudziutki jesteś, musisz nabrać masy dziubasku słodziaszku - rozczochrała jego włosy - A tak w ogóle to jestem Helga - uśmiechnęła się
-Ja...Mario... - odwzajemnił uśmiech - Zamów sobie na co masz ochotę...
-Zamówię nam mielone, ty sportowcem jesteś, musisz jeść dużo mięsa. A ty to jurny chłopok jesteś ! Dużo biegacie na tym boisku ? Ono takie prostokątne jest, ja wiem, wiem, chodzę na mecze. A jak czasem wy tą piłkę kopnieta...oo chłopok, chłopok, ty zdolnyś jest - klepnęła go po ramieniu - Ale nie garb się chopok, co jest, jak cycki chowasz
-Skończyłaś pracę na dzisiaj ? - uśmiechnął się do Nereidy, próbując jakoś zignorować jej przyjaciółkę, jednak ta nie dawała za wygraną
-A wiesz co, tak sobie pomyślałam, że jak ty chciałeś się za mną na te rade vuu umówić, to mogłeś mi powiedzieć sam no, a nie czekosz aż mnie Nereida przyprowadzi. Ale ty kawusi nie pij, no co ty robisz, a ty ty ty - wzięła od niego filiżankę - Kupka po tym będzie za twarda, nieładnie, nieładnie. Mario był niegrzeczny, Helgusia będzie musiała potem ukarać - pogroziła mu palcem
-Myślę, że nie będzie takiej potrzeby... - westchnął
-To kiedy masz następny mecz ? Ja przyjdę ! Tak się będę darła, że aż temu waszemu trenerowi uszy pękną ! Ja jestem najlepszy kibic, ja ci to mówię chopok, ale będzie fajnie. Założę twoją koszulkę, jak już się będziemy częściej spotkać to...no wiesz, tu tego, tamtego....a jak nie to ja z ciebie tą koszulkę ściągnę i będę szarpać i szarpać że hohoho. Boś ty taki do schrupania chłopok, że bym cię całego zjadła jak ziemniaczka ! - krzyknęła uradowana, gryząc go w łokieć
-Cholera...co ty robisz ?
-Cieszę się, że cię polubiła - uśmiechnęła się - To moja najlepsza przyjaciółka i liczę się tylko i wyłącznie z jej zdaniem. Gdybyś nie przypadł jej do gustu, nawet nie moglibyśmy się widywać. Cenię sobie jej opinię - uśmiechnęła się
-Ja też ją bardzo lubię - wyszczerzył się - Jest taka urocza
-Ja urocza ? A no pewnie ! Ja zawsze urocza byłam. Jak mnie ojciec kiedyś na farmie uczył łapać owce, to mi zawsze mówili chłopy wszystkie, że jestem taka urocza kiedy to robię ! Ja cię tam zabiorę i ci wszystko pokażę. Ty silny chopok jesteś, to pomożesz przy zbiorach. A potem...jak pójdziemy na sianko....oj bom się cała zarumieniła od tego wszystkiego
-Wiesz, Helga zawsze marzyła o tym, żeby pójść na randkę. Tak bardzo się cieszyła, że się z nią umówiłeś. Szkoda, że jutro będzie na pierwszych stronach gazet, trochę tego nie lubi - westchnęła
-Ale ja mogę być, ej, no mogę być ! Ja się tu zaraz uśmiechnę, pokażę te swoje ząbki ładne, ja do dentysty nie lubię chodzić. Oj straaasznie. Jak mnie kiedyś jeden bolał, no niemiłosiernie, żem płakała dzień w dzień, nawet sobie nie wyobrażacie jaki ból. Ale żem do dentysty nie poszła, bo takiej jednej sąsiadce jak wyrwał, to tylko gruchnęło, huknęło, trzask i po całej szczęce, teraz biedna w sztucznej chodzić musi. To żem się zaparła, i nie pójdę. Sama sobie wyrwę, nitka, klamka i zęba nie ma. A ile pieniędzy w kieszeni zostaje, ludzie kochani. Ale ja się rozgadałam, a my tu mieli do gazety pozować. No to że uśmiechnij się jurny chopie, szeroko tą paszczę, jak krokodylek, aaa - objęła go ramieniem - No nie wiem czy nam te foty nacykali, ale ja że w gazecie będę to bym nie pomyślała, no co za wyróżnienie, wszyscy będą o mnie mówić, ty do dobry chłopok jesteś, mój tatulek to od razu się na nasz ślub zgodzi, na pewno, łon to tylko na to czeka
-Ślub.. ? Jaki ślub ?
-No kiedyś tego śluba weźmiemy, zabije się zwierzynę, chlania będzie pełno, w stodole jakie tańce będą, o chopie, ty nawet nie wiesz jak to będzie wspaniale ! Ojczulek upędzi bimbru, zrobi się jakaś naleweczkę, gości na-zapraszamy, będziemy tańcować do rana. A, właśnie, my tak o tych tańcach gadu, gadu, że mi się zachciało tańcować. Dawać że no jakąś muzykę - zaklaskała w dłonie - No hopaj do góry, będziemy densić chopok - wyciągnęła Mario ze stolika
-Nie, nie, ja dziękuję...Tym bardziej, że tu nie wolno tańczyć...
-Zatańcz z nią, bo będzie jej potem przykro - spojrzała na niego Nereida - A chyba nie chcesz, żeby przez ciebie płakała i cię znienawidziła, co ?
-Nie, oczywiście że nie - westchnął
-Nie gadać mi tu tyle, tylko tańcować, tańcować - wzięła go pod ramię Helga - No raz i dwa, raz i dwa, poczuj to w sobie, muzyki nie ma, ale densić trzeba. Ja ci coś zaśpiewam, to będzie ci łatwiej tymi nóżynami drypcić - zaczęła fałszować jakieś disco polo
-Nie...ja ...nie mogę się narazić na kontuzje, wiesz ? - szybko wrócił do stolika
-Oj marny z ciebie tancerz, marny, musisz przed ślubem potrenować. Bo jak cię wezmę na pierwszy taniec, to żeby wstydu nie było, bo potem wszyscy będą gadać, żem chłopa kijowego tancerza mam. Ale nic się nie bój, będziemy tak wywijać, że aż się spocisz bardziej niż na tym boisku całym. A jak sobie bimberku strzelisz troszeczkę, to już od razu główka będzie bardziej otwarta. Jak zedrzesz ze mnie tą sukienkę to ino roz, ino roz, hoho, ale się będzie działo, luudzie świata - złapała się z wrażenia za głowę - Ale to dopiero pierwsza randka, to ślubu jeszcze nie trza planować, chociaż mój tatulek naciska, oj nacisko
-Ślub ? Randka ? Nie wiem o czym ty mówisz...
-No randka nasza. Ale ja żem...no postanowiła sobie, że nie będziemy się na pierwszej randce całować. Ale trza, jednak trza, bo takiego chłopoka jak ty to się trza trzymać i nie puszczać - zbliżyła się do niego i złożyła na jego ustach pocałunek. Chłopak odsunął się od niej z prędkością światła
-Co ty wyprawiasz ? !
-Bo ja żem...ja żem myślała...
-To źle myślałaś. Co to w ogóle za cyrk, co ?
-Nie kochasz mnie ? No chopok....ale przecież miało być nam tak dobrze, my na tym sianie, ja żem już wszystko sobie wymyśliła....
-Nie, nie kocham cię. A to już są jakieś żarty
-Eh, a byłeś tak blisko - westchnęła Nereida
-Blisko czego
-Teraz już nie ważne. Chodź Helga, zbieramy się. Spokojnie, Mario nie jest ciebie wart, znajdziesz sobie lepszy model
-Ale ja żem...no ja żem się już zakochała
-To nic, zjemy lody czekoladowe, pooglądamy filmy, co ty na to ?
-To jest jurna myśl ! Heldze się podoba - zaklaskała
-Poczekaj na mnie przed kawiarnią, dobrze ?
-No dobra, może jakiś inny chłopok mnie nie porwie, bom taka piękna, taka piękna
-Uważaj na siebie - uśmiechnęła się do niej ciepło
-Co to miało być, co ? - rzucił Mario, widząc że Helga opuściła kawiarnię
-Powiedzmy, że chciałam coś sprawdzić
-Bawi cię to ?
-Odrobinę - uśmiechnęła się - Ale test oblałeś. Chociaż, i tak dobrze ci szło
-Jaki test ?
-Teraz to już nieistotne, wynik i tak negatywny
-Czuję się jak jakiś królik doświadczalny, wiesz?
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Chyba nie masz już ochoty na następne spotkanie, prawda ?
-Powiedzmy, że jestem wytrwały. Tylko tym razem to ja dyktuje warunki
-Nawet nie ma takiej opcji słonko. Cóż, prawie się udało, kto wie, może następnym razem się sprawdzisz. Jutro o 20 w restauracji. Tej zaraz obok waszego stadionu
-Co znowu wymyślisz ?
-Przekonasz się. Przyjdziesz to zobaczysz, nie, stracisz okazję do nawiązania ze mną namiętnej znajomości
-Namiętnej ?
-Jutro. 20. Paa - pomachała mu i skierowała się do wyjścia
-Jesteś nienormalna, wiesz ? - krzyknął za nią
-20. Nie zapomnij - odwróciła się, uśmiechając do niego, po czym opuściła kawiarnie.
***
Niepewnie weszła do sali, w której leżał jej brat. Ścisnęła mocniej za rękę Javiego, podchodząc do łózka. Był taki blady i bezbronny, zupełnie nie przypominał walecznego i wiecznie roześmianego Marco. W kącikach jej oczu ponownie zaczęły zbierać się łzy. Nie była sobie w stanie z tym poradzić. Przerastało ją to od samego początku, a teraz, widząc w jakim jest stanie, wpatrywała się z nadzieją na pikające aparatury
-Obudź się braciszku... - wyszeptała, całując go w głowę - Wracaj do mnie....
-Możesz do niego mówić. Na pewno cię słyszy - uśmiechnął się Martinez, cały czas trzymając rękę na jej ramieniu
-Tak bardzo cię potrzebuję. Jest jeszcze tyle spraw do załatwienia. Ktoś musi się mną opiekować no....Dlaczego on chce mnie zostawić, hm ?
-Nie zostawi. Za bardzo mu na tobie zależy. Macie tylko siebie
-I rodziców - poprawiła go - Nie zapominaj o nich. Są po prostu bardzo zapracowani
-No tak...
-Mario chyba dawno się nie kąpał - zaśmiała się cicho - Chyba przesiaduje tu całymi dniami. Pewnie masz go dość, co ? - uśmiechnęła się, głaszcząc brata po włosach - Nie jest taki zły. Jestem nawet skłonna go polubić i przestać się z nim kłócić, tylko się obudź.
-Teraz ma motywacje, żeby otworzyć oczy - zaśmiał się
-Byli tu też Robert i jego żona, no i Piszc...eh, przepraszam, ale do tej pory nie potrafię wymówić tego nazwiska - zaśmiała się cicho - Byli u ciebie w sumie wszyscy z klubu. Widzisz ? Każdy się martwi. Ale z tego co słyszałam, to przegrywacie, więc się obudź
-Mi w sumie na rękę, że Borussia straciła tak dobrego zawodnika
-Martinez !
-Żartowałem, spokojnie. Każdy jęczy i płacze nad jego łóżkiem, więc pomyślałem, że może ma tego dość
-Więc nie myśl, bo ci to nie wychodzi. Eh...nie wiem co ja zrobię, kiedy on odejdzie. W sumie wiem, zabiję się. Chcesz, żebym się zabiła, co ? Jeśli nie, to się obudź
-Nawet nie opowiadaj takich głupot Melanie...
-No co no, po prostu chcę, żeby się do mnie uśmiechnął. Nawet może na mnie krzyczeć. Może nawet na ciebie krzyczeć, bo cię nie lubi. Ale niech się obudzi
-Dlaczego niby mnie nie lubi ?
-Bo mnie skrzywdziłeś. I chciał cię za to zabić
-Już wiem, dlaczego za wszelką cenę chciał mnie wtedy sfaulować - westchnął
-Powinien ci nogi połamać
-Ej, może bez przesady. Poza tym, to było dawno. Zmieniłem się. No i ty mi wybaczyłaś...
-On pewnie nie byłby zadowolony
-I tak pójdziesz na mecz w mojej koszulce
-Bayern Monachium...ty stara kurwo... - wyszeptał Marco
-Marco ? ! Marco ? Marco ? Halo ? Ty żyjesz ? ! Marco ! - rozpromieniła się, ściskając dłoń brata
-I tak nie wygracie ligi. Jaki był wynik ostatnio ? - otworzył w końcu z trudem oczy
-Wszyscy się o ciebie zamartwiają, każdy umiera ze strachu o to, co z tobą dalej będzie, a ty budzisz się po takim czasie i pytasz o to, jaki był wynik meczu ? ! - krzyknęła Melanie - Ty jesteś nienormalny - zaśmiała się
-Nie mogłem znieść tego, że jakiś dupek z Monachium stoi nad moim łóżkiem - zaśmiał się delikatnie - Możesz mi wyjaśnić, co on tu robi ?
-Wybaczyłam mu. Jesteśmy na etapie koleżeńskiej znajomości. Ale potem jak już dojdziesz do siebie, to i tak możesz go zabić - uśmiechnęła się - Pójdę po lekarza, muszę mu powiedzieć, że się obudziłeś
-Spokojnie młoda, spokojnie. Wyślij Martineza, porusza się, to może w końcu zacznie szybko biegać
-Słyszałem ! - zaśmiał się chłopak - Ale niech będzie, zaraz wracam - przewrócił oczami, i wyszedł z sali, wracając po niecałej minucie z lekarzem
-Cieszę się, że odzyskał pan przytomność - uśmiechnął się do niego miły, starszy pan, zlecając od razu pielęgniarce szereg badań do wykonania - Pamięta pan jak się nazywa ? Gdzie się znajduje ? Kiedy się urodził ?
-Tak, raczej tak
-Ile widzi pan palców ?
-Trzy
-W porządku - uśmiechnął się, świecąc mu jeszcze latarką po oczach - Odruchy wszystkie w porządku. Nie doszło jak widać do poważniejszych uszkodzeń mózgu, miał pan dużo szczęścia, nie spodziewaliśmy się, że wybudzi się pan szybko, a w dodatku w takim dobrym stanie
-Ha, wszystko dzięki mnie - wyszczerzył się Martinez - Mogłem od razu zacząć śpiewać ci przyśpiewki Bayernu !
-Zamilcz bo bluźnisz - zaśmiał się Marco - I przepraszam, ale mam w tym miejscu straszliwe łaskotki - uśmiechnął się do lekarza, który sprawdzał, czy nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego
-Żadna z naszych obaw się nie potwierdziła. Mam nadzieję, że będzie miał pan takie samo szczęście podczas mistrzostw świata - uśmiechnął się - Tymczasem proszę się nacieszyć sobą. Ale ostrożnie, i nie przesadzać, bo musi pan jeszcze wypoczywać. W razie jakiś pytań, jestem do państwa dyspozycji w pokoju lekarskim. Widzimy się na obchodzie - uśmiechnął się ciepło i opuścił sale.
Rozradowana Melanie od razu obdzwoniła wszystkich znajomych Marco, informując ich o tym, że Reus wybudził się ze śpiączki i czuje się znacznie lepiej. Każdy od razu zapowiedział swoją wizytę, a ona sama przez jeszcze dobrych kilka godzin siedziała w sali brata, rozmawiając o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło.
No to jest kolejny rozdział : D Cieszę się, że liczba komentarzy znowu wzrosła, to mega mnie zmotywowało i dodało tyle weny, że sobie nawet nie wyobrażacie. Rozdział znowu w humorystycznym zabarwieniu, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, uwielbiam was po prostu. Odcinek ponownie dedykuję wszystkim, którzy nie mogli się na niego doczekać i którzy chętnie i często odwiedzają mojego bloga. Niezmiernie się cieszę, że was mam. Oby tak dalej. A tymczasem miłego czytania. Kolejny rozdział już wkrótce, bo jak mówiłam, mam ostatnio naprawdę mega dużo weny. Pozdrawiam i ściskam ! :*
Hurra! Marco wreszcie się obudził! Czekałam na to :)
OdpowiedzUsuńCzekam az sie Mario dowie i sie spotka z nim :)
Helga mnie rozwalila, hahah <3
Czekam na kolejny. Buziaki :*
Świetny rozdział. Zastanawiam się, czy Robert pogodzi się z Wojtkiem. Cieszę się, że Marco się wybudził. Szkoda trochę Mario, ale mam nadzieję, że będzie z Nereidą. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńHahahah :D O Boże :>
OdpowiedzUsuńNo to tak, po pierwsze myślę, że Ania kłamie Roberta, iż Dominik to jej kuzyn i mam nadzieję, że Lewy pogodzi się z Wojtkiem :D
Całą drugą część się śmiałam :D Współczuję Mario, że musiał to wszystko przeżywać, jestem ciekawa co będzie w gazetach i co znowu wymyśliła Nereida :D
No i po trzecie mam nadzieję, że Marco w pełni wróci do zdrowia i nadal będzie grał w piłkę, rozwalił mnie ten fragment "-Bayern Monachium...ty stara kurwo... - wyszeptał Marco" No to, to normalnie mistrzostwo :D
O Boziu, ale ta druga część o Mario.. Bezbłędna :D W niektórych momentach aż otwierałam buzię :D
Gorąco pozdrawiam i zapraszam do siebie, Patrycja :D
Jak dobrze, że Marco już się obudził ! ;D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że padnę jak czytałam co wyprawiała ta cała Helga ;d
Przypomniał mi się taki film " Muza i meduza " ;p
Biedny Mario hahah ;dd
Najważniejsze, że Reusowi nic nie jest ;p
Rozdział świetny ;D
Pozdrawiam - Nikola :*
Boże, no!! Z rozdziału na rozdziału jest coraz lepiej!! Ten jest mistrzowski! Bardzo mi się podoba! Taki radosny!! No może po za tą akcją z Lewandowskim! Jeju, no Lewy?! Niech on zrozumie, że Anka wciska mu jakieś kity! Jak można tak o swoim przyjacielu mówić! Szkoda mi Wojtka! Mam nadzieje, że Lena się od niego nie odsunie!
OdpowiedzUsuńNo a akcja z Mario?! Hahaha!! Wiedziałam, że to jakiś podstęp Nereidy. Haha, nie no ta Helga to normalnie, O Boże!! Nie potrafię nic powiedzieć, bo wręcz dławię się śmiechem!! Świetne to było!!
No a scena z Marco w szpitalu!! Idealnie to wykombinowałaś!! Reus to mistrz w gadaniu świetnych tekstów!!
Buziaki kochana, ŚCISKAM! ♥ ;*
Kobieto! Twoje rozdziały są ZAJEBISTE! <3 No uwielbiam to! :) Część z Mario - po prostu beka. Czytałam i jak głupia szczerzyłam się do monitora :D A ta Helga? Mario "chopoku" współczuję ci, że musiałeś tyle znosić ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco wybudził się. I te jego teksty do Martineza! Boskie ;D W ogóle lubię Javiego. Mam nadzieję, że zostanie na dłużej w opowiadaniu ;>
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! :)
Pozdrawiam gorąco :*
Po pierwsze, bardzo ale to bardzo cieszę się, że Marco w końcu się obudził i to z nastrojem do żartów. :D Teraz mam nadzieję, że wszystko będzie już dobrze i z czasem Reus powróci do życia sprzed wypadku. :) Scena z Mario i Helgą.! <3 Rozwaliłaś system maksymalnie.! :D Nie mogłam doczytać tego w spokoju do końca, bo cały czas siedziałam i nie mogłam wyrobić ze śmiechu. hahahah :D Nieźle to sobie wymyśliła Nereida. :D A Mario ma się nie poddawać, tylko do końca, do upadłego o nią walczyć.! :) Ciekawi mnie co nowego dla niego wymyśliła... hmmm.! Chłopak się nieźle chyba za nią nabiega, aż pozwoli mu się w końcu do siebie bardziej zbliżyć. :D I dobrze.! Przynajmniej zobaczy, że istnieje na tym świecie dziewczyna, która nie leci na to, że jest sławny i ma kupę forsy.! :D Co do początku, to myślę, że Lewy zbyt ostro potraktował Wojtka i również mam przeczucie, że Anka coś kręci... ale mogę się mylić i zupełnie nie mieć racji. :) Ubóstwiam, uwielbiam i kocham twoje opowiadanie. <3 Sprawia, że nawet w ponury dzień, kiedy zdaje się, że nic już nie da razy mnie rozbawić, pojawia się na mojej twarzy szeroki uśmiech, kiedy właśnie je czytam.! <3 Super, extra, wspaniale.! :D
OdpowiedzUsuńZ ogromną niecierpliwością czekam na kolejną część i bardzo się cieszę, że masz wenę bo to równa się z tym, że już niedługo mogę oczekiwać nowego rozdziału? :>
Pozdrawiam serdecznie.! ; *
Normalnie jestem w szoku! Rozdział jest genialny! Za każdym kolejnym rozdziałem jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Cudownie piszesz! Mam nadzieję, że Lewy jak najprędzej dowie się prawdy. Nie mogę zrozumieć, jak Anka może, aż tak perfidnie go oszukiwać. Szkoda mi trochę Wojtka. Robert nieźle zmieszał go z błotem. Oby szybko się pogodzili. Dawno się tak nie uśmiałam. Helga rozwala system, haha :) No po prostu nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Jestem ciekawa, co Nereida wymyśli na kolejne spotkanie. Od razu widać, że Mario będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Pierwsze zdanie Marco po wybudzeniu rozbraja. :) Cieszę się, że w końcu się wybudził i że nie doszło do najgorszego. Mam nadzieję, że już niedługo wszystko wróci do normy. No i ciekawi mnie dalsza relacja Melanie i Javiego. Co dalej z nimi będzie? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Buziaki kochana :*
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na 6. rozdział do mnie: http://with-benefits.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Ruda! :)
Hejka :) Jak będę miała czas na pewno przeczytam twoje opowiadanie ! ;)
OdpowiedzUsuńTym czasem zapraszam na mojego bloga, ponieważ są tam dwie nowe historie :) Pozdrawiam :*
Witam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na 7. rozdział do mnie: http://with-benefits.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Ruda! :)